Rozdział XIII

791 41 0
                                    

Tristia szła właśnie do zwierząt, gdy zauważyła dwie sylwetki rysujące się na horyzoncie. Postacie jedna dość niska, a druga sporo od niej wyższa szły pewnie w stronę domu kobiety, która, widząc to, zamierzała uciec i schronić się w domu.

Została bowiem ostrzeżona o zagrożeniu. Sprowadziła je na siebie przez urodzenie Niry, ale wiedziała iż tak będzie. Mimo to zdecydowała się obcować z ojcem swego dziecka i nawet przez chwilę się nie wahała. Wszystkie jego ostrzeżenia o tym co może ich oboje za karę spotkać były zagłuszone przez narastające pożądanie. W końcu wiedzieli, że nie są w stanie powstrzymać się nawzajem. Czasem tylko któreś z nich mówiło niedosłyszalnie „Nie możemy", lecz było to tak słabe aż ostatecznie zanikło w gęstym dziewiczym lesie.

Kłamstwem byłoby stwierdzenie iż żałowali i pragnęliby cofnąć czas, gdyż jeszcze długo po tym leżeli wtuleni w siebie i szeptali sobie czułe słówka. Cieszyli się swoją bliskością i czerpali z niej przyjemność. Radosnej atmosfery nie zepsuło nawet oświadczenie mężczyzny iż podczas ich jedynego razu poczęte zostało dziecko, które czeka straszny los. Właściwie żałowali jedynie tej dzieciny zrodzonej przez ich słabość. Nic innego nie było w stanie zepsuć ich dobrego humoru.

Niedługo żyli tym złudzeniem. Zaledwie kilka godzin planowali wspólną przyszłość, gdy dał się słyszeć grzmot, będący bezlitosnym prorokiem. Okrutni mieszkańcy baśniowej krainy zabrali ze sobą zrozpaczonego mężczyznę, któremu nigdy nie było dane poznać swego dziecka. Tak przynajmniej wszyscy myśleli. Jedynie on znał prawdę. Ze swojego więzienia obserwował jak wspaniałe dziecko, tak bardzo do niego podobne, dorasta, by wypełnić swoje zadanie, by poddać się woli przeznaczenia. I chociaż z całych sił próbował się uwolnić i porzucić pozornie beztroską krainę, nie mógł ponownie odwiedzić ziemi. Prowadzące do niej wrota były pilnie strzeżone, wiec wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. Raz za razem... Każdy dzień- nowa próba. Aż zabłysło światełko...

Kobieta już wchodziła do domu, myśląc ze strachem, że i tak nic jej nie da marne schronienie jakim jest drewniana chata, gdy rozpoznała jedna z sylwetek zbliżających się do jej domu. Początkowo nie mogła uwierzyć swoim oczom, lecz po chwili pobiegła uszczęśliwiona w stronę znanej sobie postaci.

-Moja kochana córeczko- mówiła, tuląc do siebie Nirę.- Zastanawiałam się co też może się s tobą dziać.

Dziewczynę uderzyły słowa matki, która, według niej, powinna powiedzieć: „Tak się o ciebie martwiłam". Zamiast tego Tristia okazała przerażającą wręcz beztroskę jeśli chodzi o jej jedyne dziecko. Mimo to wyglądała na naprawdę uszczęśliwioną widokiem córki, a jej słowa mogły być zaledwie pomyłką, myślała dziewczyna. Kobieta szybko wyjaśniła jej wątpliwości.

-Twój ojciec powiedział mi, że jesteś bezpieczna, ale mimo wszystko bałam się o ciebie. Ale widzę, ze masz bardzo silnego obrońcę- dodała, patrząc na Raquela.

O ile już pierwsza część jej wypowiedzi całkowicie ich zaskoczyła, o tyle druga niemal zwaliła z nóg. Właściwie Nira poczuła, że uginają się pod nią kolana, a i czarny anioł stał niepewnie, chwiejąc się na boki.

-Ty go widzisz?!- spytali równocześnie, używając jednak różnych zaimków. Mimo to Tristia zrozumiała swój błąd.

-Nie. Ja chciałam powiedzieć o...- uświadomiła sobie niedorzeczność jej kłamstwa, więc zaprzestała wszelkich wyjaśnień. Zamiast tego nieśmiało skinęła głową zupełnie jak skarcone dziecko.

-Teraz przynajmniej wiemy dlaczego możesz widzieć anioły- powiedział Raquel swoim przepięknym głosem, jak zwykle nieco bagatelizując całą sprawę.

Wojna aniołów. T. I - Upadek aniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz