Sicheng od zawsze był tym, który rano opuszczał dom jako ostatni, gdyż jego matka zaczynała swoją zmianę o szóstej, co oznaczało, że musiała wyjść około pół godziny wcześniej i, cóż, o tej godzinie nastolatek przewracał się na drugi bok.Dlatego zdziwiła go czerwona róża, spoczywająca na jego wycieraczce. Zszokowany podniósł ją, szukając jakiegoś podpisu. Pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy, była ta mówiąca, że jego mama wreszcie ma swojego adoratora w Korei. Jednak wydrukowana, lekko zaróżowiona kartka jasno mówiła: „Miłego dnia, Sicheng~", co go z lekka skonfundowało.
Uznał to za żart, chociaż Yuta powtarzał, że w jego liceum nie było takich sytuacji i wszyscy obcokrajowcy mieszkający w Seulu właśnie dlatego się tam przepisują, a skoro chodził już do trzeciej klasy, to musiał wiedzieć, co mówi, prawda? Jednakże Dong i tak nie umiał tego połączyć z niczym innym niż głupim żartem. W końcu była ledwo końcówka września, nikt normalny nie zdołałby się w nim zakochać, a nawet zauroczyć w przeciągu tych kilkunastu dni. Zwłaszcza że on wcale nie szukał uwagi, wolał się kryć w cichych kątach, chować za Nakamoto, który go zawsze w takich sytuacjach pocieszał i mierzwił włosy, co powinno odstraszyć od niego ludzi, chyba że był to ktoś ze znajomych Japończyka, który podobno potrafił nadawać o nim godzinami. Nie, nadal mu to nie pasowało. Z ich dwójki to zdecydowanie starszy był tym, który byłby adorowany, nie on.
Chociaż uważał, że to zwykły kawał, i tak zabrał różę do środka, wstawiając ją do wazonu, który truchtem zaniósł do swojego pokoju, by nie spóźnić się do szkoły.
Gdy już wyszedł na drogę, opatulił się szczelniej swetrem i westchnął głęboko, przyśpieszając kroku. Nie lubił, gdy Yuta musiał na niego czekać na skrzyżowaniu ich ulic, stojąc jak taki bałwan na środku. Mimo ciążącego poczucia wyrzutu do samego siebie przez naruszenie własnych zasad Winwin odwzajemnił uśmiech bruneta, który ukazywał cały szereg zębów, machając do niego ręką, kiedy tylko pojawił się na horyzoncie. Lekko dygocąc już z zimna, bo jednak jesień bywała zdradliwa, a i słońce lubiło być złudne, Sicheng potruchtał do przyjaciela, który, jak się okazało, wygrzewał twarz w słońcu i mimo wiatru swoją dżinsową kurtkę miał w dłoniach, nie na plecach.
— Zgłupiałeś?! — rzucił zamiast przywitania młodszy, wzdrygając się jeszcze bardziej, gdy wyobraził sobie, jak wiatr smaga ciało Japończyka.
— Huh? — Nakamoto wydał się wytrącony z letargu, chociaż widział, że przyjaciel idzie w jego kierunku, a nawet mu machał. — Winnie, ja mam sweter gruby niczym kurtka zimowa, naprawdę, mam nawet polarek w środku! Bardziej martwiłbym się o ciebie, chodź tu. — Dong, nie wahając się, podszedł do drugiego, by po chwili poczuć, jak starszy Nakamoto ściąga torbę z jego ramienia. Zanim zdążył zareagować, na jego barki i plecy została narzucona kurtka starszego, automatycznie chroniąc je przed zimnym wiatrem, który przed chwilą przyprawiał go o dreszcze.
Nie trzeba było go prosić, by włożył ręce do rękawów, po chwili sięgając po swoją teczkę szkolną, jednakże przyjaciel go ubiegł, nakładając mu ją z powrotem na jej miejsce, dodatkowo pochylając się nad jego szyją, by poprawić mu kołnierz, przez co kark Chińczyka był aż zbyt przyjemnie owiewany jego oddechem.
I w tej sytuacji nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że Yuta uśmiechał się nadzwyczajnie szeroko, widząc, jak Sicheng zatapia się w jego ubraniu, gdyż było ono oversize, a młodszy poczuł się zbyt przyjemnie, gdy odczuł ciepły oddech na swojej skórze. Na dodatek nie był fanem kontaktu fizycznego, ale wtedy wyjątkowo poczuł potrzebę zaczerpnięcia go od przyjaciela, który znowuż zawsze był do tego skory, więc mimo zdziwienia przytulił go do siebie mocniej, słysząc ciche „dziękuję", wymruczane w swoje włosy.
I Nakamoto Yuta nie nazywałby się Nakamoto Yutą, gdyby nie wykorzystał tej chwili „słabości" Winwina, by go bardziej wyprzytulać, więc całą drogę do szkoły trzymał swoje ramię owinięte wokół młodszego, niesamowicie się szczerząc.
I starał się, jak mógł, by nie być jeszcze weselszym, widząc rumieńce na polikach Chińczyka, gdy ten opowiadał o swoim tajemniczym prezencie.
____
Krótki początek, na małe wychillowanie w poniedziałkowy wieczór
CZYTASZ
roses · yuwin
RomanceYuta obdarowuje Sichenga pięknymi różami i równie pięknymi uczuciami, a Dong nawet nie wie kiedy, ale powoli zatapia się w starszym przyjacielu i jego miłości. Short story; highschool au; fluff; lot of hugs, sweet smiles and blushes; literally suga...