Tłum kobiet i mężczyzn stoi przed wysokim pałacem. Budynek stworzony ze szklanego tworzywa odbija promienie słoneczne, emanując blaskiem. Wszyscy z oczekiwaniem czekają na orędzie nowego rządu. Zaledwie dwa miesiące temu cały świat uległ zmianie. Utrata mocy, wspaniałych umiejętności będących darem od Matki Natury, spowodowała ogromne zamieszanie. Nikt nie wiedział, co się stało. Zapanował chaos, który przezwyciężyć mogła jedynie wzajemna pomoc. W tym czasie ludzie uświadomili sobie, że nic innego nie ma znaczenia, kiedy druga osoba jest w potrzebie.
Bitwa na wyspie skończyła się podpisaniem pokoju. Dawni gwieździści i obdarzeni postanowili podać sobie ręce. Niestety w zaciętej walce zginęło około setki osób z dwóch grup. Mieszkańców ogarnęła żałoba.
Przywódca odzyskał swoją wnuczkę, która jak się okazało była tuż obok niego, na jednym ze statków. Mój ojciec jej nie skrzywdził. Została ocalona.
Ze wspomnień wyrywa mnie głos Nicholasa. Wpatruje się we mnie z troską.
– Rose, zaraz się zacznie – mówi. – Skup się, proszę.
Kiwam posłusznie głową i kieruję wzrok na balkon zamczyska. Ze środka budynku wychodzi Lionel, ubrany w czarny strój gwardzisty. Wznosi w górę ręce, prosząc o spokój.
– Moi mili – zaczyna. – Nasze życie nie jest już takie jak kiedyś. Zmierzyliśmy się z końcem pewnej epoki, długiego okresu. Jednak ten koniec to dopiero początek. Przyjdzie nam zawalczyć o prawdziwe szczęście – na chwilę przerywa. – Nie bójcie się. W prawie wprowadziliśmy ogrom zmian. Wszystko, po to, żeby na świecie zaczęła panować sprawiedliwość. Dziś także ukaraliśmy sprawców okrutnych zbrodni.
Zamykam oczy na myśl o Richardzie, opętanym przez Possesiona. Ten człowiek trafił do więzienia tam, gdzie jego miejsce.
– Szukajcie siebie, kochani – kontynuuje. – Czeka was wiele prób i trudów, ale wasz wysiłek będzie tego wart. Trzymajcie się silnie. Ku chwale Natury!
Wszyscy klaszczą i wiwatują. Po kilku minutach rozchodzimy się. Wzrokiem szukam Edwina. Kiedy spotkałam go pierwszy raz po wszystkich wydarzeniach, nie mogłam się od niego oderwać. Niewyobrażalne, że nie miał pojęcia, co się działo podczas tego czasu. Jednak najważniejsze, że nic mu się nie stało.
– Rose! – Chłopak biegnie w moją stronę. Przytula mnie mocno, mimo zniesmaczenia Nicholasa.
– Miło cię widzieć, Ed – szepczę mu do ucha.
Kiedy się odrywamy, pogrążamy się w rozmowie. Nasza wymiana zdań nie trwa, jednak długo, bo na horyzoncie pojawia się Leonard. Mój brat, odkąd zmarł ojciec, zupełnie się zmienił. Stracił swój optymizm i złośliwy uśmieszek. Zapadł się w sobie. Na szczęście śmierć taty nie oddaliła nas od siebie, a wręcz przeciwnie. Staliśmy się prawdziwym rodzeństwem, otoczonym więzią zrozumienia.
– Cześć – odzywa się Leo. – Dobrze was widzieć... całych.
Kiwamy głową na znak zgody. W czasie, gdy Leonard rozpoczyna dyskusję z Edwinem, oddalam się z Nicholasem w daleki kraniec placu. Nick prowadzi mnie na jedną z ławek nad jeziorem. Słońce powoli chowa się za granicę horyzontu, rzucając na taflę wody pomarańczowe promienie.
– Wszystko na nowo – mówię. – Poradzimy sobie z tym, prawda?
– Tak – potwierdza. – Razem sobie poradzimy.
Kładę głowę na jego ramieniu. Pozwalam sobie, choć na chwilę zapomnieć o trudnych dniach, które nas czekają.
– Mam coś dla ciebie. – Chłopak wyciąga z kieszeni niewielki woreczek. Ostrożnie kładzie go na mojej dłoni.
Otwieram go z ciekawością. W środku znajduje się naszyjnik z ozdobnym szkarłatnym mieczem. Patrzę na niego zdziwiona.
– Sam go zrobiłem – odpowiada. – Niech to będzie znak nowego świata.
Zaciskam dłoń na łańcuszku. Wzrokiem szukam przyszłości, która czeka na nas tuż za horyzontem.
YOU ARE READING
Szkarłatny miecz
FantasyŚwiat opanowała nierówność. Ludzkość została podzielona na lepszych i gorszych. Obdarzeni mocą Matki Natury przeciw odrzuconym beztalenciom. Ścieżkę losu przecina z pozoru zwyczajna nastolatka, zdeterminowana w walce o przywrócenie sprawiedliwości...