Rozdział 2 Początek nieporządku

33 0 0
                                    

Postać w aucie zaciągnęła ręczny hamulec.

-Dobra! O co gramy.

Kiedy zadała to pytanie ja już byłem kilka metrów przed nią! To trochę dziecinne, ale poprostu było to coś co mnie i jej sprawiało przyjemność.

-Kupujesz mi dziś kawę. Na razie karotka!

Cały mój organizm pracował ze zdwojoną siłą. Mimo to udało jej się mnie dogonić. Zachodziłem jej drogę, ale ona odbiła się od boku ciężarówki i wskoczyła w moje pole widzenia. Zasłoniła sobą cały obraz jaki miałem przed oczyma. Zrobiła to tak delikatnie, że nawet nic nie było słychać. Teraz ona blokowała mi możliwość wyprzedzenia jej. W pewnym momencie byliśmy na równi obok siebie. Do komisariatu została już tylko jedna ulica.

- Widzę, że tracisz siły!

- Dopiero się rozgrzewam!

Wypowiedziawszy to zdanie znacznie przyśpieszyła i wyprzedziła mnie o jakieś pięć do siedmiu metrów. Pomyślałem sobie, że trudno już. Najwyżej postawie jej tą kawę. Wszystko działo się spokojnie do chwili kiedy usłyszałem dość głośny dźwięk przyśpieszającego samochodu. Popatrzyłem na lewo. Mały Niebieski Jeep jechał prosto w stronę Judy. Ona go nie widziała. W jednej chwili serce mi stanęło. Odpoczęło zanim nagle gwałtownie przyśpieszyło. Poczułem w ciele siłę jakbym wcale wcześniej nie biegał, a chodził. Z całej siły przebierałem łapami. Samochód był coraz bliżej Judy! Biegłem co sił w nogach. Nie byłem w stanie nic powiedzieć. Głos zamknął się we mnie. Głos krzyczący: Judy uważaj, samochód! Nie byłem w stanie go wydobyć. Judy znalazła się na ulicy. Kilka małych wróbelków spoglądało na rozpoczynającą się tragedię. Kierowca nie zwolnił. Zszedłem do parteru. Obie pary łap obijały się jak piłka od twardej nawierzchni. Zimno płyt chodnika przeniosło się na moje kończyny. Samochód był parę metrów od Judy. Podmuch spowodowany pędem samochodu spowodował, że kwiaty na małej grządce niedaleko od Judy zaczęły uginać się. Z przerażenia Judy stanęła na drodze jak wryta. Kierowca za późno ją dostrzegł. Judy widziała białka oczu kierowcy, który miał niechcący przyczynić się do jej śmierci. Jej oczy przeniknęły do duszy nierozważnego kierowcy. Przerażenie było w całej naszej trójce. Wiedziałem, że nie dam rady dobiec, więc wykonałem skok. Moje ciało ułożyło się instynktownie w opływowy kształt. Moja głowa dotknęła czoła Judy, a moje ręce objęły jej smukłe ciało. Małe włoski na mej skórze wtopiły się w jedną integralną całość z tymi na jej czole. Odbiłem się na tyle mocno, że udało mi się wylądować z nią w rękach dwa metry od ulicy. Chodnik zdarł nieco skórę na moich dłoniach, ale adrenalina spowodowała, że byłem na to obojętny. Liście od wietrzyku jaki wytworzył mój skok rozsypały się dookoła nas. Popatrzyłem na Judy. Jej wielkie oczy przez chwilę były pełne przerażenia. Fiolet jej oczu zasłonił źrenice. Chwilę później jednak uspokoiła się. Popatrzyła na moje ręce. Wzrokiem prześledziła całe moje ciało by w końcu rzucić go na mą twarz. Nasze oczy się spotkały. Zieleń zagrała z fioletem. Położyła łapę na mojej dłoni. Była taka ciepła jak piecyk. Wtuliła się w moje chude ciało.

- Dziękuję Ci Nick.

- Nie ma za co, ale to ty mi stawiasz kawę.

- Co, Ej!

- No tak.

- Ale byłam przed tobą!

Zrobiłem najbardziej sarkastycznie spojrzenie jakie umiałem.

- No dobrze Nick. Ale pogadamy o tym na komisariacie.

- Karotka nie wymigasz się!

Z auta wysiadł gepard. Ten sam co niemal przed chwilą nie potrącił Judy.

Zwierzogród/Zootopia Alternatywna kontynuacja.Where stories live. Discover now