Lekcje

532 54 13
                                    


Kiedy Yuuri poczuł się lepiej, a Viktor spytał go czterokrotnie czy wszystko w porządku, mogli wreszcie wyjść na zewnątrz. Rosjanin z ulgą przyjmował fakt, że jego towarzysz nie wie, że tak naprawdę tu mieszka. Stare meble, pleśń i pajęczyny zdecydowanie nie były niczym, czym można by się pochwalić w rubryce na miejsce zamieszkania.  

- Gdzie  idziemy?- podniósł głowę i spojrzał na Viktora

- Zobaczysz.

Młodszy mężczyzna westchnął, ale nie odezwał się. Zamiast tego zrównał się z Viktorem i starał się dotrzymywać mu kroku. Trzymał się blisko i jakoś tak podświadomie uważał Rosjanina za swoją własną tarczę. Nie, żeby temu jakoś szczególnie przeszkadzało, kiedy Yuuri łapał się jego ramienia za każdym razem, kiedy coś w pobliżu zaszeleściło, zastukało, lub wydało inny, niepokojący dźwięk. Potem Azjata uroczo się rumienił i puszczał jego bluzę. Tylko po to, żeby za chwilę powtórzyć cały proces.

Schodzili właśnie po schodach, kiedy Viktor zaledwie po kilku stopniach zatrzymał się i obejrzał za siebie.

- Hm?- mruknął jego towarzysz i odruchowo podążył za spojrzeniem Rosjanina do balustrady.

- Zjeżdżałeś kiedyś po poręczy?- spytał, a Yuuri zamrugał kilkakrotnie i pokręcił głową

- Świetnie!

Srebrnowłosy klasnął w dłonie i uradowany podniósł Japończyka. Posadził go na podniszczonym metalu i trzymał za biodra, pomagając mu zachować równowagę.

- Co ty wyprawiasz?- zaśmiał się słabo Yuuri, trzymając się ramion Viktora- A jak spadnę?

- Trzymam cię.- odparł, patrząc na niego z taką szczerością, że szatyn chciał się puścić i zostawić wszystko w jego rękach. I to dosłownie. Zamiast tego tylko poluźnił uścisk. Byli teraz równi wzrostem.  

Viktor rozchylił wargi, żeby coś powiedzieć, ale zamilkł zanim jeszcze zdążył się odezwać. Przełknął nerwowo ślinę, patrząc na bóstwo jakie miał przed oczami. Piękny Azjata z pięknym, nieśmiałym uśmiechem. W jego bluzie, w roztrzepanych włosach, o których nikt nie pomyślał przed wyjściem, a co najważniejsze- z pięknymi czekoladowymi tęczówkami, w których się niepoprawnie zakochał. I chyba był na dobrej drodze do tego, żeby równie mocno zakochać się w ich właścicielu.

Rosjanin odchrząknął i przeniósł dłonie na talię chłopaka. Uśmiechnął się ponownie.

- To co? Zaczynamy?

- Zaczynamy.

Niepewny szept zmienił się w śmiech, kiedy Viktor nadal trzymając go mocno w talii, zaczął zbiegać po schodach. Yuuri zjeżdżał po poręczy, bezpiecznie podtrzymywany przez dłonie mężczyzny. Nie czuł już, że srebrnowłosy mógłby chcieć go skrzywdzić. Zbyt wiele razy go uratował, żeby chcieć dla niego źle. Kiedy schody się skończyły, Yuuri zeskoczył z balustrady i uśmiechnął się szczęśliwy. Viktor odwzajemnił gest i ruszyli przed siebie.

- Lekcja numer jeden- ,,Jazda po poręczy" zaliczona- wygłosił starszy z mężczyzn naukowym tonem, a Azjata zachichotał tylko i kiwnął głową.- Lekcja druga tuż przed nami.

"Lekcją drugą" okazał się wysoki, opuszczony budynek, jakich w okolicy był nadmiar. Był zbudowany z szarej cegły i nie miał okien. Viktor przeszedł przez dziurę gdzie powinno znajdować się jedno z nich i pomógł przejść Yuuriemu. Nie było to żadnym wyczynem- dziura znajdowała się dość nisko. Chłopak rozglądał się nerwowo po otoczeniu i kurczowo trzymał dłoń, która go prowadziła. Schodami weszli na piętro.

- Dalej schodami nie wejdziemy.- Rosjanin wskazał miejsce, gdzie powinny być schody, a była jedynie wielka dziura w suficie i pełno gruzu.- Trzeba inaczej. Lekcja druga- prosta wspinaczka.

- Co?- wydusił Japończyk, patrząc z przerażeniem na uśmiechniętego towarzysza.- Nie, Viktor, nie, ja się do tego nie nadaję!

Ignorując protesty chłopaka, starszy mężczyzna pociągnął go w stronę gruzów pozostałych po schodach. Przeszli przez nie i podeszli do ściany. Tam Viktor odsunął bałagan nogą i wskazał Yuuriemu wystające elementy, na których miał stawiać stopy. Zgrabnie wszedł na górę, żeby sprawdzić, czy nadal są tak stabilne jak ostatnio, kiedy był tu z Chrisem i zszedł znów do Azjaty, patrzącego niepewnie na kilkumetrową ścianę.

- Spokojnie, to nie jest wysoko.- uspokajał go- Poza tym, jestem tu i gdyby coś się stało, przecież cię złapię.

Yuuri zacisnął na chwilę powieki, a kiedy znów je uchylił, ruszył z nową siłą przed siebie. Postawił nogę na jednej cegle  i chwycił się drugiej. Powoli, ale zgrabnie pokonywał kolejne metry, nie patrząc w dół. Skupił się w całości na dokładnym stawianiu kroków i dotarciu na górę. Kilka razy omsknęła mu się stopa, ale trzymał się mocno dłońmi i takim sposobem dotarł do celu. Usiadł na podłodze i z niedowierzaniem patrzył na klaszczącego w dole Viktora.

Zrobił to. Spojrzał na swoje czerwone dłonie i znów na Viktora. Udało się. 

- Udało się!- krzyknął radośnie, a kiedy tylko Rosjanin znalazł się przy nim, uściskał go krótko.

Zaraz potem odsunął się, ale nie miał czasu na zakłopotanie. Viktor śmiał się, z niedowierzaniem patrząc w oczy Yuuriego. Naprawdę mu się udało. Nie spadł, a co więcej, nawet całkiem zgrabnie mu to wyszło! Był z niego dumny. I nie ukrywając tego, uśmiechnął się i oznajmił:

- Lekcja druga zaliczona.

***

Siemka hejj,

Szlag, nie zdążyłam na sobotę. Spóźniona o całe 13 minut, no

Miałam dziś ( wczoraj ekhem  ) zawalenie wszystkiego naraz i nie dałam rady skończyć rozdziału na czas. Wybaczcie

Co u was? Zdrowi jesteście? :>

Trzymajcie się <3

Bayko~

Borders | Victuuri fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz