pierwszy

790 63 1
                                    

'Girls make me drink'
~
Nalewam do mojego gardła kolejny kieliszek wódki. Jestem już dość podpity, jednak wiem, że moja dzisiejsza przygoda z alkoholem jeszcze się nie zakończyła. Kładę ze stukotem pusty kieliszek na blat i pstryknięciem palcami przywołuję barmankę, która niemal od razu pojawia się przede mną. Pyta czy podać to samo co wcześniej. Kręcę tylko twierdząco głową nie poświęcając jej większej uwagi. Nie mam ochoty zatracać się w rozmowie z brunetką. Przyszedłem tu tylko po to aby ostro się najebać i choć przez chwilę odpocząć od natarczywego Stephana. Zresztą jestem pewien, że mój telefon jest przepełniony nieprzeczytanymi wiadomościami i nieodebranymi połączeniami od niego. Na pewno bardzo się martwi. Uśmiecham się pod nosem na wspomnienie o nim. Nie zdziwiłbym się gdyby nagle niezaproszony wparował do klubu. Szybko odganiam wszelkie myśli o nim widząc naczynie pełne wódki, które kobieta postawiła na barze. Puszcza mi zalotnie oczko i odchodzi w stronę grupki osiemnastolatków domagających się piwa. Kieruję kieliszek prosto do ust i jednym haustem wypijam jego zawartość. Alkohol przyjemnie pali mnie w gardle. Odchylam lekko głowę rozkoszując się jego posmakiem.
Denna muzyka puszczana z głośników w kątach pomieszczenia dudni mi w uszach. Za wszelką cenę staram się jej nie porwać, lecz procenty w moich żyłach nie pozwalają mi na racjonalne myślenie. Niewiele myśląc zeskakuję z wysokiego krzesełka, na którym siedziałem i ruszam w stronę parkietu. Rozglądam się po jego całej powierzchni szukając jakiejś łatwej sztuki, która mogłaby pomóc umilić mi dzisiejszy wieczór. Mój wzrok zatrzymuje się na jasnowłosej szczupłej kobiecie tańczącą z gromadą równie plastikowych jak ona przyjaciółek. Nawilżam wargi językiem i powoli zbliżam się do blondynki. Kiedy znajduję się wystarczająco blisko, kładę dłonie na jej talii i przyciągam ją do siebie. Kobieta gwałtownie się obraca gotowa do wymierzenia mi porządnego policzka, ale gdy spogląda na moją twarz, natychmiastowo łagodnieje. Oplata rękoma moją szyję, a ja zaciągam się jej zapachem. Definitywnie potrzebowałem bliskości płci przeciwnej.
- Co cię do mnie sprowadza? - mruczy mi wprost do ucha, a ja cicho się śmieję.
- Spodobałaś mi się, ślicznotko - kłamię, ale na szczęście blondynka nie doszukuje się fałszu w moich słowach. Głośno chichocze i zaczyna poruszać biodrami w rytmie beznadziejnej piosenki. Staram się dostosować, lecz szybko nudzi mnie taniec. Mam ochotę na więcej. Muskam delikatnie usta kobiety swoimi, a następnie opieram na jej czole moje w oczekiwaniu na więcej. Nie chciałem być nachalny, więc po prostu postanowiłem czekać na dalszy ciąg pieszczoty zainicjowany tym razem przez jasnowłosą. Moje oczekiwania nie trwały długo, ponieważ już po chwili przycisnęła swoje wargi do moich. Całowała kurewsko dobrze. Jeździła swoim językiem po moim podniebieniu, co wprawiało mnie w obłęd. Nie rozumiałem uczucia, które wzbudzała we mnie ta cholerna blondynka.
- Jesteś zajebista - sapnąłem jej w usta kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie. Ledwo łapałem oddech. Tak bardzo nie chciałem aby to się skończyło. Gdy miałem ponownie złączyć nasze wargi kobieta niezdarnie odsunęła się ode mnie. Jak się wkrótce okazało, nie było to spowodowane jej własną wolą, a raczej jej ciemnoskórej przyjaciółki, która pociągnęła ją za łokieć.
- Żadnych chłopaków po pijaku, Sam. Nawet jeżeli są wykurwiście przystojni - poucza ją i uśmiecha się do mnie cwaniacko. Mierzę ją pełnym nienawiści spojrzeniem. Właśnie odebrała mi prawdopodobnie jedyną okazję na spędzenie tej nocy z kobietą. Obracam się więc na pięcie i wracam do baru. Brunetka za barem widząc moją frustrację napełnia szklankę nieznanym mi drinkiem i podaje mi ją posyłając mi przepełnione współczuciem spojrzenie. Wzruszam tylko obojętnie ramionami i zeruję napój. Rzucam szklankę z powrotem na blat i chwiejnym krokiem ruszam w kierunku wyjścia. Zakładam na siebie kurtkę szczelnie się nią otulając i wychodzę z klubu trzaskając drzwiami. Spluwam na ziemię. Mam głowę ciężką jak skała. Przyciskam zimne dłonie do skroni starając się nieudolnie załagodzić ból. Pokonuję kilka chwiejnych kroków i upadam na ziemię bezwładnie zupełnie jak szmaciana lalka. Przeklinam głośno próbując podnieść się z ziemi, lecz nie udaje mi się zapanować nad swoim ciałem i ponownie opadam z łoskotem na ziemię. Wtedy czuję duże ramiona oplatające moją klatkę piersiową. W moim mózgu automatycznie rodzą się czarne scenariusze. Resztkami sił obracam głowę, aby móc spojrzeć w twarz mojemu oprawcy. Gdy oglądam się za siebie widzę przepełnione troską oczy Stephana. Oddycham z ulgą i całkowicie oddaję się jego woli.
- Już nigdy cię nie opuszczę, obiecuję - słyszę, a potem odpływam zupełnie przestając kontaktować ze światem zewnętrznym.

we were born sick »lellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz