eighth rose

775 129 3
                                    

Przez następny tydzień, kiedy Sicheng nadal niezmiennie, codziennie dostawał kolejne róże z liścikami, ten naprawdę nie mógł spędzić ze swoich polików rumieńca i, szczerze powiedziawszy, zaczął już nawet wyglądać za drzwi pięć minut wcześniej. I chociaż zdecydowana większość osób by po prostu wstała wcześniej i wyglądała za swoim wielbicielem, tak on nie chciał tego robić. Zwyczajnie bał się konfrontacji z tą osobą, bo na pewno chodziła z nim do szkoły, tak jak i bał się jej uczuć. Mimo tych wszystkich miłych słów, które popchnęły go do pokochania siebie, nadal nie uważał się za godnego takich starań. Nie widział w sobie nic na tyle specjalnego, by ktoś był w stanie tyle dla niego zrobić, dlatego wciąż z tyłu jego głowy migotała myśl, że to kawał.

Tego dnia czekała na niego dla odmiany herbaciana róża. Lekko zaskoczony i zachwycony chwycił ją w dłonie, chowając się z powrotem do domu, by przeczytać liścik, który tym razem był zdecydowanie dłuższy.

„Ach, Sicheng, czemu to takie trudne? Nie wiesz nawet, ile bym dał, by móc powiedzieć Ci wszystko, co wcześniej pisałem w twarz. Widzę, że uśmiechasz się dużo więcej, czy to moja zasługa? Mam nadzieję... Czyja by nie była, jestem uradowany Twoim szczęściem, widok Twojej rozpromienionej twarzy daje mi okropną motywację, wiesz? Szkoda, że raczej nie zaakceptujesz mojej miłości. Liczę się z tym i naprawdę to zrozumiem, nie martw się tym. Mam po prostu nadzieję, że weźmiesz sobie do serca to, co Ci pisałem, bo naprawdę włożyłem w to swoje własne. Każde słowo było, jest i będzie prawdziwe. Proszę, uwierz w nie i im zaufaj".

Po przeczytaniu tego Dong był wręcz purpurowy. Cieszył się, że było wcześnie i nie musiał wychodzić w takim stanie na ulicę. Intrygujące było to, że autor ów prezentów tego dnia również musiał pojawić się bardzo wcześnie.

Korzystając z okazji, nastolatek postanowił w końcu porozmawiać o tym z mamą, która od zawsze była dla niego przyjaciółką. Ufał jej tak samo mocno, jak Yucie, jednak przed nią wstydził się mniej. Niby Japończyk wcale na niego nie naciskał ani nie dopytywał, szanując jego prywatność, ale i tak czułby się niezręcznie, dyskutując z nim na ten temat, to było dla niego po prostu za dużo.

Potruchtał do swojej sypialni, by odłożyć kwiat na miejsce, ściągając karteczkę z łodyżki. Zbierał je wszystkie, więc postanowił je wziąć i udać się z nimi do swojej rodzicielki. W końcu kto inny by się znał na sprawach miłosnych? Komu innemu miałby zaufać zagubiony nastolatek? To ona była dla niego autorytetem, w tej sytuacji też powinna umieć pomóc. A przynajmniej taką miał nadzieję.

 A przynajmniej taką miał nadzieję

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
roses · yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz