Rozdział 10

211 17 1
                                    

Pov Thor

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pov Thor

Kiedy Lil pognała do wierzy, Stark pozbierał się z ziemi i razem z Hulkiem ruszyliśmy w tym samym kierunku co białowłosa. Po drodze dołączył do nas Clint i Natasha. To co zastaliśmy na miejscu zszokowało nas wszystkich. Loki czule przytulał płaczącą Lil i głaskał ją po włosach widziałem w tym geście troskę naszej matki Friggi. Ona zawsze tak nas pocieszała. Teraz ujrzałem prawdziwe uczucia Lokiego do Lilith. Białowłosa miała rację. On wcale się nie zmienił. Ach.. gdyby tylko Odyn to widział.

- Ehm. Ehm. - zakaszlał Tony. Oboje wtedy odskoczyli od siebie jak oparzeni. Czerwone od krwistych łez policzki Lil jeszcze bardziej się zaczerwieniły o ile było to możliwe.

- Bracie. Wracamy do domu. Zostaniesz osądzony za swe niecne czyny. - powiedziałem zwracając się do Lokiego.

-Po pierwsze. Nie jestem twoim bratem. Po drugie jeśli to nadal aktualne to poproszę tego drinka. - odparł czarnowłosy na co Tony walnął się w czoło. Chyba miało to oznaczać brak sił czy coś w tym stylu.

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Zebraliśmy się wszyscy w parku. Pożegnałem się z przyjaciółmi tak samo jak Lilith. O dziwo najbardziej wylewnie żegnała się z Natashą. Chyba coś mnie ominęło. Loki tylko stał w miejscu skuty kajdankami na nogach i rękach. Dodatkowo miał nałożony metalowy kaganiec na usta. Szkoda było mi wysyłać Lokiego na śmierć bądź wieczne zamknięcie w Asgardzkim więzieniu. Nie pasował tam. W sumie to sam mi bardziej pasował u boku Lilith rządząc planetą. Ciekawiło mnie ich uczucie. Możliwe że jest z nimi tak samo jak ze mną i Jane. Tęsknię za nią. Ciekawe jak się miewa. Stałem cały czas niedaleko Laufeysona trzymając w ręku sześcian umieszczony w specjalnym zamknięciu. Nie wiem jak to się nazywało. W końcu Lil podeszła do Lokiego uśmiechając się lekko i łapiąc go za rękę ściskając w geście wsparcia. Do drugiej podałem jej drugą część ustrojstwa. Przekręciłem rączkę i zniknęliśmy w niebieskawym świetle Tesseractu. Asgardzie przybywamy.

KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ

Pov Lilith

Dzień wyroku Odyna na Lokim zbliżał się wielkimi krokami. Odyn zarządził abym razem z Thorem pomagała innym światom na których były toczone wojny, aby zapanował w końcu spokój. Niflcheim świat elfów był zagrożony zamieszkami a jako że lepiej bym nie pokazywała się w Wanacheimie, tam właśnie toczyłam bitwę. Szybko pomogłam pokonać wszystkich wrogów.

-Dziękuję księżniczko. - podszedł do mnie książę Elfów Noctius kłaniając się w geście szacunku.

- Naprawdę to nic wielkiego książę. - odparłam dumnie unosząc głowę do góry zmieniając swą postać na Asgardzką.

- Niepokój wśród elfów został zażegnany. Co teraz zamierzasz Pani? - spytał przyjaźnie.

- Zapewne wrócę do domu. - odparłam pewnie.

- Na pewno? Z chęcią ugościmy cię jak królową. Po tym co zrobiłaś dla nas.. wieczorem będzie biesiada. Na pewno nie zechcesz do nas dołączyć? - spytał z nadzieją w oczach. Na Odyna czy on nie rozumie co znaczy odmowa?

- W Asgardzie czeka na mnie rodzina. Muszę również wypełnić tam swoje obowiązki. Raport Odynowi sam się nie złoży. - odparłam lekko go zbywając.

- Naturalnie. Nie będę cię więc dłużej zatrzymywał księżniczko. - odpowiedział co mnie lekko zaskoczyło.

- Gdyby Niflcheim potrzebował pomocy wiecie do kogo się zwrócić. Asgard zawsze przybędzie z pomocą. Do zobaczenia książę. - odparłam odchodząc przy czym dumnie zarzucając włosami do tyłu. Przystanęłam kawałek dalej. - Heimdallu jestem gotowa. - wypowiedziałam w niebo a po chwili byłam już w Asgardzie. Przywitał mnie jak zwykle Heimdall uśmiechając się do mnie promiennie. - Witaj przyjacielu.

- Miło cię z powrotem widzieć Lilith całą i zdrową. - odparł złotooki.

- Jak tam sprawy w Wanacheimie? - spytałam. - Jak radzi sobie Thor i reszta?

- Och walczą zacięcie. A twój powrót świadczy pokoju na Niflcheimie racja? - spytał przyjaźnie.

- Naturalnie ale to już zapewne wiesz. Co z Lokim? - spytałam bez dalszego odraczania nurtującego mnie pytania.

- Czeka jeszcze na wyrok. Odbędzie się on w południe. - odparł krzywiąc się lekko. - Rozumiem że żywisz do niego uczucie. Możesz być pewna że i on do ciebie też lecz nie rozumiem czemu go bronisz.

- Każdy zasługuje na drugą szansę. On po prostu się zagubił. Może gdybym wtedy nie zapadła w letarg nic takiego by nie miało miejsca. - odpowiedziałam zasmucając się. - A tak w ogóle która jest godzina? Na Niflcheimie straciłam poczucie czasu.

- Pierwsza w nocy. Zdążysz się przespać. - odpowiedział.

- Przyjacielu sam dobrze wiesz że nie sypiam zbyt często ale postaram się. Jestem wykończona walką. - odparłam uśmiechając się smutno.

- A pro po krwistych łez radziłbym na ten temat poszukać czegoś w Asgardzkiej bibliotece. Nie jest to za dobra rzecz. - powiedział patrząc na mnie przenikliwie.

- Pomyślę nad tym do zobaczenia. - powiedziałam wychodząc z Bifrostu. Zmieniłam swą postać i wzniosłam się w powietrze. Asgard był piękny nocą. Zwłaszcza z lotu ptaka. Nieświadomie poszybowałam w stronę Lochów. Straż bez problemu mnie wpuściła. Chciałam choć popatrzeć przez chwilę na Laufeysona gdy śpi. Moim zaskoczeniem był fakt że przechadzał się spokojnie po celi.

- Miło cię widzieć śnieżynko. - powiedział podchodząc do złotej tafli energii chroniącej wyjście z celi.

- Mi ciebie też. - odparłam również podchodząc do pola energii. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami po czym uśmiechnęłam się do Lokiego co czarnowłosy odwzajemnił.

- Jak było w świecie elfów? - spytał nadal z lekkim uśmiechem.

- Rozboje zażegnane. Gobliny wypędzone. Wszystko jest jak przedtem. Spokój cisza magia i biesiady. Odpuściłam sobie tą sielankę. - odpowiedziałam.

- Dlaczego? - spytał wyraźnie zdziwiony moim zachowaniem.

- Brakowało mi ciebie. Z resztą nadal brakuje. Miejmy nadzieję że Odyn obejdzie się z tobą łagodnie. Nie zniosę dłużej tego że nie mogę cię dotknąć. - odparłam smutno.

- Ja też. Gdyby nie moja głupota. W ogóle bym tu teraz nie siedział. - odparł uderzając ręką w podłogę.

- Jutro z samego rana idę do Wszechojca. Złożę mu raport i postaram jakoś nakłonić do wymierzenia ci łagodnej kary. Frigga na pewno mi pomoże. Musisz tylko powiedzieć mu prawdę. - powiedziałem spokojnie.

- Co takiego? Że niby ja mam się przed nim płaszczyć? To przez niego rozpętałem to piekło. To przez niego jestem teraz tu gdzie jestem! Chciałem mu udowodnić że nadaję się na to by objąć tron! Przez niego spadłem w przepaść! Przez niego musiałem słuchać rozkazów Thanosa! Przez niego musiałem chronić to co kocham! Przez niego byłaś narażona. On jest wszystkiemu winien nie rozumiesz tego? - wykrzyczał zaciskając pięści.

- Czy mógłbyś przestać na mnie krzyczeć?! - odparłam również unosząc głos.

- Eh.. masz rację. Przepraszam.. wiesz że jestem gwałtowny a ta sytuacja... zaczyna mnie przerastać. - odpowiedział bezradnie spuszczając głowę.

- Zrozum. Jeśli zechcesz stąd wyjść lepiej posłuchaj mojej rady. A może odzyskasz moje zaufanie bo.. straciłeś je w momencie zniknięcia z celi w Halicarierze. Nie masz pojęcia jak się poczułam. Przemyśl to sobie. - powiedziałam odwracając się do niego plecami i opuszczając lochy.

Szmaragd jego oczuWhere stories live. Discover now