It's alright to feel hurt~Morgenzauer

1.1K 107 175
                                    

Gregor nigdy nie widział jego łez. Przez wiele lat ich znajomości, nigdy nie był załamany. Zawsze starał się pocieszyć każdego.

Był jak skała, twardy na wszystko. Czasem chciał być taki jak on. Chciał zapomnieć o uczuciach, które tak wiele razy brały górę. Złość, bezsilność, gorzki smak porażki. To bolało. Rzadko pojawiały się również radość i szczęście.

Tak naprawdę to wszystko było maską, nic nieznaczącą iluzją, a Gregor przekonał się o tym wszystkim pewnej styczniowej nocy, kiedy część jego marzeń legła w gruzach.

Innsbruck odkrył wszystkie karty i pokazał prawdę.

*******

Po pierwszej serii Gregor prowadził. Był niezwykle zadowolony ze swoich skoków, jednak wiedział że nie ma, co chwalić dnia przed zachodem słońca.

Młodziutki Niemiec niebezpiecznie deptał mu po piętach. Druga seria. Wiedział, że musi się skupić. Długi lot, lądowanie z telemarkiem, to jedyny sposób na zwycięstwo. Niestety coś poszło nie tak. Wiatr tego dnia był dla niego okrutny, zwiał go jak papierowego ludzika. Upadł. Mógł zapomnieć o jakiejkolwiek wygranej. Powrócił ból.

Czuł się źle, gdy patrzył na młodziutkiego Niemca stojącego na najwyższym podium. To mogło być jego miejsce.

Spuścił głowę. Nie chciał, by świat zobaczył jego łzy. Nagle poczuł czyjeś ramiona oplatające go w pasie. Niepewnie odwrócił głowę w bok i zauważył Thomasa, przyglądającego mu się z troską.

-Kiedyś ty będziesz tam stać. Obiecuję ci to -wyszeptał spokojnym głosem wprost do jego ucha.

Gregor nieznacznie uśmiechnął się na jego słowa. Kochał w nim to pozytywne podejście, którego tak często mu brakowało.

Po dekoracji udali się do hotelu. Pokój jak zwykle dzielił z Thomasem, który gdzieś zniknął.

Schlierenzauer wiedział, że nie powinnien tego robić, ale inaczej nie potrafił poradzić sobie z problemami. Szybko poszedł do łazienki, zamknął drzwi na klucz, wyciągnął żyletkę i odsłonił swoje poranione nadgarstki.
Już po chwili na jego skórze pojawiły się nowe cięcia, a na podłodze znajdowała się dosyć spora plama brunatnej krwi, która idealnie kontrastowała z białymi kafelkami.
To było jego ukojeniem, sposobem na to, aby zapomnieć.

Nagle usłyszał jego głos.

-Gregor gdzie jesteś?

-W łazience - wyszeptał słabym głosem.

-Młody wszystko w porządku?
Gregor ponownie tego dnia usłyszał troskę w jego głosie.

-Tak, tak zaraz wyjdę.

Szybko wytarł krew z podłogi i założył bluzę na swoje ramiona .

Gdy wyszedł poczuł na sobie uważne spojrzenie Thomasa.

-Płakałeś? - bardziej stwierdził niż spytał.

Gregor jedynie wzruszył ramionami. Chciał spać. Chciał pogrążyć się w krainie snów, gdzie wszystko było takie piękne i kolorowe, a Morgenstern mu na to pozwolił.

Przebudził się o 2 w nocy. Czuł obecność Thomasa, leżał za nim i delikatnie go obejmował, nagle usłyszał jego cichy szept.

-Oh mój mały, nawet nie wiesz jak ciężko było mi na ciebie patrzeć. Ten twój smutek rani moje serce. Wiem, co robisz w łazience. Znalazłem w niej ostatnio zakrwawioną szmatę. Powinnienem ci pomóc, ale nie potrafię. Wiem, że takim zachowaniem cię niszczę, ale ja po prostu boję się, że jak ktoś się dowie to znikniesz. Bez ciebie nie dałbym rady. Zauważyłem, że to wszystko mnie przerasta mój mały. Już nie potrafię udawać tak dobrze. Wiesz? Będę ojcem, każdy na moim miejscu, by się cieszył, ale nie ja. Ja nie kocham Kristin. Gdybyś wiedział, co czuje. Dlaczego musiałem zakochać się akurat w tobie? Młodym chłopaku, który nie radzi sobie ze swoimi problemami. Tak się czasem zastanawiam, co się stanie kiedy zakończę karierę? Co zrobisz? Nie dogadujesz się z nikim z drużyny, drażnią cię, boję się o ciebie. Nawet nie wiesz jak mocno, myśl o tym że mogę cię stracić boli jak żadna inna.

Gregor słyszał jego drżący głos. Na swoim karku poczuł coś mokrego. Czy to były łzy? Czy wielki i niezwyciężony Thomas Morgenstern płakał?

Schlierenzauer odwrócił się w jego stronę i spojrzał w te przerażone oczy, które tak bardzo chciały ukryć niedawno wypowiedzianą prawdę.

Widział te łzy spływające po jego policzkach i zrozumiał, że on nigdy nie był aż tak twardy.

-Thomas, ja...- nie wiedział, co powiedzieć.

-Pokaż mi to - powiedział i wskazał na jego nadgarstki.

Młodszy niepewnie ściągnął swoją bluzę, która była swoistą ochroną.

Spojrzał na te wszystkie rany, a potem na twarz Thomasa, z której mógł wyczytać tak wiele emocji.

-Ja, ja nie spodziewałem się, że tego jest aż tyle - jąkał się, płakał, był w rozsypce.
Jego miłość życia się okaleczała, a on nie wiedział co ma robić. Mur zaczął się kruszyć, ból zaczął powracać. Nie chciał tego. Nie chciał przy nim płakać, pokazywać, że jest zraniony. Obiecał sobie, że on nigdy nie zobaczy jego łez, miał być twardy dla niego, ale teraz jego tarcza zaczęła się kruszyć. Zaczął upadać. Chciał uciec, nie chciał pokazywać mu swoich obaw, zwyczajnie w świecie bał się.

Gregor spojrzał na niego. Teraz miał widoczne wszystkie jego uczucia, nie było już tej maski. Innsburck odkrył prawdę.

- Thomas ja nie wiedziałem. Ja tak bardzo cię przepraszam - mówił bliski rozpaczy Gregor.

- Kotku nie masz za co przepraszać - powiedział Thomas, który nadal płakał.

-Mam. Doskonale wiesz, że mam. Dlaczego nie zauważyłem, że cierpisz? Martwiłem się tylko o siebie i swoje problemy, a ty mnie pocieszałeś, stałeś przy moim boku. Sam, jednak nie pokazywałeś żadnych uczuć. Dlaczego Morgi? Dlaczego? - szeptał na skraju załamania Gregor.

-Nie chciałem byś na to patrzył, byś widział mój ból. Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś kruchy. Ja muszę być silny, dla ciebie. Od dziecka uczono mnie, że nie mogę płakać, pokazywać światu jak jest źle. Wmawiano mi, że trzeba iść z podniesioną głową, nie przejmując się zdaniem innych - mówił Thomas i delikatnie przytulał do siebie tą kruszynkę, jeszcze chłopaka. Tak Gregor był jeszcze taki niewinny, on nie chciał tego niszczyć.

-Thomas o czym ty mówisz? To w porządku czuś się zranionym i dzielić się tym ze światem. Przecież każdy czasem płacze. To jest w porządku, gdy będzie źle powiedz mi o tym, wyrzuć to z siebie, nie tłum w środku - mówił Gregor i uważnie wpatrywał się w jego oczy.

Thomas przytulił go do siebie jeszcze mocniej.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam słońce. Ja ...- nie wiedział czy to odpowiedni moment, czy on był na to gotowy.

-Dokończ - powiedział łagodnie Gregor.

-Kocham cię - wyszeptał zawstydzony. Bał się jego reakcji. Odrzucenia, jednak nic takiego się nie stało.

Gregor delikatnie położył dłonie na jego torsie i wpił się w jego usta.
Thomas zareagował natychmiastowo. Swoimi dłońmi otoczył jego biodra i przyciągnął bliżej, tak że młodszy leżał na nim całym swoim kruchym ciałem.

Gdy już zabrakło im powietrza oderwali się od siebie.

-Czy to znaczy? - spytał niepewnie Thomas.

-Tak kocham cię głuptasie - powiedział z szerokim uśmiechem Gregor i ponownie tego dnia wpił się w jego usta.

Ta noc była przedsmakiem pięknej przygody. Ich miłość zaczęła rozkwitać. Gregor odstawił żyletkę w bok, Thomas starał się pokazywać wszystko co czuje, nie ukrywając niczego. Żyli jak w bajce, która nigdy nie miała końca.

One shots cz.2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz