Postanawiając się nie śpieszyć i na spokojnie poukładać myśli poleciałam razem z Natashą, Clintem i Stevem w quinjecie.
- Em.. Lilith? - powiedziała przysiadając się do mnie Natasha. Wcześniej razem z Bartonem prowadziła wcześniej wspomnianą maszynę latającą. - Ja.. chciałam Cię przeprosić. Nie powinnam oceniać książki po okładce. Po prostu gdy zobaczyliśmy cię z Lokim wtedy w celi.. od razu pomyślałam że trzymasz jego stronę.
- Rozumiem cię doskonale. Aktualnie i ja muszę sobie z nim wyjaśnić parę rzeczy. Zastanawia mnie tylko dlaczego aż tak mnie krzywdzi. Chce żebym trzymała się jak najdalej od niego, a dobrze wie że jest dla mnie jak tlen. Potrzebny do życia i normalnego funkcjonowania. Szczerze mówiąc odkąd spadł w przepaść przespałam może 10 nocy. - odparłam splatając ze sobą ręce i spuszczając głowę.
- Przykro mi. Teraz rozumiem twoje zachowanie. - odparł kładąc mi rękę na ramieniu. - Zapewniam cię gdybyś chciał pogadać możesz przyjść z tym do mnie i nie dusić niczego w sobie. - dodała uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam jej gest po czym Rudowłosa wróciła z powrotem za stery samolotu.
Gdy w końcu dotarliśmy do Nowego Yorku z daleka zobaczyliśmy portal nad wieżą Starka. Co najgorsze wylatywały z niego istoty które nie przypominały żadnej ze znanych mi ras. Nie ukrywając byłam przyzwyczajona do wojny. Nie raz walczyłam u boku Thora i Lokiego, ale to co zobaczyłam tym razem nie przypominało żadnej z bitew które stoczyłam. To była czysta rzeź na niewyszkolonych cywilach. Z daleka zobaczyłam Jego. Stał na środku balkonu Stark Tower z uniesioną głową. Na jego głowie spoczywał nieodłączny rogaty hełm a peleryna powiewała na wietrze. Dumnie unosił swoje berło do góry w geście zwycięstwa. To nie był mój Loki. Ta jego maska zaczynała coraz bardziej mnie wkurzać.
- Zabieramy się stąd. Idziemy walczyć! - rozkazałam na co wszyscy jednogłośnie ruszyli za mną do wyjścia. Przekształciłam się w ognistą mnie w międzyczasie dołączył do nas Thor i Tony. Zabijanie tych dziwolągów sprawiało mi olbrzymią przyjemność. Coraz bardziej wkręcałam się w wir walki.
- Przenoszę imprezę do was. - usłyszałam głos starka w słuchawce dousznej. Po chwili zza zakrętu wychyliła się zbroja Iron Mena a za nią leciał olbrzymi obcy stwór. Jego ciało było pokryte metalowymi łuskami. Przeskanowałam jego ciało i nie znalazłam żadnego słabego punktu. Rzucałam w niego ognistymi kulami starając się trafić w paszczę wroga. Większość trafiała do celu ale niewiele to dawało. - Czy ktoś ma jakiś pomysł? - spytałam na co o dziwo odpowiedział mi głos Bannera stojącego za moimi plecami.
- Ja mam. - odparł po czym na niego spojrzałam.
- Jesteś tego pewien? - spytałam na co pokiwał głową. Obok mnie pojawił się Steve.
- Jak chcesz mogę coś zrobić żebyś był zły. - powiedział na co Bruce uśmiechnął się.
- Zdradzę wam sekret. Ja zawsze jestem zły. - powiedział przemieniając się w Hulka i jednym ciosem w głowę powalając bestię. Podleciałam do niej. ie wyczuwałam jej energii.
- Brawo Hulk. Oby tak dalej. - pochwaliłam go a ten zaryczał w geście zwycięstwa po czym pobiegł likwidować inne bestie. Ja natomiast byłam pełna energii jak nigdy dotąd. Czułam że ognista poświata która otaczała moje ciało jest tak mocna że nic by jej nie przebiło. Ta moc była tak wielka. Nie wiedziałam czy będę w stanie utrzymać ją w ryzach. Czułam się niepokonana.
- Czy wszyscy mnie słyszą? Zaraz go zamknę! Zaraz zamknę portal. - usłyszałam w słuchawce głos Nat, kiedy wściekle pozbawiałam życia najeźdźców. - Nie czekaj! Leci na nas atomówka będzie tu za półtorej minuty. Ale już chyba wiem co z nią zrobię - tym razem odezwał się Tony.
- Czyś ty postradał zmysły?! Tony nie możesz tego zrobić! Możesz stamtąd nie wrócić! - wykrzyknęłam powalając bez życia następne ciała kosmitów.
- Spokojnie Lil wrócę. Mam nadzieję. - odparł Stark lekko mnie uspokajając.
- Wróć bo inaczej dostaniesz ode mnie pośmiertne manto! - pogroziłam.
- Tak jest śnieżynko! - zaśmiał się ale wyczułam w jego głosie obawę.Widząc jak znika w portalu wstrzymałam oddech nadal zabijając najeźdźców. Po chwili każdy z nich zaczął padać martwy. Czyli plan Starka zadziałał. Podleciałam w stronę portalu. No dalej Tony. Dasz radę! Nie to nie może być prawda. Nie on.
- Zamykaj! NATASHA! - zarządził Kapitan. Po chwili portal znikł a z niego w ostatnim momencie wynurzyła się zbroja Iron Mena. Chwila ale ona cały czas spadała. Nie myśląc za wiele złapałam ją w locie i przeniosłam na ziemię. Zdjęłam szybko jego maskę. Po chwili dołączył do mnie Thor i Hulk. Nie wyczuwałam energii Starka. To niemożliwe. Hulk zaryczał wściekle a ja w tym samym czasie wyczułam energię Tonego.
- Czyli co wygraliśmy? Hura! Kto idzie na kebaba? Jest tam jedna fajna knajpka za rogiem. - powiedział brązowowłosy na co się zaśmiałam. - Najpierw trzeba zająć się Lokim. - powiedział z powagą Thor.
- To na kebaba potem. - odparł Stark mniej entuzjastycznie.
- Gdzie on jest?! - spytałam cała w furii Thora.
- No.. w wierzy Tonego. Na najwyższym piętrze. Chyba. - odparł spokojnie aby mnie nie urazić. Temperatura mojego ciała wzrosła do maksimum. W jednej chwili znalazłam się w wierzy Tonego. Ujrzałam tam Lokiego leżącego na podłodze. Podleciałam do niego. Miał rozciętą wargę i czoło. Jego przegraną potęgowały potargane brudne włosy i porwane szaty.
- I co było warto?! Musiałeś!? No a jakże by inaczej! A jakbym zginęła?! Dobrze wiedziałeś że stanę do walki! Co byś wtedy zrobił?! - pytałam krzycząc na niego jak opętana. Na jego twarz wszedł strach i smutek. Po jego policzku popłynęła jedna samotna łza.
- Umarłbym. Sam bym się zabił bo nie potrafię żyć bez ciebie. Robiłem to wszystko dla ciebie. Dla nas. Ja... przepraszam. Z całego mojego lodowatego serca przepraszam cię Lilith. - powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej. Po jego policzku spłynęła kolejna łza. Nigdy nie widziałam jak płakał. Nigdy nie przy mnie. Otworzył się przede mną. Mój Loki cały czas tu jest. Nadal byłam na niego zła, ale wiedziałam co go czeka i on chyba też. A to że Odyn dał mi posadę kata abym mogła wyrzucić z siebie swoje emocje na więźniach... nie. NIE! KURWA NIE!!! Loki nieświadomie zadał mi teraz jeszcze więcej bólu.
- Lil? Co ci jest? - spytał troskliwie patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi szmaragdowymi oczami, które tak kochałam.
- Czemu życie zawsze daje mi w kość! - wykrzyknęłam po czym po moich policzkach popłynęły krwiste łzy. Z wyczerpania psychicznego nieświadomie zmieniłam się w moją Asgardzką postać. Upadłam na kolana nie panując nad swoim ciałem. Loki szybko się do mnie przybliżył przytulił mnie do swojej piersi nie patrząc na to co się dzieje dookoła nas. Moje krwiste łzy plamiły jego już i tak zniszczone ubrania, a ja nie mogąc się opanować objęłam jego szyje ramionami aby być jeszcze bliżej niego. Brakowało mi jego zapachu. Zimnego dotyku na mojej talii. Jego bliskości. Moje uczucia potęgowało to że Laufeyson głaskał mnie po włosach.
YOU ARE READING
Szmaragd jego oczu
FanfictionSpotkanie dwóch dusz tak przeciwnych a jednocześnie tak podobnych do siebie.