Rozdział VII

259 13 0
                                    

– Wiesz, że to szalenie złe? – zapytałem, całując namiętnie jej usta. Były cholernie smaczne

– Garaż – mruknęła coś czego się nie spodziewałem. Kompletnie mnie zaskoczyła. Ale to może i dobrze. Odsunąłem się i spojrzałem na nią

– Co? Jaki garażasz?

– Chodź do garażu – kiwnąłem głową na jej słowa, nic już nie odpowiadając. Słowa nie były ważne. Nie liczyły się. Tylko ja i ona. My byliśmy ważni.

Złapałem jej dłoń i weszliśmy do środka. Wiem, że to złe co robię, bo nic do niej nie czuje. Ta myśl krążyła po mojej głowie przez cały czas. Czy miałem odwagę to przerwać? Nie. Dopóki Victoria nic nie robiła, nie pokazywała siebie aż tak bardzo, swojej potrzeby i nie zbliżała się do mnie tak bliziutko to nie przeszkadzało mi to i trzymałem fiuta w gaciach. Teraz... Nie umiem się zachamować.

Victoria zamknęła za nami drzwi na kluczyk i podeszła do mnie, wbijając się w moje usta. Oparłem ją o maskę samochodu, a sam zacząłem składać, drobne, jak piórko, pocałunki na jej szyi. Nie obyło się bez małej malinki, którą zrobiłem pod jej obojczykiem. Wyglądała uroczo. Zanim się rozejrzałem, pochłonięci sobą i spragnieni namiętnością, zaczęliśmy powoli pozbywać się z siebie części garderoby. Każdy mój najmniejszy dotyk na jej skórze powodował lekkie drgnęcie. Stawała się coraz bardziej spięta. Wyglądała na zestrasowaną, na taką, która pierwszy raz stoi przy facecie w samej bieliźnie.

– N.. nie możemy – oderwałem się od niej z wielką niechęcią – Ja nie mogę... ty nie możesz. Nie, Victoria... – szepnąłem zakładając koszulkę

– Dlaczego?

– Jesteś dziewicą

– Nie jestem żadną dziewicą. Udowodnie ci to – powiedziała dość przekonująco. Nie ze mną te numery. Rozpoznaje już kiedy dziewczyna kłamie w tak poważnej sprawie

– Jesteś. Wiem to. Powinnaś zrobić to z kimś kto na  drugi tydzień nie poleci do twojej koleżanki.

Taka jest prawda. Nie przywiązuje się. Nie mogę. Żadna dziewczyna nie była obiektem moich westchnięć dłużej niż tydzień. Taki już jestem. Nie będzie kłamstwem jak powiem, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki. A tak jest. Robię tak. Każdy o tym wie. Gdyby nie była tą pieprzoną dziewicą to z naszym napaleniem właśnie pieprzył bym ją na masce tego auta.

Kiedy doprowadziłem się do porządku, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem, mówiąc ciche "przepraszam". Zeżało mi na niej. Była naprawdę fajną koleżanką od rozmów, której mogłem się wygadać, która nie osądzała mnie nigdy. Właśnie dlatego nie odbiorę jej w ten sposób dziewictwa. Może i jestem chujem, który sypia co rusz z inną dziewczyną. Mam jednak serce, które, ku zdziwieniu, ma wiele uczuć. Nie mogę skrzywdzić niewinnej dziewczyny. Muszę trzymać fiuta w gaciach i tyle.

Po wyjściu z garażu, przymknąłem oczy. Na twarzy poczułem mocne uderzenie zimnego powietrza. Odnalazłem Andrew wzrokiem i podszedłem do niego, przeczesując już dziś chyba setny raz swoje włosy. Przyjaciel podał mi butelkę wódki, jaką trzymał, a ja się zasmiałem, biorąc ją. Spragniony wziąłem dość sporego łyka

– mocne... – mruknąłem, krzywiąc się i marszcząc brwi – czemu pijesz sam?

– Bo mogę – obaj wybuchliśmy śmiechem, biorąc kolejnego łyka

– Jak tam z Mią?

– A jak może być? Nie odzywa się. Milczy i ma mnie w dupie. Jak ona mnie irytuje – przekręciłem oczami

– Zakochałeś się

– Nie prawda. Po prostu intryguje mnie jej zachowanie

– Jasne... - pokręcił głową ze śmiechem

Andrew nawet kiedy jest najebany jest dość mądry. Jeśli chodzi o związki, miłość. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela.

Była trzecia nad ranem, impreza trwała w najlepsze. Ja i Andrew nie kontaktowaliśmy już za dobrze. Będąc szczerym było nad juz wesoło od jakiegoś czasu. Bolała mnie głowa i chciało mi się już spać dlatego postanowiłem wrócić do domu razem z Andrew. Wstaliśmy i lekko bujając się na boki, opuściliśmy dom Victorii. Do świąt Bożego Narodzenia jeszcze trochę czasu, ale nie przeszkadzało nam to w śpiewaniu "Last Christmas" na ulicach Los Angeles.

Almost LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz