— Nic z tego nie rozumiem — mruknęłam, policzkiem opierając się na chłodnej dłoni i przymrużyłam nieco oczy.
Na dworze było zdecydowanie za zimno, jak na maj i zaczynałam się zastanawiać, czy na rozpoczęcie wakacji nie spadnie nam przypadkiem na głowy śnieg. Ale na zewnątrz zawsze można było się skoncentrować — świeże powietrze, cisza i inne te duperele serio tak z deka pomagały — dlatego właśnie odmrażałam sobie tyłek na ciemnozielonej ławeczce, zaraz koło wyjścia na taras.
— To się skup, matole. — Rowan położyła przede mną zeszyt, z miną tak zbolałą, jakby przyszło jej pracować z przedszkolakiem. Chociaż tak w sumie, to moja edukacja zatrzymała się na zbliżonym poziomie. — Jeżeli podniesiesz liczbę ujemną do sześcianu, to dostaniesz dodatnią, czy też ujemną?
Spuściłam wzrok na zapisane kartki, trochę żałując, że nie wzięłam z szafki okularów przeciwsłonecznych. Usiadłam w tak beznadziejnym miejscu, że nie ważne, jak nie wykręciłabym głowy, to i tak ta nasza najjaśniejsza gwiazda napieprzała mi po gałach.
— ... pierwiastek?
Ruda zgromiła mnie spojrzeniem tak srogim, że miałam ochotę wziąć nogi za pas i schować się gdzieś na drugim końcu świata.
Okej, to, że chciała mi pomóc ogarnąć piątkowy temat było naprawdę kochane, ale ja i nauki ścisłe znajdowałyśmy się na wojennej ścieżce zbyt długo, żeby zmieniła to jakaś Marchewa. I, jak tak spojrzę na te wszystkie notatki, to matma jest aktualnie na wygranej pozycji.
— Lorien, nie załamuj mnie — westchnęła z rezygnacją Gilles, przez chwilę patrząc się cierpiętniczo w blat ławki, z chudymi palcami przyłożonymi niedbale do skroni. — Dwa minusy dają co?
— No plus — odpowiedziałam machinalnie.
— A plus i minus?
Przeleciałam wzrokiem prędko po zapisanych równaniach, ale tak średnio mi to pomogło. W sumie, to nawet zaszkodziło, bo gdy zdałam sobie sprawę, że Rowan dopiero wprowadza mnie do właściwego tematu, miałam ochotę rzucić się pod jakiś najbliższy autobus.
— ...minus? — wydusiłam z powątpieniem, głowę zniżając tak bardzo, że niemal leżała już na stoliku.
Rowan uśmiechnęła się, trochę tak, jakby właśnie kamień spadł jej z serducha i już zabierała się za wertowanie kolejnych zapisków, kiedy przerwał jej donośny dźwięk przychodzącej wiadomości.
Wykorzystałam ten moment przerwy, żeby uderzyć czołem o blat, może nawet odhaczając przy tym turbodrzemkę, którą przyczaiłam ostatnio w jakiejś bajce. Przydatna sprawa, serio — zasypiasz na piętnaście sekund i wstajesz jak nowonarodzony, no żyć nie umierać.
— Cholera, zapomniałam wyciszyć dzwonki — mruknęła pod nosem ruda, sięgając dłonią do kieszeni dżinsowych spodni. Na początku chciała chyba tylko wyłączyć dźwięk, bo kątem oka widziałam, jak zerka na ekran niezainteresowana, ale musiało chodzić o coś serio ważnego, bo później to aż się dziewczyna zapowietrzyła. — Ej, stara, bal! — wyrzuciła z siebie, też w jakimś turbo przyspieszeniu. — Zupełnie o nim zapomniałam!
Zmarszczyłam brwi, zagryzając od środka dolną wargę. Bal to nic nowego, był organizowany przecież co roku i co roku brałyśmy w nim udział. Nawet w Nowym Orleanie nie opuściłam ani jednej takiej imprezy, a tam szkolne zabawy były z reguły znacznie nudniejsze, niż w Midtown.
— No i co, że bal? — Wzruszyłam ramionami, co Rowan musiała chyba uznać za oznaki mojej psychozy, bo spojrzała się tak, jakbym nie wiem co jej właśnie oznajmiła. — Spokojnie, mamy jeszcze ponad miesiąc, zdążysz kupić kieckę.
CZYTASZ
TROUBLEMAKERS • SPIDER-MAN: HOMECOMING. [1] ✔
Fanfiction❝Jak to nie jesteś Spider-Manem? Peter, do cholery, ty łaziłeś po suficie!❞ Każda tajemnica wiąże się z odpowiedzialnością; i Lori naprawdę świetnie zdawała sobie z tego sprawę, obiecując Parkerowi milczenie. Dlaczego więc prawie od razu dała za...