Rozdział IV

1.2K 63 2
                                    

Minęło szesnaście ziemskich lat od zebrania, na którym Wszechmogący oficjalnie ujawnił zagrożenie. W Edenie właściwie nie czuło się upływu czasu gdyż nic się nie zmieniało wśród aniołów, lecz normalny człowiek, gdyby się tam znalazł, stwierdziłby, że upłynął zaledwie rok od tego wydarzenia. Tak więc szesnaście ziemskich lat równało się jednemu roku w siedzibie aniołów.

Pozornie nic się nie zmieniało: budynki nie niszczały, a mieszkańcy nie starzeli się. Był jednak ktoś, kto całkowicie się zmienił, lecz nie chodziło tutaj o jego powłokę zewnętrzną, chociaż jego psychika nadszarpnęła trochę piękno archanioła Michała. O ile wszyscy zauważyli jego dziwne zachowanie na zebraniu i liczyli na szybką poprawę jego stanu, o tyle teraz skazali go na straty. Nikt, nawet sam Bóg, nie mógł dowiedzieć się co trapi zazwyczaj pełnego miłości archanioła. Nikt jednak nie chciał zostawiać tego własnemu biegowi, gdyż byli zbyt spragnienie odrobiny miłości i czułości tak hojnie rozdawanej przez Michała. Mieszkańcy Edenu czuli się teraz jakby zabrano im coś ważnego, bez czego nie mogą żyć, a nikt nie chciał pogodzić się ze tą stratą, nawet sam Wszechmogący.

-Michale- zaczął trudną rozmowę Bóg. Wezwał do siebie archanioła na prośbę wszystkich aniołów, a także swoją. Sam nie mógł już wytrzymać pustki, która zapanowała po zmianie czułego anioła.- Powiedz mi cóż cię trapi. Już wszyscy mieszkańcy Edenu zauważyli, że coś całkowicie absorbuje twoje myśli i pozbawia cię miłości. Nikt jednak nie wie co to jest. Zwierz mi się, a spróbuję ci pomóc. Razem na pewno zaradzimy problemowi- dokończył z uśmiechem.

-Przepraszam, że wszystkich zmartwiłem. Jest jednak coś na co nic nie poradzi...- nie dokończył, gdyż wiedział, że jeśli powie „nic nie poradzi twoja moc" wywoła gniew Boga i niechybnie ściągnie na siebie karę.- Są sprawy, którym muszę sam zaradzić- powiedział.- Nie chciałem wszystkich martwić, ale dopóki nie rozwiążę tego problemu, nie będę w stanie się zmienić.

-Dobrze. Zostawiam więc tobie twoje sprawy- mruknął trochę urażony.- Powiedz mi zatem dlaczego nie schodzisz na Ziemię. Ludzie także boleśnie odczuwają twoją nieobecność. Uriel także jest cudownym archaniołem, ale ziemskie istoty ciebie upodobały sobie za zwiastuna miłości.

-Chciałbym zejść na Ziemię i spacerować wśród ludzi, ale otrzymałem zakaz od Dominacji. Bardzo nad tym ubolewam, gdyż czuję potworny brak wspaniałych istot ludzkich- powiedział ze smutkiem, a w jego oczach na sekundę pojawił się błysk.

-Może więc to jest powód twojego stanu?- Zaczekał na odpowiedz, lecz jej nie uzyskał.- Cofam ten zakaz. Jeszcze dziś zejdziesz na Ziemię. Możesz tam przebywać ile tylko chcesz, ale pamiętaj o zasadach- dodał surowo.

-Tak. Dziękuję ci, panie.

Twarz Michała rozjaśnił uśmiech, który przywrócił mu jego dawny wygląd. Znowu oblicze archanioła jaśniało miłości i Bóg wiedział już, że postąpił słusznie. Ciągle jednak nie rozumiał dlaczego Michał tak bardzo cieszy się z pobytu na Ziemi. Wszechmogący nie widział w tym nic pociągającego. Zachwycało go co prawda jego dzieło: zielone łąki, lasy oraz wszystkie zwierzęta, ale nie lubił odwiedzać brudnych wiosek pełnych niewdzięcznych ludzi. Już raz je zniszczył, licząc na poprawę, ale później Ziemia na nowo zaludniła się przeróżnymi typami. Niektórych z nich kochał, ale tych była mniejszość. W końcu nie wszyscy żyli w bojaźni bożej.

Wszechmogący musiał jednak odłożyć te rozmyślania na później i ponownie porozmawiać z Gabrielem, któremu jeszcze się nie udało zlokalizować celu. Właściwie nic w tym dziwnego, gdyż za tym człowiekiem stały potężne moce bowiem nie tylko Lucyfer sprzeciwił się Bogu, ale także inne demony, elfy oraz cała reszta nie-bożych stworzeń, które jakimś dziwnym trafem znalazły się na Ziemi. Jeśli jeszcze duchy czarownic wmieszały się w to, człowiek miał doskonałą ochronę. Poza tym stały za nim całe zastępy upadłych aniołów.

W momencie gdy do wielkiej sali wszedł Gabriel, Wszechmogący przerwał rozmyślania i skupił się na planie zniszczenia ostatniej nadziei Lucyfera, co okazało się nader trudne.

-Ktoś pilnuję tą istotę. Lucyfer wysłał jednego ze swoich, ale nie wiem kogo. Najprawdopodobniej najpotężniejszego z czarnych aniołów- tymi słowami przywitał się Gabriel.

-Wiem o tym- oburzył się Bóg.- Ty masz dowiedzieć się kto to jest i kogo broni. Nie udało ci się to przez szesnaście lat na Ziemi. Może lepiej wysłać kogoś zamiast ciebie?

-Poradzę sobie- mruknął urażony archanioł. Od pewnego czasy notorycznie sprzeciwiał się Bogu. Właściwie sam nie wiedział dlaczego Wszechmogący to znosi i nie wygnał go jeszcze z Niebiańskiego Edenu tak jak niegdyś Lucyfera.

-Idź już. Myślałem, że powiesz mi coś istotnego, ale najwyraźniej zmarnowałeś te lata wśród ludzi. Jeśli więc niczego nie wiesz to nie mam zamiaru marnować czasu na tą rozmowę. Mam inne sprawy do załatwienia- mówił znudzony.

-Ziemia jest duża- powiedział na pożegnanie i wyszedł.

Bóg czuł się wyczerpany, ale tyczyło się to tylko jego psychiki, gdyż ciało nigdy się nie męczyło zupełnie jak u aniołów. Mimo to Wszechmogący po raz drugi w całej swej egzystencji miał wszystkiego dosyć. Czuł się dokładnie jak za czasów Świętej Wojny. Z niepokojem myślał o jej nadejściu i o sprzymierzeńcach Lucyfera. Wiedział, że tym razem jego szanse na wygraną są bardzo nikłe. Dlatego też najlepiej nie dopuścić do wykonania planu upadłego archanioła. To okazało się jednak bardzo trudne. Nie tak łatwo w końcu znaleźć człowieka, który zewnętrznie niczym się nie wyróżnia. Nikt też nie wiedział jak znalazł go Lucyfer.

Michała nie było podczas rozmowy Boga z Gabrielem. Od razu gdy wyszedł za wielkiej sali zszedł na Ziemie. Od razy gdy dotknął stopami podłoża, wszystko jakby się rozjaśniło. Słońce zaczęło świecić, a ptaki śpiewać. Także ludzi chętniej szli do pracy. Nikt jednak nie wiedział jaki był tego powód, ale też i nie zastanawiano się nad tym. Przyjęto to jako rzecz naturalną, która nie miała miejsca od bardzo dawna. Jednakże tym razem było lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Michał cieszył się jak dziecko i od razu obrał znajomy kierunek. Bez zastanowienia szedł w stronę wioski, za którą tak bardzo tęsknił. Do domu, w którym pragnął mieszkać.

Był ogromnie wdzięczny Bogu za cofnięcie kary. Wynikało to jednak z zaniedbania, gdyż Wszechmogący nie zatroszczył się o dowiedzenie się dlaczego archanioł otrzymał zakaz. Tak było lepiej dla wszystkich. Eden odzyska swego ulubieńca, a Michał utracone marzenie. Lecz nie tylko on... Jeszcze ktoś tęsknił za jego pobytem na Ziemi. Wszyscy ludzi, owszem, ale także ktoś bardzo blisko związany z karą archanioła.

Wojna aniołów. T. I - Upadek aniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz