Wilkołak Czarownica i Łowcy

570 20 4
                                    


Czy ja się kiedyś nauczę przychodzić na czas? Już chyba nie....
Zresztą, po wczorajszej nocy, nie chciałam nawet iść do szkoły. Nie chodzi mi tu tylko o to, że chłopcy mogli mnie zauważyć. Bo, oczywiście, moja wścibska dupa musiała zostać i popatrzeć. A uwierzcie mi, nie był to dla mnie przyjemny widok.
Czułam, że mnie nie zauważyli, byli przecież zbyt zajęci polowaniem. No właśnie, polowaniem... Może to głupie, ale czułam się, jakbym sama była ich celem, jakby ich każdy krok przybliżał mnie do śmierci.
Dodatkowo, przez te wszystkie emocje nie mogłam później zasnąć, a jak już przyszedł czas na wstawanie do szkoły to zaspałam. Mój brat oczywiście, zamiast wykazać się wsparciem, zaczął się ze mnie śmiać, całkowicie bagatelizując sytuację. Przynajmniej podrzucił mnie potem do szkoły.
Poprawiłam szybko mundurek i otworzyłam drzwi do sali. Na szczęście nauczyciela nigdzie nie było, więc wślizgnęłam się do środka i szybko odnalazłam miejsce obok Sunny. Gdy usiadłam wygodnie, poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Tae i Jimmin obserwowali mnie ze swojej ławki na przodzie klasy. Wymienili spojrzenia i ruszyli, jak się - o zgrozo - okazało, w moją stronę. Sunny nie była zadowolona z obrotu sytuacji i widząc tę dwójkę idącą w naszym kierunku, posłała mi załamane spojrzenie. Była pewna, że to właśnie przez naszą znajomość jestem na świeczniku.
- Hej, Tami! - zawołał Jimmin, uśmiechając się szeroko - Co to za spóźnienie?
- Mam przeczucie, że te spóźnienia będą nową tradycją naszej koleżanki. - powiedział Tae, stając za mną.

Sunny skuliła się w sobie, jeśli to jeszcze było w ogóle możliwe. Cała ta sytuacją ją przerastała. Wiedziałam, że najchętniej wybiegłaby z sali, zmieniła się w wilka i ruszyła do lasu.
- Przesadzasz Tae, póki trzyma się z naszą przykładną koleżanką, jakoś sobie poradzi. - powiedział Jimmin, puszczając oko do Sunny.
Dziewczyna oblała się rumieńcem i miałam wrażenie, że zaraz spadnie z krzesła.
Tae uśmiechnął się znacząco i zaczął przeglądać rzeczy, które zdążyłam wyłożyć na swoją ławkę.
- Co tam czytasz? - zapytał, podnosząc moją książkę. - O proszę, Świat Dysku... nieźle.
W tym momencie serce mi stanęło. Gdyby zaczął ją kartkować, mógłby zauważyć, że coś z nią jest nie tak.
Tak się składa że tę książkę znałam akurat na pamięć, więc postanowiłam ją zaczarować. Dzięki temu mogę w szybki sposób zmienić strony Pratchetta na te z rękopisów mojej mamy, i czytać o wynikach jej magicznych badań albo uczyć się nowych zaklęć w dowolnej sytuacji. Oczywiście, w ludzkich rękach jest ona zwykłą książką, ale sama nie wiedziałam jak zachowa się w kontakcie z łowcą.
W sumie, chociaż wiele o łowcach czytałam, wciąż nie mogłam ich rozgryźć. Na pewno nie byli ludźmi, mimo tego, że ich ciała z wyglądu były identyczne jak ludzkie. Używali magicznej broni, co było logiczne, w końcu zwykła broń jest bezużyteczna, gdy walczy się z takimi stworzeniami jak ja. Do tego posiadali wyostrzone zmysły i nadludzką szybkość. Tego dowiedziały się wiedźmy przez te wszystkie lata z obserwacji, ale wiedziały że musi być coś jeszcze. Tylko co...
Przecież tak podstawowe zdolności w niczym by im się nie przydały w walce z wiedźmami, a jednak byli w stanie przeprowadzić Czystkę. Chociaż, w sumie to właśnie ona była dla mnie najbardziej niezrozumiała.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos nauczyciela, który właśnie wchodził do klasy.

- Jeśli ci dwaj będą dalej tak do nas zagadywać za każdym razem gdy tylko najdzie ich ochota, to zejdę na zawał. - powiedziała cicho Sunny, tak by nauczyciel nie zauważył, że rozmawiamy.

- Na zawał to ty zejdziesz, jeśli Jimmin jeszcze raz popatrzy na ciebie w TEN sposób. - zaśmiałam się cicho, przepisując od niej ostatnie zdanie podyktowane przez nauczyciela.
- Pff... przestań, po prostu mnie zaskoczył. - powiedziała, kończąc pisać. - Zazwyczaj nie są dla mnie mili, więc sama rozumiesz...
Sunny bardzo starała się ukryć rumieńce, ale jeden rzut oka wystarczył by zrozumieć, że to co mówiła było tylko wymówką.

- Mi tam to nawet pasuje, kiedy są mili. To znaczy wiesz... Ich obecność mnie niepokoi, ale być może dowiemy się czegoś od nich czegoś na temat tej drugiej, jeśli będziemy blisko.
- BĘDZIEMY? - wyśmiała mnie cicho Sunny - Chcesz mnie w to wmieszać? Fajna z Ciebie kumpela...
- Nie narzekaj - odpowiedziałam, skupiając swój wzrok na tablicy. - Ciebie chroni porozumienie, to ja tu powinnam być wystraszona jak małe dziecko. A poza tym... Może w końcu dadzą Ci spokój.
- Obyś miała rację...



- Oczywiście, że Gra o Tron jest ciekawym serialem, ale nie rozumiem całej tej otoczki - powiedziała Sunny, popijając kawę z automatu. - Oglądałam parę odcinków i jakoś mnie nie wciągnęło.
- Hmm, może masz trochę racji, ale właśnie dzięki tej całej otoczce, jestem zawsze na bieżąco z odcinkami - odpowiedziałam, wchodząc do stołówki. - Presja społeczeństwa działa na mnie idealnie w tym przypadku.
- Tami! - usłyszałam głos Hoseoka i z zaskoczenia prawie zadławiłam się gorącą czekoladą. Chłopak machał do nas z drugiego końca pomieszczenia. - Siadajcie z nami!
- Widzisz, może jak raz miałam rację. - powiedziałam, ciągnąc ją ze sobą w stronę roześmianego chłopaka i jego czerwonej czupryny. - Może wy spróbujecie ją przekonać do oglądania Gry o Tron, bo mi już kończą się argumenty...
Sunny popatrzyła na mnie krzywo i przewróciła oczami w geście poddania.
- Jak to: nie oglądasz GOT? - powiedział Jin, zdziwiony. - Jak możesz z tym żyć...
- Och no już dobrze, dobrze... - powiedziała, podnosząc ręce w geście obronnym - postaram się nadrobić w wolnej chwili.
- Możesz też przy okazji pójść w ślady koleżanki i dołączyć do naszego koła teatralnego. - powiedział Namjoon, siadając naprzeciwko nas.
- Właśnie, słyszałem że to twoje klimaty. - powiedział Jimmin dosiadając się koło Sunny i wgryzając się w swoje czerwone jabłko - Na pewno wniosłabyś coś nowego do naszego grona.
Sunny zamurowało. Ech.. Kiedy ja jej to zaproponowałam rzuciła tylko " Wniosłabym tylko depresję i myśli auto destruktywne".
- No wiecie, od teatru wolę kino - wydusiła w końcu z siebie.- zresztą to terytorium królowej lodu, a ja nie chce się narażać.
- Przesadzasz - powiedział Tae. - Patrz, Tamira jakoś daję radę.
- Tami ma problemy z wyczuwaniem zagrożenia.- Odpowiedziała Sunny udając śmiech. - Wiecie co, jeśli chcecie mojej pomocy w jakiejś sprawie to zawsze chętnie służę radą, ale na spotkanie koła nawet siłą mnie nie zaciągnięcie.
- Chcesz się założyć? - zapytał Suga, nie odrywając wzroku od swojej kanapki.
- Ej, nie strasz nam koleżanki... - powiedział  Jungkook.
- No widzisz Sunny, nie daj się prosić - powiedziałam, a na moich ustach pojawił się chytry uśmiech. - odmówisz nowym kolegom?


- Nienawidzę cię... - powiedziała Sunny, zamykając z hukiem swoją szafkę. - Zabiję cię przy pierwszej lepszej okazji.
- Przynajmniej masz pewność, że już nie będą dla Ciebie wredni.
- To cię nie usprawiedliwia! - powiedziała, jednak słyszałam w jej głosie, jak cała złość z niej uchodzi. - Ech, przynajmniej mam jeszcze parę dni, żeby się z tego wykręcić.
- Rób jak chcesz, ale myślę, że może Ci się spodobać - odpowiedziałam od niechcenia, zamykając delikatnie swoją szafkę.

W całej tej sytuacji martwi mnie jedna rzecz... Skąd w nich taka nagła zmiana? Domyślają się czegoś, czy może sam fakt że "zakumplowaliśmy się" na kółku sprawił, że dali też szansę Sunny? A gdzie ta naturalna niechęć do siebie. Wydawało mi się, że tylko Suga dalej jej nie lubi, albo po prostu ją podpuszcza... Jednak z drugiej strony, czy nie o to mi chodziło.... Nie chciałam martwić moimi przemyśleniami Sunny. Już wystarczy mi jej panikowania na cały tydzień. Kiedy po zajęciach opowiedziałam jej co widziałam w nocy, myślałam że dziewczyna zaraz nie wytrzyma i się rozpłacze. Na szczęście załamanie szybko jej przeszło, gdy zadzwonił do niej ktoś z watahy. Po tym telefonie była już spokojna, jednak szybko zmyła się do domu. Ja sprawdziłam wiadomości od brata.

 Świetnie... Czekał mnie długi spacer do domu.  

Child Of The Moon [BTS] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz