A miało być tak pięknie

8 0 0
                                    

Ariana Dawson

- Uff, dzięki Stuart – powiedziałam, stawiając ostatnią skrzynkę na podłodze mojego nowego mieszkania.

- Nie ma za co – odparł z uśmiechem. Zawsze lubiłam ten jego uśmiech, był taki uroczy.

- Masz jakieś plany na dziś? – zapytał.

- Nie wiem, to zależy, którego dzisiaj mamy? Od tego całego zamieszania związanego z przeprowadzką straciłam poczucie czasu.

- Już ci mówię. Dzisiaj mamy 17 września, piątek, jeśli chodzi o ścisłość.

Westchnęłam cicho, miałam dzisiaj jeszcze sporo do zrobienia.

- Muszę odebrać wyniki badań, następnie iść do urzędu i załatwić jakieś sprawy papierkowe, a na koniec mam zajęcia z baletu.

- A czy w tym napiętym grafiku znajdzie się jakaś wolna chwila na kolację z pewnym seksownym chłopakiem, który całe przedpołudnie przenosił kartony z ubraniami, książkami i innymi cudami, jakie pewna księżniczka postanowiła ze sobą zabrać? – zapytał z nadzieją. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:

- A czymże zasłużyłam sobie na taki szlachetny tytuł?

- Swoją piękną osobowością, charakterem i cudownym wyglądem.

Zarumieniłam się i zapytałam:

- Pasuje ci o 20. u mnie?

- Ależ, jak najbardziej – powiedział i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. – Do zobaczenia.

- Pa – powiedziałam i pomachałam mu ręką na pożegnanie.

Chyba pojadę taksówką. Szybko się pakuję i wybiegam na dwór. Jakie ja mam dzisiaj szczęście, myślę sobie. Szybko idę w kierunku miejsca, gdzie zwykle stoją taksówki w naszej dzielnicy. No jasne, nie ma żadnej. Co za okropna pogoda, cały dzień pada. Wreszcie udaje mi się złapać jakąś taksówkę.

- Dzień dobry – mówię z uśmiechem na ustach.

- Dzień dobry – odpowiada kierowca. – Gdzie mam panią zawieźć?

Podaję mu adres prywatnej kliniki i cały czas uśmiecham się na myśl o dzisiejszej kolacji. Po kwadransie jazdy stajemy w długim korku.

- No to sobie postoimy – mówi mój szofer.

- Czy ma pan może pojęcie, dlaczego tu stoimy? – zadaję to pytanie po kwadransie spędzonym w unieruchomionym pojeździe.

- Chyba jakiś wypadek....

W końcu ruszamy. Kiedy jestem już na miejscu, ustawiam się na końcu długiej kolejki, wyciągam książkę i zaczynam czytać. Ktoś kiedyś powiedział, że „czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła", ja również jestem tego zdania. Uwielbiam czytać kryminały, pospolite romansidła, książki fantasy. W oddali słychać odgłos syreny, który z każdą minutą przybiera na sile. Nagle drzwi otwierają się z hukiem, a do środka wpadają ratownicy, ciągnąc za sobą wózek, na którym znajduje się nieprzytomny chłopak. Ciarki przeszły mnie na ten widok. Z transu wyrwał mnie dopiero głos pielęgniarki:

- Pani Ariana Dawnson?

Bez słowa weszłam do gabinetu i usiadłam na zielonym krześle. Ale śmiesznie, jakby w krainie baśni. W pomieszczeniu wszystko było białe. Białe ściany, podłoga, nawet meble, tylko to jedno krzesło – zielone.

- Dzień dobry – przywitaliśmy się.

- Pani, jak mi się zdaje, po wyniki badań?

- Tak.

Lekarz wyciągnął z jakiejś czarnej teczki stos papierów i zaczął w nich grzebać, w końcu znalazł te, których szukał. Beznamiętnie patrzył to na mnie, to na wyniki. Sekundy mijały, a lekarz tylko zmarszczył brwi. Grube, sterczące na boki, śmieszne jakieś takie. Chwila przedłużała się. Coś musi byś nie tak. Mimowolnie zaczęłam pocierać spoconymi dłońmi o siebie, a ciarki niczym ogromne fale przechodziły przez mój organizm. W końcu po dłuższej chwili milczenia odezwał się, a jego głos był poważny. Można było z niego wyczytać smutek, bezradność, współczucie.

- Możemy zrobić jeszcze jedną serię badań, w końcu organizm ludzki zachowuje się raz tak, a raz inaczej. – powiedział.

- Co się dzieje? – zapytałam dziwnie piskliwym głosem.

- Jak już mówiłem, organizm ludzki, różnie się zachowuje, to mogły być tylko jakieś chwilowe zawirowania... - ciągnął dalej.

- Proszę mi powiedzieć, co wyszło – błagalnym tonem zwróciłam się do lekarza.

- Jeśli to prawda, to niestety, ale ma pani białaczkę.

Co? Co to znaczy? To nie może być prawda, poczułam ogromną gulę w gardle, która przeszkadzała w oddychaniu. Momentalnie do oczu napłynęły mi łzy, a oddech stał się płytszy. Słowo białaczka odbijało się w mojej głowie niczym... Nie potrafiłam znaleźć porównania. To nie może dotyczyć mnie. To jakaś pomyłka, Na pewno ktoś pomylił nazwiska, to nie moje... Przecież mam super chłopaka, nowe mieszkanie i ekstra pracę.

- Co teraz? – usłyszałam własny głos (na pewno mój?)

- Proponuję natychmiast powtórzyć badania. A jeśli to prawda....

- A jeśli to prawda....? – uczepiłam się jego słów.

- Mamy obecnie różne metody walki z białaczką. Skieruję Panią do szpitala....

Dalej nie słuchałam. Teraz biel wydała mi się beznamiętna i egoistyczna, lodowa kraina. A co z dzisiejszą kolacją? Boże, co ja powiem Stuartowi? Wyszłam z kliniki i usiadłam na kamiennych schodkach, drobne kropelki deszczu otaczały mnie z wszystkich stron. Uderzały w schody, moje buty, jadące samochody i rozpryskiwały się na wszystkie strony.

A miało być tak pięknieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz