Spotkanie
- Witam wszystkich zebranych na naszym spotkaniu grupy wsparcia. Nazywam się Tom i cieszę się, że nadal chce wam się tu przychodzić.
Na sali słychać śmiech, poszczególne osoby zaczynają klaskać. Prowadzący śmieje się razem z nimi. Jest to młody mężczyzna o zielonych tęczówkach z czarnymi długimi włosami, które opadają na jego ramiona.
- Sam bym ze sobą tyle czasu nie wytrzymał.
Ponowna salwa śmiechu przechodzi przez zebranych.
- Widzę tutaj również kilka nowych twarzy. Może się przedstawicie? Czy jest ktoś chętny?
Zgłasza się jakaś kobieta w okularach.
- Proszę.
- No więc, mam na imię Natascha – mówi z wyraźnymi przerwami, jak gdyby mowa przychodziła jej z trudnością. – Moja przytulanka, nie moja przykółka...
Bezradnie próbuje sobie przypomnieć jakieś słowo, a w jej oczach widać łzy. Nagle z drugiego końca sali podchodzi do niej ładna nastolatka stojąca do tej pory u boku chłopca, siedzącego na wózku inwalidzkim.
- Może chodzi ci o przyjaciółkę? – pyta.
- Tak, przyjaciółka, dziękuję.
- Nie ma sprawy – odpowiada. - Jak coś, to siedzę tam.
Wskazuje krzesło, na którym miała zaraz usiąść. Wymieniły uśmiechy i ta młodsza wróciła na miejsce.
- Tak, więc moja przyjaciółka i ci ludzie ubrani na biało ciągle opowiadali mi pewną historię, historyjkę. Mówili, że to się naprawdę zdarzyło. Ale ja nic nie pamiętam – tu zacięła się na dłuższą chwilę, po czym dodała. – Miało się to zdarzyć 17 września. Padało wtedy, ale nie tak ładnie jak teraz. Wtedy z nieba leciała woda. To tak jak gdyby niebo płakało – mówi z rozbawieniem.
- Wyszłyśmy wtedy z moją przy – ja – ciół – ką na spacer. I wtedy się to stało... Przewróciłam się i nie pamiętam ostatnich 5 lat, i jakoś tak śmiesznie mówię. Moja przyja – ciółka nie może dzisiaj z nami tu być, bo musiała wyjść gdzieś na godzinę. Powiedziała też, że tu będę w dobrych rękach, ale nikt mnie nie nosi jak małe dziecko, może się pomyliła, a może to ja pomyliłam budynki i nie powinno mnie tu wcale być. Ale nie chcę stąd iść, tu jest tak ładnie. Teraz z moją przyjaciół – ką razem próbujemy się uczyć mówić, odwiedzamy różne miejsca, w których już kiedyś byłam. Ona twierdzi, że to po to, żeby mi się coś przypomniało. A ja uważam, że to całkiem fajna zabawa. Czuję się wtedy taka lubiana przez innych. Ci panowie w białych płaszczach pokazywali mi również kilkadziesiąt stron, jak gdyby wyrwanych z książki. Mam je nawet przy sobie. Mówili, że ja to napisałam.
Podała kartki ze swojej niedokończonej książki i pokazała je prowadzącemu.
- Nie będziesz miała nic przeciwko, jak je sobie poczytam w domu i oddam ci je dopiero na następnym spotkaniu?
- Możesz je sobie poczytać, tylko jest to strasznie smutna książka. Sama prawie się popłakałam, jak to przeglądałam, a co by było, jakbym zaczęła czytać.
- Dziękuje, będę miał to na uwadze. Czy to wszystko, co chciałabyś nam powiedzieć?
- Tak.
- Dziękuję, czy mamy następnego chętnego?
Zgłosił się chłopak na wózku inwalidzkim.
- Ymm, od razu uprzedzam, że nie jestem urodzonym mówcą – to zdanie wywołuje uśmiechy na twarzach pozostałych.
CZYTASZ
A miało być tak pięknie
Short Story"Istniejemy tylko tu i teraz, za chwilę możemy zniknąć!"