Rozdział 1

5.7K 331 108
                                    

Kilkuosobowa grupa ANBU skakała po drzewach, w szybkim tempie przemieszczając się w stronę południowej części Kraju Ognia. Dostali wiadomość, że niedaleko jednej z mniejszych wiosek ukrywa się banda nunkeninów rangi B. Informacje mogły być wadliwe – Hokage dostał jedynie list, bez podpisu czy jakichkolwiek innych danych. Krótka wiadomość informująca jedynie o przybliżonym miejscu pobytu zbiegów. Mimo że nie były to dokładnie informacje ani Hokage, ani dowódca ANBU nie mogli tego zignorować.

Skrytobójca biegnący na czele ośmioosobowej grupy dał znać ręką, aby reszta zeskoczyła na ziemię. Wszyscy zgodnie kiwneli głowami i automatycznie ułożyli dłonie na broni. Chwilę później stali na leśnym poszyciu w zwartym okręgu.

-Jakiś kilometr na północ od nas wyczuwam potężne skupisko chakry. – Mężczyzna zamknął oczy, aby po chwili znów spojrzeć na resztę towarzyszy. -Dwanaście osób. Poradzimy sobie bez większych problemów.

ANBU ponownie wskoczyło na drzewa, tym razem rozpraszając się na różne strony. Na znak mężczyzny, który wcześniej zabrał głos, ruszyli we wcześniej wskazanym kierunku.

Nie minęło nawet kilka minut, kiedy dostrzegli przeciwników na polanie. Wszyscy siedzieli dookoła ogniska. Skrytobójca prychnął cicho pod nosem.

~Idioci. Widać ich z daleka. ~ Czarnowłosy uniósł do góry dłoń i lekkim skinieniem palców dał znak do ataku.

Shinobi, którzy otoczyli całą polanę, w jednej chwili wyskoczyli z ukryciu i zaatakowali. Kot także przyłączył się do walki, biorąc na siebie dwóch wysokich, umięśniony zbiegów. Sam był dość niepozorny, co chcieli wykorzystać nunkenini. Nie wiedzieli jednak, że mężczyzna mimo mizernej postury jest silny, a do tego bardzo zwinny i szybki.

Szatyn sprawnie uchylił się przed prawym prostym i w jednej chwili znalazł się za agresorem, sprzedając mu mocne kopnięcie w plecy. Nie zdążył nawet stanąć z powrotem na dwóch nogach, kiedy bardziej wyczuł niż spostrzegł cios drugiego. Tym razem jednak nie zamierzał go unikać. Kiedy noga mężczyzny była kilka centymetrów od jego żeber, przekierował chakrę do dłoni i zatrzymał kopnięcie. Wykorzystując zachwianiom równowagę przeciwnika, kopnął go tuż pod kolanem powodując, że stracił równowagę i upadł na ziemię. Kot w mgnieniu oka usiadł mu na plecach, wykręcając ręce. Chciał go obezwładnić, aby móc potem poddać go przesłuchaniom, kiedy poczuł za plecami niebezpieczne ciepło.

Mężczyzna z charakterystyczną blizną na szyi wykonał jedną z silniejszych technik ognia. ANBU przeklął pod nosem swoją nieuwagę i odskoczył w bok. Nim jednak to zrobił wbił kunai między łopatki pokonanego mężczyzny.

-Jeden mniej. – Warknął, rozpoczynając pojedynek na taijutsu. Niestety jego przeciwnik był w tym naprawdę dobry, więc postanowił nie kusić losu i przejść do pewniejszej dziedziny walki.

Mężczyzna skryty za białą maską odskoczył kilka metrów w tył i zaczął składać pieczęci. Przeciwnik zaczynał go potwornie drażnić i walczył z pokusą zabicie go.

-Futon: Senbon. – Kot nie kłopotał się z tworzeniem potężnej techniki. Jego przeciwnik wyglądał raczej na osiłka, którego zadaniem jest wykonywanie poleceń, a nie myślenie.

Sprawnie ominął nadlatujące pociski ognia i rzucił bronią w napastnika. Pech chciał, że senbon stworzone z wiatru są ostre jak brzytwa, więc bez najmniejszego oporu przebiły się przez ciało mężczyzny i dwa następne drzewa, zatrzymując się dopiero na trzecim.

Szatyn rozejrzał się po polu walki. Większość shinobi unicestwiała ciała martwych nunkeninów. Kot postanowił im w tym nieco pomóc i złożył szereg skomplikowanych pieczęci.

-Katon: Kasai – W jednej chwili wszystkie ciała objął przygasający płomień. Wszystkie dowody istnienia tych ludzi rozpłynęły się wraz z nim, zostawiając jedynie kilka przypalonych śladów na trawie.

-Coś za sprawnie nam poszło. – zauważył Byk, oglądając pole walki. -Nawet jak na rangę B.

Kilka osób przytaknęło mu, podchodząc do kapitana. Kot poprawił swój biały płaszcz i z niemałą irytacją zauważył, że jest on pokryty sporą ilością krwi.

-Tch... Znowu się ubrudziłem. – Szatyn zlustrował swoich ludzi fachowym spojrzeniem medyka i uleczył rany kilku z nich. Na szczęście nie było to nic poważnego. -Czy z resztą wszystko w porządku?

Kiedy wszyscy zgodnie przytaknęli, Kot zarządził powrót do wioski. Ponieważ zlikwidowali wszystkie ciała wystarczyło teraz tylko powiadomić o tym Hokage i złożyć raport.

Szatyn przewrócił oczami na tę myśl. Pisanie raportów nigdy nie sprawiało mu problemów, przynajmniej do momentu, w którym dowodził dwoma, maksymalnie trzema osobami. Kiedy oddział był większy sprawa się komplikowała – podczas walki nie jest w stanie śledzić wszystkich, więc potem musi zdobyć raporty od swoich ludzi, a następnie przekształcić to w jeden ogólny.

-Nie ma to jak biurokracja – wymruczał cicho pod nosem, w myślach powtarzając podstawowe pieczęcie na uspokojenie. To taka jego własna wersja liczenia do 10.

-No dobrze. Skoro wszystko jest załatwione wracamy do... – Shinobi urwał, czując jak po jego karku przechodzi delikatny dreszcz. Był osobą, która ufała nie tylko swoim zmysłom i wiedzy, ale też instynktowi i przeczuciu. Z doświadczenia wiedział, że intuicja nie raz pozwoliła mu ominąć kłopoty.

Mężczyzna gestem dłoni nakazał zaalarmowanemu oddziałowi pozostać cicho. Sam zaś rozejrzał się dookoła. Kiedy niczego nie zauważył, postanowił sprawdzić czy w pobliżu nie ma czyjejś chakry.

Szatyn zamknął oczy, chcąc skupić się na otaczającej go energii, jednak w tym momencie ból głowy przeszył go niczym najostrzejszy grot strzały. Wspomnienie, nieustępliwe i natarczywe, nagle pojawiło się w głowie mężczyzny i nie chciało odejść. Nie wiedział co przedstawia, było zbyt niewyraźne. Stare i zapomniane, zepchnięte w odmęty pamięci. Dlaczego więc pojawiło się teraz?

Ból ustał, jakby go nigdy nie było. Zamiast tego, po karku Kota ponownie przeszedł dreszcz, tym razem nico mocniejszy.

Intuicja shinobi go nie zawiodła. Za plecami usłyszał szelest liści i wyraźnie wyczuł potężną chakrę. Zdecydowanie zbyt potężną jak dla jego towarzyszy. Gałęzie wysokiego krzewu rozsunęły się, a na polane wyszedł wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu. Ciemne jak noc włosy opadały na porcelanową skórę, zaś oczy były zimne, obojętne.

ANBU ustawili się w pozycji bojowej, jednak mężczyzna nawet nie drgnął. Choć oni nie mogli tego wiedzieć, nie zamierzał atakować. W końcu nie ściągał ich tu na marne. Tym razem zależało mu na czymś całkiem innym.

-Chce się spotkać z Hokage.

Kot spojrzał na niego wnikliwie. Prośba był dość ekscentryczna jak na zaistniałą sytuację i na to, kto stał przed nimi. Jednak szatyn nie wykonał żadnego ruchu, który świadczyłby o chęci zaatakowania. Mało tego, rzucił pod nogi mężczyzny w białym płaszczu swoją katane i pokazał otwarte dłonie. Nie mógł niepostrzeżenie złożyć pieczęci. Mimo wszystko miał wątpliwości.

W końcu o spotkanie z Hokage prosił nunkenin rangi potrójnego S. Prowokator wielu problemów Konoha, mściciel, który wielu osobą odebrał życie.

Uchiha Sasuke.

Wola ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz