Nie ma cię już miesiąc, od trzydziestu dni leżysz pod ziemią, twoje zimne ciało styka się z dekiem trumny, w której cię pochowano, to dziwne uczucie.
Przez ten czas niewiele się zmieniło. Mam problemy ze snem, dosłownie wszystko przypomina mi o tobie. Droga do mojej szkoły, którą przez kilka lat przemierzaliśmy razem, trzymając się za ręce, sam budynek, w którym przeżyłem tak wiele chwil z tobą, nawet mój pokój przywołuje tak wiele bolesnych wspomnień.
Przechodząc przez park zauważyłem Karla, siedzącego na naszej ławce, nie wiem czy wybrał ją nieświadomie, może wspominałeś mu o niej? Nie mam pojęcia.
Samo patrzenie na niego wydaje mi się bolesne, w końcu to on miał cię przez ten ostatni rok, on cię kochał, a ty kochałeś jego. Cholerna prawda. Staram się go obejść tak, by mnie nie zauważył, niestety malutka gałązka postanowiła mnie zdradzić.
-Andreas zaczekaj! - krzyczał, a ja starałem się liczyć do 10, w końcu to moja ulubiona liczba parzysta.
Odwróciłem się i zauważyłem, że wyglądał równie beznadziejnie, jak ja. Jego podkrążone oczy, blada skóra i drżenie rąk zdradzały wszystko. Miał problemy, tak jak ja, obaj nie radziliśmy sobie z twoją stratą.-Tak? - starałem się, by mój głos niczego nie zdradził.
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
To chyba normalne, nie miałem takiej potrzeby, nie chciałem rozmawiać z gościem, który przekreślił moją wspólną przyszłość z tobą, facetem, który odebrał mi moją pierwszą miłość.-Wiem, że jego nie ma, ale...
To nie było odkryciem Stephi.
-Karl, ja nie wiem czego ode mnie chcesz. Dajmy temu spokój, tak będzie dla nas lepiej - starałem się odejść od niego, ale on nie dawał za wygraną i mocno chwycił mnie za nadgarstek.
-Nienawidzisz mnie?
To było dziwne pytanie. Wiem, że chciałeś byśmy się zaprzyjaźnili Stephi, ale nie było takiej możliwości, dwóch chłopaków, która kochała cię nie mogła być w dobrej relacji, każdy z nas miał inną cząstkę ciebie.
-Nie, nie nienawidzę cię - mówiłem zgodnie z prawdą. Mimo, że mi cię zabrał, nie mogłem go nienawidzić, w końcu cię uszczęśliwiał, byłeś w tym wszystkim najważniejszy.
-W takim razie pozwól mi z tobą porozmawiać.
Zamarłem, nie chciałem z nim spędzać czasu, ale zrobiłem to dla ciebie Stephi, chciałbyś tego.
Nie wiem, czy byłeś z nim tu kiedyś, ale on wybrał tą samą ścieżkę, którą przechadzałeś się ty. Spojrzałem w lewo, był tam.
-Jego ulubiony domek na drzewie, w dzieciństwie nasza baza, a później gdy dorośliśmy miejsce naszych schadzek - wskazałem na ogromną brzozę, mój głos brzmiał tak pusto i beznamiętnie, a sam Karl pokiwał głową przybierając na twarz jakąś maskę, której nie potrafiłem rozszyfrować. Nie znałem go. Szliśmy w ciszy, nie wiedziałem jaki temat mogę z nim poruszyć.
-On... Pamiętam gdy mówił mi, jak bardzo uwielbia Monachium, spacery, tęsknił za tym, miał tu w końcu wszystko, chciał wrócić, ale nie pozwoliłem mu na to. Byłem pewien, że cię tu spotka, byłeś za mocnym konkurentem, wygrywałeś to z przewagą - Karl patrzył w jeden punkt, a w ręku miętolił niewyprasowaną, kraciastą koszulę.
-Ale wybrał ciebie - westchnąłem.
-Sam doskonale wiesz, że byłem tylko chwilą, czymś co miało minąć. Ty miałeś być jego przyszłością - płakał.
Zawsze miałem nieodpartą ochotę pocieszenia każdego, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę i tak było tym razem. Niezdarnie objąłem go ramionami, a on płakał, chyba właśnie tego potrzebował, gdy już się uspokoił na tyle, że był w stanie unormować oddech pokazał mi coś bardzo osobistego, coś mojego, intymnego, coś co nie miało nigdy wyjść na światło dzienne, w końcu to było nasze. Zdenerwowałeś mnie tym Stephanie, nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło, ale postanowiłem się na tobie zemścić. Zaprowadziłem Karla do domu, gdzie pocałowałem go i pozwoliłem mu zrobić ze mną, co zechce, on pragnął bliskości, a ja chęci odegrania się na tobie. Coś nie wyszło. Rano obudziłem się z ogromnymi wyrzutami sumienia, Geiger spał po drugiej stronie łóżka, zaraz po wszystkim nawet mnie nie dotknął, w końcu nie był tobą. Ty trzymałeś mnie ciasno, tak jakbym miał zaraz uciec, mimo że takie myśli nigdy nie krążyły po mojej głowie, w twoich ramionach było mi wspaniale. Spoglądam na blondyna, co w nim widziałeś? Szukałeś w nim mnie, czy rozpaczliwie pragnąłeś kogoś, kto będzie moim całkowitym przeciwieństwem?
Mam wrażenie, że rozmowa z tobą jest czymś głupim, ale jest to chyba mój jedyny sposób, by nie zwariować, rozumiesz Stephi?
Zawsze mnie rozumiałeś, twoje rozpaczliwe szukanie wyjątkowości w mojej osobie było rozczulające, zawsze starałeś się znaleźć pozytywy, w nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. A teraz? Co takiego byś wymyślił? Jak zinterpretowałbyś swoją własną śmierć?
Przepraszam cię, nie powinnienem zadawać takich pytań.
Zauważyłem, że Karl zaczął się wybudzać ze snu, miejsca wyobraźni, które pozwoliło mu się skryć na kilka godzin w swoich ramionach.
-Do tego nigdy nie powinno dojść - słowa te skierowałem do niego, w chwili gdy otworzył swoje oczy, były brązowe, zupełnie inne niż te moje. Lubiłeś w nie patrzeć? W moich widziałeś błękit nieba, co takiego przypominały jego oczy?
Dlaczego mam tak wiele pytań do ciebie? Dlaczego zostawiłeś mnie bez żadnej odpowiedzi? Dlaczego Stephi?
Karl wyszedł, nasze pożegnanie było dosyć nieudolne. Nie chciałem się do niego zbliżyć. Miałem świadomość, że los jeszcze wiele razy złączy nas ze sobą, ale następnym razem już nie przekroczę tej granicy między nami.
Minął miesiąc, dwa tygodnie i trzy dni, nadal nie potrafiłem się pozbierać. Pewnego ranka o przeklętej, nieparzystej godzinie 9 usłyszałem silne pukanie do drzwi, zniechęcony udałem się na dół, by sprawdzić, kto aż tak bardzo pragnie się ze mną spotkać.
To był Richard, nasz kumpel, twój kumpel, dla mnie Richard....
Wiedziałem, że zdawałeś sobie z tego sprawę, Freitag był moim pocieszycielem, kimś kto zastąpił mi ciebie, był jak Karl, kimś kto miał być chwilową teraźniejszością.
Patrzył na mnie smutno, nie odzywałem się do niego od czasu, gdy dowiedziałem się o tym, że nie żyjesz. Czułem się jak egoista, w końcu on też przeżywał żałobę, a na dodatek....
Nie wiem Stephan, jak mam to traktować w końcu byłeś z Karlem, ale podczas jednej z rozmów kazałeś mi na siebie czekać, Richi nazwał cię wtedy dupkiem, uważając, że nie masz prawa tak mówić, kilka razy się z nim przespałem i za każdym razem czułem się, tak jakbym cię zdradził, to nie było miłe uczucie.
Tego dnia, gdy umarłeś zadzwoniłem do ciebie, ty zawsze opowiadałeś mi o swoim związku z Karlem, dlatego i ja postanowiłem się zwierzyć tobie na temat mojej relacji z Richim. Starałeś się zgrywać pozory, ale ja słyszałem jak twój głos drżał ze złości. Przykro mi to mówić Stephi, ale nie miałeś prawa tak robić, nie mogłeś oczekiwać ode mnie, że zawsze będę trwać sam i czekać aż łaskawie znowu się pojawisz, tego dnia powiedziałem ci, co o tym wszystkim myślę, rozłączyłeś się zdenerwowany, a kilka godzin później zadzwoniła do mnie twoja matka z wiadomością, że nie żyjesz.
Mój świat legnął w gruzach, a teraz odradza się na nowo, proces ten trwa, pomaga mi w nim Richi, który jest bardzo cierpliwy i wytrwały, zaczyna między nami iskrzyć, ale mimo to nigdy nie zapomnę o tobie, byłeś za bardzo niezwykły, przede wszystkim byłeś tym pierwszym i tym, co miał być jedynym.
Niestety, niewiele teraz mam z ciebie, zostawiłeś mi tylko przeszłość.