#4-Spotkanie

255 21 11
                                    

Skłamałbym mówiąc, że się nie boje. Teraz mogłem tylko leżeć na łóżku w moim dormitorium i rozpatrywać różne opcje.

Ich rozmowa, dała mi nową nadzieje, że jednak nawet dla takiej szkarady jak ja istnieje happy end...

O swojej brzydocie słyszałem tyle razy, że traktowałem to juz niemal jak moją cechę wyglądu.

Ale właściwie co  było we mnie aż tak odpychającego?

Podszedłem niepewnie do lustra, nie było dla mnie jakoś specjalnie ważnym elementem wystroju łażienki. Prawie z niego niekorzystałem co wsumie pokrywało się z moim podejściem do dbania o moje zewnętrzne ja...

Z pod lekkiej warstwy kurzu na jego gładkiej powierzchni spoglądał na mnie paciorkowatymi oczami węża chłopak. Były czarne. Podobno dosyć rzadkie.

Jego tłuste włosy zdecydowanie potrzebowały wizyty u fryzjera, ale na razie sięgały pach, chociaż trudno to było określić przez to, że były silnie pocieniowane i do ramion sięgały tylko te dłuższe pasma.

Sama twarz była wręcz chorobliwie blada, pod oczami majaczyły fioletowo-różowe sińce, a groteskowy efekt dopełniał garbaty lekko skrzywiony nos. Pamietka po złamaniu, którego nigdy specjalnie nie chciało mi się naprostować.

Jak już mówiłem nie przywiązywałem zbytniej wagi co do mojego wyglądu i wnętrza widać też, bo aniołem zdając się na charakter to ja nie byłem.

***

Moje rozmyślanie przerwało bicie zegara. Za pietnaście Północ, czyli powinienem się już zbierać...Nie lubiałem ludzi spóźniarskich, więc starałem się do nich nie zaliczać, więc maksymalnie cicho ruszyłem w stronę umówionego miejsca.

Byłem prefektem co wsumie dosyć ułatwiało mi tą niełatwą misję, w razie spotkania nauczyciela, bądź co gorsze Filtcha będę mógł się posłużyć tą wymówką.

Po mimo wszystko zamierzam jednak unikać tej opcji w końcu ten woźny jest nieprzewidywaly, jeszcze mnie przejrzy i wyśle z powrotem do dormitorium.

Nie mogę sobie odmówić przyjemności nocnych schadzek z Potterem...Co to to nie..

***

Pare razy niemal czułem jego cuchnący oddech na karku, ale udało się jestem i...moim jedynym towarzyszem jest ten posąg mantikory.

Podszedłem do niego trochę bliżej. Wpatrując się w wysunięte szpony pół lwa-pół orła, rozmyślałem czemu Potter wybrał akurat to miejsce.

Korytarz był w kszałcie litery L więc ryzyko zdemaskowania było ogromne, więc dopytuje znowu czemu wybrał, akurat to cholerne miejsce, a nie którekolwiek z kilkudziesięciu innych bezpieczniejszych.

Znał on Hogwart jak własną kieszeń, krążyły nawet uzasadnione plotki, że znał go lepiej niż sam Dambyldore.

Czyżby chciał, żebyśmy się wsypali?

Nie, to przecież jemu też by było nie na ręke, ale jego tu nie ma.

Jestem ja i grasujący w pobliżu Filtch.

Spojrzałem na zegarek: 00;14

był spóźniony niemal kwadrans więc śmiało mogę uznać, że mnie wystawił.

Nie przyszedł, a dał nadzieje. Niech Cię cholera Potter!

Bo bardziej od spóźnialskich nienawidzę kłamców!

Ta miłość jest cholernie toksyczna i widocznie jednostronna.

Z nieodzewnym żalem ruszyłem w kierunku dormitorium.

severusxjamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz