Następnego dnia Angel obudziła się dość późno bo było parę minut po jedenastej. Wciąż czuła się zmęczona wczorajszym dniem, nie miła ochoty w ogóle wstawać z łóżka, ale przecież obiecała Adriano że do niego przyjdzie. Postanowiła zajrzeć do niego wieczorem, a teraz zwlekła się ze swojego posłania i poszła do łazienki by doprowadzić się do względnego porządku. Po wykonanych czynnościach wyszła z łazienki zawinięta w ręcznik, podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niego ubrania które mogłaby założyć. Stanęło na czarnych spodniach i jakiejś szarej bluzce. Klasyka.
Po założeniu naszykowanych ubrań, postanowiła pójść do kuchni i zjeść śniadanie. Otworzyła lodówkę a na jej twarzy powstał grymas niezadowolenia, w lodówce był tylko jeden pomidor, mleko i kawałek szynki. Kobieta westchnęła i wzięła do ręki mleko. Miskę szybko znalazła, zdecydowanie więcej problemu miała z lokalizacją płatków kukurydzianych. Otwierała każdą szafkę poklei w jednej znalazła pół bochenka chleba, w drugiej leżały karty które schowała do kieszeni. W końcu w ostatniej szafce znalazła płatki. Podgrzała mleko, wsypała do niego zawartość opakowania i zaczęła jeść.
W czasie gdy jadła mogła dokładniej przyjrzeć się swojemu lokum. Nie należało ono oczywiście to dych najdroższych, ale jej to w zupełności wystarczało. Miała jedną łazienkę, sypialnie i obszerny salon połączony z kuchnią. W salonie stała piękna stara kanapa, Angel uwielbiała na niej siedzieć i uczyć się nowych sztuczek. Na podłodze leżał dywan, kiedyś kolorowy, jednak z biegiem czasu poblakł, na dywanie stały dwa fotele. W kuchni natomiast znajdowała się lodówka, kilka szafek, podstawowe wyposażenie i stół z dwoma krzesłami. Nie były to luksusy, lecz dla Angel było to idealne. Szczególnie zakochała się w tym miejscu gdy odkryła wejście na dach budynku z którego rozciągał się widok na panoramę Barcelony.
Po skończonym posiłku, pozmywała naczynia. Nie miała co ze sobą zrobić wiec poszła do sypialni z której przyniosła dwie tarcze do Darta i powiesiła je na ścianie w salonie nad kanapa, a sama stanęła na drugim jego końcu. Wyjęła z kieszeni pudełko kart, i wzięła wszystkie do rąk. Celowała w sam środek, najpierw z otwartymi oczami, potem z zamkniętymi, tak jak wychodziła jej pierwsza sztuka, tak drugiej nie potrafiła opanować, lecz wiedziała że musi dużo trenować i dopiero wtedy będzie widać efekty. Po skończonym treningu postanowiła pójść się przejść, przy okazji będzie mogła trochę poczarować przy publiczności. Jak pomyślała tak zrobiła, zanim wyszła chwyciła skórzana kurtkę i była gotowa do pokazu.
--
Właśnie skończył się trening na Ciutat Esportiva, zawodnicy schodzili z jeszcze mokrej murawy, po wczorajszej ulewie, do szatni. Wszyscy byli padnięci, trener Enrique zrobił chłopcom niezły wycisk, ale taka jego praca. Zawodnicy nie mieli mu tego z złe, wiedzieli że osiągną sukces tylko ciężka pracą.
W szatni panowała radosna atmosfera, pomimo wielkiego zmęczenia zawodników. Wszyscy byli już po prysznicu i pakowali swoje stroje do sportowych toreb.
-Widzieliście wczoraj ten deszcz?- spytał rozweselony Leo- to było niesamowite- rozmarzył się.
-Masz racje to było mega!- podkreślił ostatnie słowo Gerard.
-Ciekawe kto za tym stoi?- zastanawiał się na głos napastnik Barcelony.
-Może Marc coś wie, był najbliżej tego czegoś- podsunął pomysł Luis Suarez.
Wszyscy w jednym momencie spojrzeli na milczącego do tej pory bramkarza pierwszego składu, który pakował właśnie rękawice do swojej torby. Ten spojrzał na nich i wzruszył ramionami.
-Widziałem tylko jakieś światło i postać w tym świetle, nie wiem kto to był- odparł trochę smutny Niemiec- ale z tego co słyszałem to była kobietą, widziałem tez że na końcu przyjechała policja.- mówił powoli, próbują przypomnieć sobie wszystko co widział.
Wszyscy zaczęli się nad tym zastanawiać. Nagle Suarez wpadł na pomysł:
-Może to był Bóg?- spytał się drużyny, która po chwili wybuchła śmiechem.
Luis udawał urażonego ich zachowaniem. Po chwil podszedł do niego Rakitić i położył swoja dłoń na jego ramieniu.
-Może nie był to Bóg- delikatnie się zaśmiał, przypomniawszy sobie wypowiedz kolegi- ale mógł to być anioł.
-Anielica!- poprawił go Luis, na co wszyscy parsknęli głośnym śmiechem, w końcu napastnik tez zaczął się z tego śmiać.
-Myślicie że jeszcze kiedyś zrobi jakieś czary mary w Barcelonie?- zapytał Marc, próbując przekrzyczeć roześmianych kolegów.
-Kto wie- odpowiedział mu Jasper i uśmiechnął się do drugiego bramkarza.
W takim radosnym nastroju chłopcy rozeszli się, każdy do swojego auta i ruszyli do domów.
Gdy Marc był już u siebie pierwsze co zrobił to włączył telewizję, był ciekawy tej kobiety, która powstrzymała deszcz. Tak naprawdę widział ja wtedy bardzo wyraźnie, ale wolał nie mówić o tym reszcie drużyny, bo wiedział że dopytywali by o szczegóły, a on po prostu chciał tego uniknąć. Wiadomości w telewizji miały być dopiero za dwie godziny, bramkarz nie wiedząc co może robić by szybciej minął mu czas, postanowił pobiegać. Przebrał się w inne ubrania, nałożył słuchawki i wyszedł z domu uprzednio go zamykając.
Postanowił pobiec jedną z mniej uczęszczanych ulic, by nie natknąć się na fanów. Zaczynała się właśnie kolejna piosenka na jego playliście gdy usłyszał krzyk kobiety, a potem śmiechy i brawa innych ludzi. Zaciekawiony zdjął słuchawki i podszedł bliżej zbiorowiska ludzi, którzy ustawieni byli w kółko.
-Przepraszam, co tu się dzieje?- spytał spokojnym głosem, zwracając uwagę starszej kobiety na siebie.
-Nie wiem do końca...- zamyśliła się- jakaś kobieta tam stoi i czaruje, przed chwilą wyczarowała mysz.- dodała podekscytowana.
Marca bardzo to zaciekawiło, miał nadzieje ze jest to ta kobieta, którą widział wczoraj. Podszedł bliżej, jednak kobieta stała tyłem i nie był w stanie jej rozpoznać.
-Mam nadzieje że wam się podobało, jednak na dziś to wszystko.- powiedziała kobieta donośnym głosem obracając się wokoło i wtedy Marc zobaczył jej twarz, to ta sama kobieta.
Po jej słowach tłum wydał cichy jęk smutku, jednak kobieta wytłumaczyła że musi już lecieć, ale zapewniła że jeżeli będą cierpliwi to będą świadkami czegoś niesamowitego. I wtedy bramkarz zobaczył coś niezwykłego. Kobieta wzięła płaszcz od jednego z mężczyzn na widowni, otuliła się nim zasłaniając twarz, po czym płaszcz runął na ziemie a kobiety już nie było. Wszyscy wydali z siebie okrzyki zaskoczenia. Mężczyzna podniósł swój płaszcz i dokładnie go sprawdził, po czym wszyscy się rozeszli, tylko Marc tam stał i nie wiedział co o tym myśleć, nigdy nie widział magii na własne oczyma teraz był jej świadkiem z dnia na dzień. Chwile tam jeszcze postał, Jedak po chwili się otrząsnął i wrócił truchtem do domu.
Gdy tylko wszedł do salonu włączył telewizję z nadzieją że w wiadomościach będzie coś o tajemniczej kobiecie, nie mylił się. Własnie leciał program informacyjny, a jego głównym tematem był powrót Angel.
CZYTASZ
✅Espejismo I Marc - Andre Ter Stegen✅
ContoGdyby życie było proste nie mielibyśmy z niego żadnej radości. A jak to wszyscy mówią życiem trzeba się cieszyć. Czasem podejmowanie trudnych decyzji to podejmowanie decyzji na całe życie, ale co jeśli Ci powiem ze to wszystko to iluzja... Witam w...