16

71 7 0
                                    

Dodam 3 zaległe części i opowiadanie zostanie zwieszone. Na razie nie wiem na ile. Przepraszam....


Atmosfera była masakrycznie ciężka i nie do zniesienia. Blade usta Isy kilaka razy poruszyły się próbując coś powiedzieć ale jednak odpuszczały. Kolejny raz dałem dupy...

- Gotowa? - zapytałem i uśmiechając się podrapałem się po karku.

- T- taak - powiedziała piskliwym głosem i rozkojarzona schyliła się by podnieść torbę, która leżała całkowicie z innej strony. Co prawda wyglądało to komicznie ale nie było jej do śmiechu. Z szeroko otworzonymi oczami złapała torbę drugą ręką i powoli podeszła do schodów.

- Daj, wezmę ją. - powiedziałem i pewnie złapałem za ramiączko torby. Isy jakby przestraszona odsunęła ją ode mnie nie pozwalając mi jej dotknąć. Po czym panicznie dała ja z powrotem na to samo miejsce. Wziąłem ją do ręki bacznie  obserwując jej wyraz twarzy, dokładnie śledziła każdy mój najmniejszy ruch. Nie przejmując się tym za bardzo otworzyłem drzwi oddzielające klatkę schodową z pokojem. Nie pewnie ruszyła w dół.

- Wracam do siebie. - Uśmiechnęła się do rudej małpy z miłym uśmiechem.

- jak coś by się działo, masz dzwonić. - powiedziała i opluła mnie jadem sączącym się z jej słów.  Na co Isy tylko się zaśmiała.

- Dobrze. - Nachyliła się by ją przytulić. - On na prawe nie jest taki zły. - Szepnęła jej na ucho na co ta tylko prychnęła z pogardą. Miło, że żywimy względem siebie takie same uczucia. 

- Pa kochanie, uważaj na siebie.  Cześć. - rzuciła od niechcenia do mnie i poszła do kuchni.

- Ona na prawdę nie jest taka zła. - uśmiechnęła się do mnie kiedy szliśmy w stronę mojego czarnego maleństwa. Spojrzałem na nią wymownie i wrzuciłem jej rzeczy na tylne siedzenia.  Żeby dwutaktowo zapunktować sprawnie podbiegłem do drzwi pasażera i je przed nią otworzyłem. Traktując ją przy tym, jak przeczytałem w fanfictoin'ach, zajebistym i obezwładniająco uroczym uśmiechem.  Odwzajemniła go ale to jej uśmiech bardziej podziałał na mnie niż ja na nią...


- To twoja piosenka! - Powiedziała szczęśliwa kiedy w radiu puścili  Saviour.

- Po pierwsze nie moja tylko całego Black Veil Brides.  A po drugie skąd to wiesz? Stalkujesz mnie? - Spojrzałem na nią, ręką zasłaniała czerwone policzki niby opierając się na podłokietniku.

- Nie, nie można tego nazwać stalkingiem... Po prostu  znalazłam kilaka faktów o tobie w internecie.. - mówiła niepewnie, co bardzo mnie rozbawiło.

- Załóżmy, że tak jest.

- Zaśpiewasz? - powiedziała trochę pewniej i wyprostowała się z entuzjazmem na fotelu. - Dla mnie?? - Oberwałem na kilka sekund wzrok od drogi i zaśmiałem się patrząc na nadzieję w jej oczach. Nie moglem dużej jej odmawiać, swobodnie dołączyłem się do nagrania w połowie pierwszej zwrotki.

Isy delikatnie kołysała się z zamkniętymi oczami. Specjalnie zaśpiewałem normalnie, nie screemingując ostatniego refrenu by nie przerywać jej stanu.

Gdy śpiewałem: When I hear your cries, Praying for life, I will be there ( Kiedy usłyszę twoje płacze, Modlitwy o życie, Będę tam) po jej policzku spłynęła łza. Po niej następne, i jeszcze inne powodujące trzęsienie się jaj ramion. Wykrzywiła twarz w bolesnym dla mnie grymasie i nadal nie otwierała oczu.

Piosenka się skończyła a ja wyłączyłem radio. Delikatnie zjechałem na pobocze i włączyłem światła awaryjne.

Złapałem ją za rękę, przez co ramiona się jeszcze bardziej spięły. Delikatnie się podniosłem i zaśpiewałem jak najciszej " I will be there"  Gwałtownie wypuściła powietrze i otworzyła oczy patrząc na mnie.

- I will be there. - powtórzyłem szeptem a ona wtuliła się w mój tors jakby to była ostatnia resztka światła wokół niej.   

Ta, co jest chora •A.B•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz