#3 Kiełkujące uczucie

257 19 14
                                    

Obudziłem się sam na szpitalnym łóżku. Nierozumiem czego się spodziewałem przecież miał tylko dotrwać do tego momentu aż zasne-ni mniej ni więcej...
A jednak ból pozostał ,a gorzki smak odrzucenia zatruwał serce, którego na dobrą sprawę nie powinno być.
Dopiero teraz dotarły do mnie wczorajsze wydarzenia. Co mnie poszczeliło by całować Lily?
Szczególnie teraz gdy powoli zaczeła odwzajemniać uczucie Jamesa...
Albo gorzej by iść sam za wściekłym na mnie Jamesem do Zakazanego Lasu?
Ech zdecydowanie za bardzo proszę się o śmierć...
***
Przesunołem znudzonym wzrokiem po tak zwykłym szpitalnym pomieszczeniu, pani Pomfrey jeszcze się nie pojawiła więc nie miałem nawet do kogo się odezwać. O dziwo moje zmętniałe spojrzenie było jeszcze w stanie zabłyszczeć.
Na stoliczku była karteczka.
Szybko sięgnąłem po nią i zacząłem niecierpliwie wchłaniać jej treść.

Severusie! Przepraszam, że musiałem wcześniej wyjść, lecz niestety lekcje wzywają i nawet bohater, który uratował Cię ze szponów mantikory musi w nich uczestniczyć. Piguła powiedziała, że obrażenia są na tyle niewielkie, że już dzisiaj możesz wyjść do dormitorium, spotkamy się mam nadzieje.
Tam w bibliotece otwarto nowy dział o eliksirach na pewno Ci się spodoba.
J. P.

Wiadomość ukryta pod tą oryginalną była wręcz banalnie prosta do rozgryzienia, totalnie nie gramatyczna, ale do odczytania.
Szpony mantikory, pewnie chodzi mu o posąg na trzecim piętrze.
Nie zdążyłem się jeszcze nacieszyć tym, że James nie zapomniał jednak o mnie, a już do pomieszczenia wparowała pielęgniarka.
Zrobiła jeszcze krótkie rutynowe badania i niemal wygoniła mnie na zewnątrz. Było popołódnie, a ja nadal byłem w kraciastej szpitalnej piżamie więc moim pierwszym celem było dormitorium.
Wykąpałem się zmywając ostatecznie z siebie cały bród wczorajszego dnia. Ten psychiczny jak i fizyczny.
James podkreślił p, czyli chciał się spotkać albo o połódniu albo o północy. Osobişcie skłaniałem się w kierunku tej drugiej opcji w końcu sam napisał wcześniej, że został wygoniony na lekcjie.
To znaczyło, że miałem jeszcze całkiem sporo zbędnego czasu do zagospodarowywania.
Na początku chciałem oddać się jakieś książce o eliksirach, ale ich dokładność i perfekcja przy wykonaniu i dobieraniu składników była dzisiaj wyjątkowo przytłaczająca.
Udałem się do biblioteki starannie omijając faktycznie nowy dział o eliksirach i z pewnym wahaniem zacząłem przebierać w romansach.
...
Nigdy nie rozumiałem dlaczego dziewczyny się w nich zaczytują. Teraz rozumiem i to aż za dobrze. Za każdym razem zamiast imienia głównej bohaterki widziałem swoje, a w głowie pobrzmiewał twój głos je wymawiający. Czyste piękno.
Mogłem sobie wyobrazić nas w tylu przedziwnych sytuacjach, a mój uśmiech poszerzył fakt dzisiejszego spotkania.
Czyżby moje marzenia miały szanse się ziścić?
Do umówionego spotkania pozostawało jeszcze sporo czasu biblioteka okazała się doskonałym azylem przed chmarą wyleciałych z lekcji uczniów.
Jej cisza i spokój mieszały się z moimi wątpliwościami skutecznie je kojąc. W godzinach wieczornych będąc zmuszonym ją opóścić, one znowu mnie naszły. Będąc krótko przed ciszą nocną rozpatrywałem wszystkie za i przeciw tak średnio zdając sobie sprawę gdzie zawędrowałem.
Z lekkiego zamyślenia wyrwały mnie pewne podniesione głosy o dziwo rozpoznałem ten Pottera jak i Lily...
Chowając się za kolumną podsłuchiwałem co nie było specjalnie trudne zważając na ich krzyki niosące się po całym korytatarzu.
-Wiedziałam chciałeś mnie tylko zdobyć i odłożyć jak trofeum na twojej gablotce i pomyśleć już chciałam ci się oddać!
- Latałem za tobą jak pies i uwierz pewnie robiłbym to nadal gdyby pewien widok nie zdjął mi klapek z oczu!
-Przecież widziałeś, że to on mnie pocałował...
-A tobie to widocznie nie przeszkadzało, bo nawet nie zwróciłaś uwagi, że od jakiś dwóch minut macie świadka. Lily nie chce być twoim planem b-dodał już dużo spokojniej- szukam osoby, która równie mocno owzajemni moje uczucie. Przykro mi ale mam dosyć twojego lodu.
-Czyli między nami już koniec?-spytała z mimo wszystko załzawionymi oczami.
-Na to wygląda westchnął z zamiarem odejścia i skończenia tej trudnej rozmowy.
-Kto jest tym szczęściarzem?
-Co?-w jego głosie pobrzmiewał autentyczny szok.-Nie wiem o czym mówisz...
-Już ty dobrze wiesz, dzisiaj na lekcjach byłeś taki rozkojarzany. Tylko opierałeś twarz na rękach i wpatrywałeś się w ściane z dużym bananem na twarzy. Na przerwach byłeś istnym akumulatorem dobrej energi.
-Już Ci mówiłem szukam kogoś kto równie, mocno odwzajemni moje uczucie.
-I wygląda na to, że go znalazłeś
-Wygląda na to, że tak.
-Dobra idź już do tej twojej miłości, nam ona chyba nigdy nie była pisana.
-Żegnaj
-Źegnaj...

severusxjamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz