dziewiąty

395 46 4
                                    

‚Call my name through the cream
And I'll hear your scream again'
~
Zaciskam mocniej dłonie na skórzanej kierownicy i wpatruję się pusto przed siebie. Od dziesięciu minut zbieram się do wyjścia z auta, lecz najpierw chcę ułożyć w głowie wstępny scenariusz rozmowy ze Stephanem. Nie chcę aby coś poszło niezgodnie z moim planem. W końcu przyjechałem tu błagać o wybaczenie, a nie rozpętać kolejne piekło. Zbyt wiele razy popełniałem błędy, żeby znów pozwolić sobie na następny.
Biorę głęboki wdech i uchylam powoli drzwi mojego samochodu. Teraz już nie ma odwrotu, muszę wyjść na zewnątrz, zapukać do drzwi i błagać o rozmowę, w wypadku, gdy postanowi mi odtwórzyć. Przecież to dziecinnie proste.
Stawiam pierwszy krok na chodniku i od razu zaczynam tego żałować. Nogi mam jak z waty, a wrażenie, że zaraz się przewrócę, nie opuszcza mnie ani na chwilę.
Ostatecznie udaje mi się dotrzeć na ganek domu. Przełykam głośno ślinę, która nagle staje się ością w moim gardle i stukam delikatnie do drzwi. Cofam się i czekam, aż się uchylą, jednak nic takiego nie ma miejsca.
Dla pewności pukam jeszcze raz. Odpowiada mi jedynie głucha cisza, którą nagle przerywa dzwonek mojego telefonu. Odbieram od razu widząc, że osobą dzwoniącą do mnie jest sam Stephan.
- Wiem, że stoisz pod moimi drzwiami - słyszę po drugiej stronie twój głos. Jest zupełnie inny, oschły i pozbawiony jakichkolwiek emocji.
- Więc dlaczego po prostu mnie nie wpuścisz do środka? - pytam cicho skubiąc skórkę przy paznokciu kciuka.
- Nie mam ochoty cię oglądać, a tym bardziej słuchać - odpowiadasz stanowczo, a ja otwieram szeroko usta ze zdziwienia.
- Nie rozumiem - szepczę, a ty parskasz śmiechem. Kompletnie cię nie poznaję.
- Nigdy mnie nie rozumiałeś, być może sam nie potrafiłem odnaleźć prawdziwego siebie, ale wiesz co? Wszystkie te sytuacje w których mnie stawiałeś pomogły mi przejrzeć na oczy. Nie jestem twoją marionetką, pieskiem na posługi, czy jakkolwiek inaczej chcesz to nazywać - cedzisz przez zaciśnięte zęby, a ja czuję jak robi mi się słabo. Mam ochotę zwymiotować.
- Nie przyszedłem tutaj żeby się z tobą kłócić. Chciałbym przeprosić i proszę, nie utrudniaj mi tego - mówię opierając się o framugę drzwi.
- A potem znów sprowadzisz mnie na dno życiowego gówna. Wybacz, ale nie mam najmniejszej ochoty znów przez to przechodzić.
- Nie masz prawa mnie tak po prostu przekreślać. Daj mi ostatnią szansę, nie pożałujesz - przekonuję, a pomiędzy nami nastaje milczenie, które po chwili zostaje zakończone dźwiękiem odrzucanego połączenia.
Wlepiam zamglony wzrok w niebo. To nie może się tak skończyć, nie tego chciałem.
Czuję jak ciepłe łzy płyną po moich policzkach i, o dziwo, pozwalam im na to. Nie staram się już za wszelką cenę ich hamować, przecież i tak nikt nie widzi chwili mojej słabości.
Wracam do auta pociągając nosem. Przecieram go wierzchem materiału mojej kurtki.
Siadam na miejscu kierowcy, ale nie odjeżdżam. Chwytam w dłoń telefon i wybieram numer Ruth. Potrzebuję jej jak nigdy wcześniej.
- Spotkajmy się u mnie za pół godziny - mówię nie siląc się na przywitanie.
- Jestem trochę zajęta, Andreasie. Dorabiam w pobliskiej kawiarni i nie mogę kolejny raz tak po prostu się urwać. Możemy to przełożyć na jutro? - proponuje dziewczyna, a ja zaciskam szczękę.
- Czego nie rozumiesz w słowach „za pół godziny"? - warczę w przypływie negatywnych emocji.
- Nie mogę rezygnować z pracy - wyjaśnia łagodnie brunetka, a jej spokojny ton głosu doprowadza mnie do irytacji.
- Potrzebuję cię - wyznaję, na co Ruth głośno wzdycha.
- A ja potrzebuję tych pieniędzy. Nie bądź pieprzonym egoistą. Spotkamy się jutro i porozmawiamy, obiecuję - zapewnia dziewczyna, a ja rozłączam się i ciskam telefonem do schowka. Nie mam ochoty dłużej słuchać jej tłumaczeń i dobrych intencji. Potrzebuję jej obecności.
Chowam twarz w dłoniach i rozmasowuję piekące powieki.
Przynajmniej wreszcie poznałem swoją wartość, a w zasadzie jej ujemność.
Ale przecież mogę to wszystko ukrócić. Znam doskonały sposób.
Uśmiecham się przez łzy i odpalam silnik samochodu. Biedna Ruth. Skąd mogła wiedzieć, że już jutro nie będzie w stanie zamienić ze mną ani słowa?
~
niech stracę, macie rozdział już dzisiaj kochani😅

we were born sick »lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz