Seul 15.10.2018
Minęły dwa dni odkąd Jimin był przetrzymywany.
-Zginiesz śmieciu.- mężczyźni śmieli mu się prosto w twarz.
Pierwszej nocy katowali jego plecy czym popadnie. Rozbijali na nim drewniane krzesła...butelki. Bili go kijami bambusowymi oraz metalowymi pałkami. Po wszystkim nie związali go nawet ponownie. Żołnierz leżał na ziemi nie mogąc się ruszyć. Wokół panował półmrok. Pomieszczenie było słabo oświetlone kilkoma żarówkami jednak kałuża krwi była dobrze widoczna.
Rano Jackson obudził go kopnięciem.-Żyjesz?- kucnął obok swojej ofiary i podniósł szarpnięciem jego głowę do góry.-Powiedz mi ile jesteś w stanie znieść?
Jimin splunął na betonową posadzkę mieszanką śliny oraz krwi. Nie miał zamiaru się odzywać. Postanowił się nie poddawać i walczyć by wrócić do swojego chłopca. Myślał o Jungkooku jak o swoim. Chciał być z nim.
-Nie będziesz ze mną rozmawiał?- odrzucił głowę młodszego mężczyzny na bok tak, że ta odbiła się od podłogi.- Nie boli cię dostatecznie mocno?- wstał i sięgnął po gumową pałkę z wypustkami. Zamachnął się i uderzył prosto w twarz swoją ofiarę.
Po pomieszczeniu rozszedł się charakterystyczny dźwięk pękanej kości.-Nadal nie będziesz ze mną rozmawiał?- Wang prowokował go.- Opowiem ci może jak pieprzyłem tą małą szmatę? Chcesz posłuchać? Chcesz wiedzieć?- ponownie się zamachnął tym razem uderzając w brzuch.- Jego też zawsze biłem. To przyjemne. Leżał taki bezbronny i zapłakany...- kolejny zamach i cios.- Zawsze mu mówiłem, że to dlatego, że jest nieposłuszny...- Po kilku kolejnych razach Jimin stracił przytomność.Drugiej nocy zawisł na sznurze nadgarstkami do góry. Całe ciało go paliło, a umysł podsyłał obrazy tego jak jego tułowie spada, a ręce nadal wiszą w dybach. Mężczyźni na zmianę okładali go pięściami, a kiedy już się męczyli sięgali po koński bat. Smagali nim jego odkryte plecy oraz nogi przez co całe spodnie były już podarte i nosiły ślady krwi.
Pod bezwładnym ciałem tworzyła się nowa kałuża gęstej i czerwonej cieczy.-Szefie! Nadal nic nie chce mówić!- jeden z mężczyzn odłożył sprzęt i otarł czoło.
-Zostawcie go na razie. Niech odpocznie. Nie chcę by umarł mi za szybko. Chcę się nim trochę pobawić.
Wieczorem zdjęli żołnierza i zaczęli go podtapiać by ten odzyskał przytomność. Raz za razem zanurzali jego głowę w lodowatej wodzie, a resztę ciała polewali gorącą. Sprawiali mu niewyobrażalny ból jednak ten nie pisnął ani słówka. Chciał bronić swojego chłopca i pokazać Jacksonowi, że jest od niego lepszy. Silniejszy. Chciał pokazać, że wszyscy się mylili co do niego. Może kiedyś był słaby...Teraz kiedy chodziło o kogoś ważnego...Udowadniał jak wiele jest w stanie dla niego zrobić.
Każdy cios przyjmował z dumą. Każde słowo traktował jak powietrze.
Dla Wanga był zbyt silny.Dni mijały, a każdy był do siebie podobny.
Ból. Krzyk. Rana. Cios. Cięcie.
Park czuł, że długo tak nie pociągnie. Chciał wydostać się z piekła lecz to pochłaniało go co raz bardziej. Co raz głębiej.
Szedł powoli na dno wraz z otępiałym umysłem i ciałem zranionym do tego stopnia, że nie miał nawet siły ruszyć małym palcem.
Po raz pierwszy tak bardzo się bał. Nie...Nie o siebie. Bał się o Jungkooka. O to, że chłopak sobie nie poradzi z tym wszystkim sam. W końcu obiecał mu, że wróci. Musiał więc znaleźć na to sposób.
Choćby kosztowało go to resztki zdrowia fizycznego oraz psychicznego. Obiecał to temu małemu i denerwującemu Królikowi.A on zawsze dotrzymuje obietnic...
-----------------------------
No hej misiaczki. Jak wam minął dzień? Dużo nauki macie? 😘Na poprawę nastroju lub by was bardziej podręczyć daję wam ten oto rozdzialik.
Biedny Jimin. Kiedy pisałyśmy tą scenę razem z JJungkookie11 było nam tak szkoda Parka...No ale cóż. Takie życie. Co poczniesz kiedy nic nie poczniesz?
CZYTASZ
I'll save you || Jikook
FanfictionAmbitny żołnierz zostaje ściągnięty prosto z misji w Afganistanie by stać się prywatnym ochroniarzem młodego i pyskatego dzieciaka. Chłopak przywódcy Rats zostaje wciągnięty w intrygę zagrażającą życiu wielu osób. Czy w świecie ambitnego żołnierza...