Rozdział X

862 43 0
                                    

Nira cały dzień wszystkie obowiązki wykonywała automatycznie. Nie potrafiła na dłużej skupić swojej uwagi tak, by przynajmniej porozmawiać z sąsiadką, u której pracowała ostatni raz. Ich krowa wyzdrowiała, więc nie było potrzeby, aby dziewczyna przebywała w obcym domu dla zapłaty w postaci mleka. Tristia jednak obiecała, że będzie wysyłała córkę lub też sama przychodziła gdy kobieta naprawdę będzie potrzebowała pomocy.

Dopiero wieczorem, leżąc niecierpliwie w łóżku, dziewczyna uświadomiła sobie dlaczego przez cały dzień zachowywała się tak dziwnie. Byle hałas odrywał ją od zajęć na kilka godzin. Wieczorem natomiast nasłuchiwała najmniejszego szmeru. Prawda była dla niej zaskoczeniem. Doskonale wiedziała na kogo czeka i właśnie to ją przerażało. Powinna bać się spotkania z czarnym aniołem podczas gdy ona nie mogła się doczekać kiedy Raquel wreszcie ją zawoła. Pragnienie wyjścia z domu i ujrzenia go było tak silne, że nie czekając na niego, cicho opuściła dom. Nawet ona nie wiedziała, iż po raz ostatni w swoim życiu.

-„Stój!"- usłyszała nagle w swojej głowie, lecz mimo to nie zatrzymała się nawet gdy głos był coraz bardziej natrętny i przemienił się ostatecznie w żałosne zawodzenie jakie zwykle przypisuje się duchom.- „Nie idź tam. W jego domu nie czeka cię nic dobrego. Zawróć póki możesz."

-Nie wiem od jak dawna mnie znasz- zaczęła mówić na głos- ale gdybyś naprawdę wiedział jaka jestem, wszelkie próby przekonywania mnie uznałbyś za bezcelowe. A może tak bardzo boisz się o swoją egzystencję w moich myślach...

Istota już się więcej nie odezwała, co Nirze było na rękę. Mogła spokojnie iść pośród drzew nie nękana przez nikogo, a już tym bardziej tajemnicze byty przemawiające w jej głowie. Dzięki temu doszła na miejsce w doskonałym nastroju, zadowolona z rychłego spotkania, którego, jak sobie nagle uświadomiła, była zbyt pewna. Nie wiedziała nawet czy Raquel po nią przyjdzie. Mógł przecież bez żadnego uprzedzenia złamać obietnicę. Władza należała do niego. Ona była zaledwie człowiekiem...

Nagle jednak usłyszała szelest skrzydeł. Nie musiała patrzeć w górę, by wiedzieć, że to czarny anioł. Zdziwiła się więc gdy zobaczyła przed sobą całkiem nieznajomą twarz niewiele ustępującą urodzie Lucyfera czy jej opiekuna. Jednakże ten upadły anioł miał krótsze brązowe włosy i cerę pomiędzy bladością Raquela a śniadą skórą pana Grot Ciemności. Oprócz tego niewiele różnił się od jej opiekuna, gdyż także był ubrany zaledwie w przepaskę na biodrach, a jego ciało także wyglądało jak wyrzeźbione przez zdolnego artystę.

Czarny anioł patrzył na nią zdziwiony w tym samym stopniu co ona. Oboje stanowili dla siebie niespodziankę, chociaż sługa Lucyfera wiedział kogo ma przyprowadzić. Zdziwił go jednak fakt, że dziewczyna sama wyszła na powitanie swego strażnika, którym z pewnością miał być Raquel. W obliczu tych okoliczności Baar poparł decyzję swego pana.

-Kim jesteś?- spytała zaskoczona Nira.

-Jestem jednym z czarnych aniołów. Przybyłem zamiast Raquela by zabrać cię do Lucyfera. Długo czekasz?- sam nie wiedział dlaczego zadał to pytanie.

-Nie. Właśnie przyszłam. Dlaczego nie przybył po mnie mój opiekun?

-Tak go nazywasz... Życzeniem mego pana było bym pojawił się zamiast niego- odpowiedział krótko, nie podając prawdziwych powodów nieobecności najpotężniejszego czarnego anioła. Nie mógł przecież powiedzieć, że Lucyfer podejrzewa iż pomiędzy jego wybranką a aniołem bez uczuć nawiązała się nić porozumienia, która może przemienić się w szczere i głębokie uczucie.

-Pójdę z tobą- powiedziała zdecydowanie Nira i zbliżyła się do czarnego anioła. Tamten zaś wziął ja w ramiona i razem z nią wzbił się w powietrze.

Wojna aniołów. T. I - Upadek aniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz