Ciemność...Ulecz mnie jeśli umiesz

215 13 13
                                    

Ciemność spowiła mój świat, zaciskając na mne palce. Odejdź mówie, choć jeszcze nie tak dawno zaklinałem by do mnie przyszła. Wewnętzna siła przetrwania, czysto ludzka cecha, której nawet ja nie moge sobie odmówić.

Czarodziej, czy mugul. Ghul, trol i wampir. Wszystkie magiczne i niemagiczne stworzenia chcą żyć i przerzyć te życie jak najlepiej. Jednak...nie wszyscy umiemy.

Takiemu po prostu kolokwialnie mówiąc głupiemu trolowi nie jest specjalnie dużo do życia potrzebne, at to troche jedzenia, miejsce do spania i schronirnia, kawałek szaty do przywdzinia w zimne wieczory, może być nawet ktoś do towarzystwa. Czego chcieć więcej?

Im bardziej złożona istota, inteligentniejsza, obeznana z najnowszym technologiami, badaniami, wymaga więcej, to czego jej brak stara sie sobie w jakiś sposób zapewnić.

Potrzebujemy bezpieczeństwa, miłości, bliskości, wspólczócia, rozmowy, lub po prostu kogoś przy boku by z tobą pomilczał.

Jednak ja to już wszystko wiedziałem...aż za dobrze, poświęcając zdecydowanie zbyt dużą częsć mojej marnej egzystencji tym i innym bezsennsownym pytanią.

I wiedziałem, pomyłka nadal wiem, że sam sobie nie poradze. Okrywające mnie cienie może rozproszyć tylko ktoś inny, ktoś komu zaufam na tyle, by go wpóśćić do środka tej niezdobytej wieży...

Jednak to za trudne...jest za późno.

Biała róża utoneła w czerwieni, ale i ona juz zdążyła zblaknąć. Nic nie jest w stanie już ukryć jak bardzo jest zniszczona i ubrudzona. Rdzawa krew już nie hipnotyzuje, jest tylko niechlujną łatą, przyszytą okiem niewprwionego krawca.

Odejdź

Przyjć

  Zostań,

Odejdź,

Wyjdź

, Kocham

Nienawidze,

Jestem,

Nie ma mnie...

Utonołem we własnych łazach.

Bo jestem żałosny.

***

Światło przebłyskiwało przez zamknięte powieki budząć sklejone ze snu oczy. Czyli coś jednak jest po tym  życiu, kto wie może ten bezsens jaki praktykowałem od mojego chrztu ma jednak jakąś korzyść. Choć i tak nie licze na ułaskawienie, bo cięższa jest jedna wina od tej całej szopki przed nią i pomniej.

Czułem się lekko. Byłem teraz niematerialnym bytem i przywileje rozpaczy o dzisiejszy dzeń i moją egzystencje zostawiłęm tam dalej na dole w ciemności.

Jedyne co przytrzymywało tą przeźroczystą powłoczke były właśnie wspomnienia, przyzwyczajenia, żałośc, złość i smutek. Ciężki depresyjny napój był zbyt trudny do przełknięcia więc utzrzymywał się gdzieś między głową , a sercem, zatrówając jedno i drugie już samymi swoimi oparami.

Wiedziełem, że jeśli nie pozostawie przeszłości za sobą to te drzwi u góry choć pozostaną zawsze kuszacą otwarte to i tak nie zdołam do nich dolecieć.

Bo za ciężka jest dusza splaminona grzechem.

Bałem się, sam nie wiem czego w końcu tak przerażającą ciemnośc pozostawiłem za sobą...a jednak ten spokój, cisza i blask był zwodniczy. Doskonale wiem, że te pozytywy to nie wszystko co jest w stanie zaoferować ten śwait .

Pomimo wiszącego w powietrzy lęku, zdołałem z lekkim mlskiem otworzyć zmęczone powieki. Nie powiniem już ich chyba tak nazywać bo nie było już czego. "Otwarciem" mogłem nazywać jedynie tak jakby zgode mojej duszy na widzenie.

Nie było sensu mnie zmuszać, ani jakiejkolwiek innej, w końcu i tak ulegniemy. Zerwiemy owoc poznania zakosztując naszej ciekawości by w niedalkiej przyszłośći zapłacić za nią nie raz większą cene niż zdołalibyśmy dać.

Otaczała mnie mleczna biel, niekończące się pole jej przeróżnych odcieni. W niektórych miejscach była lekko sszarzała, gdzie indziej bardziej wpadająca w lodowy błękit bądź pastele.

Spokój był czymś czego nie było mi w najbliższym czasie dane zaznać na tym ziemskim padole. Wiele razy go pragnołem, ale...tak po ludzku, przemieszanego z czymś niebezpicznym dajcym dreszczyk emocji by potem zaapilkować sktrzykawke bezpiczeństwa.

Na kłopoty podnoszące ciśnienei nie mogłem narzekać, ale to właśnie z tą późniejszą stabilnością, opieką był problem.

Wmawając sobie, że tego niepotzebuje przysporzałem sobie jeszcze więcej przykrości i chociaż wiele razy pragnołęm niemal histerycznie czystej nudy i powatarzalności w domowym zaciszu...ten spokój był inny...zimny, chłodny, wyrachowany i twardy tak, że nawet moje bezcielesne ciało przeszedł mimowolny dreszcz tak jakby rzeczywiście temperetura spadła.

Przeczuwałe, że coś się zblirza i niespodziewanie nocna rana na plecach znowu zapiekła. A ja zapragnołem znowu się skulić i rozpłakać, pozwolić sobie na ten tylko ludziom nadany przywilj i ku mojemu zdziwieniu tak też się stało. Może to tylko insynuacja mojego mózgu, tylko kolejne wierutne kłamstwo w moim nie-życiu.

Wytarłem łze bezbarwnym bytam, który już powoli formował się w coś cielesnego na wzór tamtego pozostawionego na ziemi ciała.

Po pomieszczeniu pozornie bezścian rozległo się drapanie, a przygaszona biel dygotała pod karzdym jego chrapliwym piskiem. Wycie, chrząkanie, a nawet odgłos skapującej śliny, dopiero teraz odczułem jak cieńkie są te ściany.

Mogłem tylko czekać, nieruchomo bez oddechu. Modląc sie by znana mi już technika i tym razem ochroniła martwego.

Czego się boje?

W końcu śmierć juz nadeszła?

Co może być gorszego?

Nagłe wycie wstrząsło pomieszczeniem, a na ścianach zaczeły powstawać rysy, zatkałem uszy z bólu, nadal niezdolny do jakiej kolwiek obrony czy w moim przypadku najedno wychodzącej ucieczki.

Po prostu stałem, zapłakany, przerażony, ponownie tak słaby jak kiedyś...

Ostanie plamki bieli zaczeły przygasać, a drapanie przybrało na sile. Odłamki szklanych ścian odpadały jeden za drugim ukazując tylko bezdenną ciemność...

severusxjamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz