Isy siedziała na kanapie skubiąc skórki dookoła paznokci, nie miała emocji wypisanych na twarzy jak jakaś nieudana rzeźba. Ja siedziałem na fotelu udając, że przeglądam coś na telefonie a wprawdzie bacznie ją obserwowałem.
- Mam coś na twarzy, że mi się tak przyglądasz? - Powiedziała nie patrząc w moją stronę.
- Nie, wszystko z twoją buźką okej. Zastanawiam się tylko czy się denerwujesz. - Oparłem się o fotel i odwróciłem w jej stronę. - Nie pokazujesz żadnych emocji. Nic. Nie mogę tego zrozumieć jak twój wyraz twarzy może być tak pusty i cichy. - przyglądała się moim dłonią które robiły dziwne akrobacje podczas mojej gestykulacji.
- A co? Mam chodzić po pokoju i panikować? Mam płakać w koncie bo boje się, że Sebastian Karze mi nie rozwalać jego rodziny? Że lepiej będzie jak zostanie po staremu? Emocje nic nie zmienią. Bedzie tak jak ma być. - zsunęła się z kanapy i wygodnie rozłożyła się na brązowym dywanie.
- Gdyby Seb miał tak powiedzieć zrobił by to przez telefon. Poza tym jest spoko gościem i nie wydaje mi się że mógłby coś takiego odwalić. - powiedziałem spokojnie.
- Jasne, że jest spoko gościem. W końcu to mój brat. - Zaśmiała się - Ale jest również synem mojego ojca, po którym mogła bym spodziewać się takiej akcji. Koniec. Szkoda tlenu na ten temat. Idziemy na spacer? - Spojrzała na mnie z uśmiechem. Zmieniła temat tak szybko, że jeszcze nie dotarło do mnie jej poprzednie zdania a Ona już chce iść na spacer.
- Nie wiem czy zauważyłaś ale pada na dworze.
- Aaa.. To co robimy?
- Możemy coś obejrzeć, pogadać, mogę zadzwonić po znajomych i możemy w coś zagrać.... yyyy... możemy jechać do mnie i pobawić się z moimi zwierzakami, możemy pójść..
- Masz pupilka?? - zapytała z poważną miną patrząc mi w oczy.
- Tak..
- To dlaczego jak u ciebie ostatnio byłam to ich nie było? - nawet nie mrugnęła.
- Ponieważ byliśmy w moim mieszkaniu a nie w domu gdzie mieszkam z nimi? - Nic nie odpowiedziała. Wygrzebała się spod stołu i pobiegła do swojego pokoju. Nie wiedziałem co mam sobie myśleć. Siedziałem osłupiony i patrzyłem się na drzwi za którymi 5 sekund temu zniknęła Isy. Po 2 minutach znów wybiegła pod drzwi wyjściowe i zaczęła ubierać buty.
- Wstawaj, jedziemy do ciebie. - powiedziała zdyszana. Zmieszany wstałem z fotela, wyłączyłem telewizor, wziąłem klucze ze stołu i zanim dotarłem do drzwi, słyszałem jak Isy zbiega ze schodów.
- Jakie masz zwierzęta? - zapytała zmoknięta w samochodzie.
- Mam psa Daredevil'a, 3 koty, Femme'a, Crow'a i Oscar'a. ( jeśli źle napisałam ich imiona to napiszcie mi w komentarzu i poprawię, dzięki)
- Jeden psiak i trzy koty? Trochę niesprawiedliwe. - Uśmiechnęła się a w jej oczach płonęły iskry. 10minut temu na jej twarzy nie było nic a teraz jej twarz ma wyraz 5 letniej dziewczynki, jadącej po nową zabawkę. To za szybko jak na 10:28 rano.
-
Podjechałem na podjazd przed domem i zaparkowałem miedzy samochodem CC'iego i Ashley'a. Wyszliśmy z samochodu, chciałem podejść i otworzyć Isy drzwi ale nie zdążyłem.
Isy
Ten wielgachny dom, mieszkanie w centrum LA i 3 czarne ekskluzywne samochody na parkingu były niczym marzenie. Poczułam się jak biedna rencistka patrząc na to wszystko. Andy miał życie jak ze snu, grono przyjaciół, kochające zwierzęta, spełnione marzenia o zespole i muzyce, jego kariera i popularność. Przez to poczułam dziwny dyskomfort, bałam się, nie jestem pewna czego ale miałam ochotę wrócić do domu tam gdzie czułam się swobodnie i tak dopasowanie. Nie wiem czy istnieje taki przymiotnik, pasująco, ale tak właśnie bym to określiła. Dopasowanie, dobranie, pasująco. Tutaj czułam, że jak wejdę w tych brudnych trampkach, spotkam się z krytycznym spojrzeniem pokojówek, które będą musiały sprzątać błoto, które naniosę, z pięknego świeżo lakierowanego parkietu.
Jednak kiedy za drzwiami zamiast wielkiego przestronnego i jasnego salonu, zobaczyłam rzeczywiście salon ale ten panujący w nim wszechobecny bałagan sprawił, że musiałam zamrugać kilka razy. Na eleganckich meblach leżały zmięte czarne ubrania. Na stoliku zamiast wazonu ze świeżymi kwiatami leżały skórzane kurtki i butelki po alkoholu. W pewnym sensie spadł mi kamień z serca ale z innej strony ten bałagan zmroził mi krew w żyłach. Miałam ochotę złapać za wór na śmieci i zacząć sprzątać. Niewiarygodne było to jak można doprowadzić taki dom do takiego stanu. Niestety ale jestem przewrażliwiona na tym punkcie, od małego sprzątałam, ścieliłam łóżko bez ingerencji taty czy wychowawczyń w domu dziecka. Po prostu nie mogę zrozumieć jak można żyć w bałaganie i kurzu.
Z szeroko otwartymi oczami popatrzyłam na Andy'ego, on tylko uśmiechną się niewinnie i wzruszył ramionami.
- Przepraszam, że ten dom jest w takim stanie ale nie mieszkam tutaj sam. Żyją ze mną chłopaki z zespołu przynajmniej Jinxx, Christian i Ashley bo Jake mieszka z Inną, więc tylko część tego - wskazał ręką na pomieszczenie - jest moją winą. - Nic mu nie odpowiedziałam, tylko nerwowo się uśmiechnęłam.
Andy zaprowadził mnie na klatkę schodową, znajdującą się obok jeszcze bardziej zaśmieconej kuchni od której ostentacyjnie odwracałam wzrok, powtarzając sobie - oddychaj, głęboko. Na piętrze usłyszałam jakieś krzyki na zmianę z wyzwiskami i przekleństwami. Odgłosy dochodziły z jednego z pokoi na korytarzu. Czarnowłosy jak gdyby nic, poszedł w prawo do pokoju znajdującego się najdalej od klatki schodów. Nieśmiało szłam za nim dopóki nagłe po drugiej stronie korytarza przed nami nie otworzyły się drzwi. Z pokoju obłożonego szarymi kafelkami wyszedł wysoki mężczyzna, z długimi czarnymi włosami, zasłaniającymi część twarzy. Dopiero po chwili poznałam go, Jinxx taki ma pseudonim. Mężczyzna podszedł do Andy'ego przywitali się i zamienili parę zdań. Stałam za wokalistą, licząc, że Jeremy mnie nie zauważy. Niestety usłyszałam jak za mną otwierają się kolejne drzwi, delikatnie odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam, że z pokoju z którego dochodziły krzyki, wyszedł, kolejny, wysoki mężczyzna z również długimi brązowymi włosami tylko on wyróżniał się indiańskimi rysami twarzy. Znałam go z wyglądu ale nie byłam w stanie przypomnieć sobie jak ma na imię.
- O cholera Andy! - krzyknął, mimowolnie przesunęłam sięi teraz stałam po prawej stronie Andy'ego, który na dźwięk swojego imienia odwrócił się i uśmiechnięty podszedł do kolegi. Ja nie wiedząc co mam zrobić, stałam jak słup soli. Chłopaki przywitali się i dołączył do nich Jinxx. Dopiero potem gitarzyści mnie zauważyli. - Ty musisz być Isy! - bez świadomości wstrzymałam oddech, kiedy Ash zaczął iść w moją stronę z przyjaznym uśmiechem.
CZYTASZ
Ta, co jest chora •A.B•
Fiksi PenggemarKolejny tandetny fanfiction... A może nie kończnie? Przeczytaj historie o dziewczynie która po wszystkich przeciwnościach losu, zostaje zamknięta za metalowymi drzwiami.