- Kacchan... - Rozległ się słaby głos.
Czerwone oczy obrzuciły jego właściciela nieprzychylnym spojrzeniem.
- Wiesz, że to nie ma sensu - powiedział cicho Midoriya, nie patrząc na rozmówcę.
Bakugou nie odpowiedział. Takie napady czasem zdarzały się jego partnerowi. Należało je przeczekać, a potem wszystko wracało do normy.
- Przestańmy - jego zielone oczy zaszkliły się nieco, gdy patrzył na kochanka błagalnie.
- W takim momencie? - Parsknął i usiadł na łóżku, nawet nie myśląc o założeniu z powrotem ubrań, teraz rzuconych na podłogę.
- Nie mamy wyjścia - chłopak spojrzał na zegar. Było chwilę po drugiej w nocy.
- Poważnie chcesz to przestać?
Midoriya spojrzał w czerwone ślepia z zaskoczeniem, po czym kiwnął głową.
- Ciekawe, bo na przykład teraz bardzo ci się podobało - zauważył z przekąsem, uśmiechając się z politowaniem.
- T-to...! - Odruchowo poderwał się z materaca, ale natychmiast opadł z powrotem, czując przeszywający ból w okolicach dołu pleców.
- Dlaczego? - Bakugou odwrócił się do niego tyłem. Schował twarz w dłoni i zacisnął powieki. - Dlaczego ty mi, kurwa, pozwalasz?
- Bo... - Zawahał się. Jego uczucia, rosnące od samego dzieciństwa, najpierw podziw, później szacunek, chęć bliskości, bycia zauważonym, a potem... Miał to powiedzieć? Tutaj, teraz? W rozkopanej pościeli, kiedy nie mieli nic na sobie?
- Następnym razem, jeśli do ciebie przyjdę, masz mnie nie wpuszczać, jasne? - Warknął z rezygnacją i sięgnął po swoje bokserki.
Jego zielone włosy zafalowały, gdy skinął potulnie głową. Oboje wiedzieli, że nawet to ostrzeżenie nic nie da. Bakugou przyjdzie do pokoju wypełnionego All Mightem, Midoriya nie będzie miał śmiałości pokazać mu drzwi, a potem wylądują w łóżku, by przez chwilę cieszyć się ciałem drugiego, a po chwili przeżywać kolejną chwilę zwątpienia w siłę własnej woli.
Bakugou ubrał się sprawnie i poszedł do siebie, przed wyjściem rzucając jeszcze przez ramię mrukliwe "dobranoc".
- Dziękuję - szepnął Midoriya. Był stuprocentowo pewien, że bolące tyły to nienajlepsza motywacja do spania, ale i tak poczuł przyjemne ciepło gdzieś głęboko. Ułożył się na łóżku nieco wygodniej i zakrył kołdrą.
Szmaragdowe oczy powiodły utęsknionym spojrzeniem po figurkach, plakatach, książkach, filmach i wszystkim, co jeszcze znajdowało się w pokoju.
- Przepraszam, All Might - wyszeptał niemal z płaczem i wdusił twarz w poduszki, byle tylko nie spotkać spojrzenia dziesiątek par oczu.
Od kiedy? Jak długo? Dlaczego? Po co?
Nie miał pojęcia. Za to faktem było, że od pół roku ze swoim przyjacielem wszedł w ten a nie inny rodzaj relacji.
- Dlaczego to robisz? - Jęknął cichym głosem i tak stłumionym przez pościel. Zacisnął pięści na kołdrze w geście bezradnej frustracji. - Kacchan...* * *
- Ach, Deku-kun! - Zawołała jak zwykle wesoła Uraraka. Odwrócił się do niej i zmusił mięśnie twarzy, by przybrały jakiś sensowny wyraz. - Wyglądasz... - Zaczęła z troską, ale przerwał jej niecierpliwym gestem.
- Wszystko w porządku - powiedział szybko. - Nie wyspałem się.
- Ale, będziesz miał siłę w piątek wieczorem?
- Co? - Uniósł brwi, odruchowo ściskając szelki plecaka, którego nie zdążył jeszcze ściągnąć.
- Nie wiesz? Pisali na grupie - zdumiała się dziewczyna.
- Nie sprawdzałem - wyjaśnił szybko, przypominając sobie, że faktycznie, jego telefon dryńknął kilka razy, ale ktoś, kto wtedy przebywał w jego pokoju, skutecznie odwrócił jego uwagę.
- W każdym razie... - Zniżyła głos, rozglądając się wokół w poszukiwaniu nauczyciela, a Midoriya odruchowo pochylił się nieco. - Kirishima ma wolną chatę i organizuje imprezę.
- Imprezę - powtórzył bezmyślnie, po czym coś sobie uświadomił. - Wolna chata? Co wy tam niby będziecie robić, że potrzebujecie-
- Szczegóły u organizatora - syknęła szybko i oddaliła się ze swoim naturalnym, wielkim uśmiechem.
Midoriya podszedł zdezorientowany do Kirishimy, który już był otoczony przez sporą grupkę uważnych słuchaczy.
- Ty też idziesz, Midoriya? - Kirishima wyciągnął małą kartkę i długopis.
- Ja... nie wiem - wydukał.
- Och, weź. Todoroki będzie - chłopak mrugnął porozumiewawczo.
- Ale... czemu ma mnie to przekonać? - Nieświadoma niczego ofiara powiodła wzrokiem po zebranych, w tym chichoczącym Kaminarim.
- Nie ważne... - Organizator uśmiechnął się jeszcze kącikiem ust. - No, idziesz czy nie? Będzie muza do wyboru i alko.
- Ja nie piję - odparł zaskoczony Midoriya. Alkohol? W ich wieku? To na pewno dobry pomysł?
- Nie musisz... Rany, zdecyduj się!
- O której to będzie? - Wtrącił się nagle Bakugou.
- Od siódmej do rana - Kirishima już przyłożył długopis do papieru.
- Wtedy to się śpi - parsknął chłopak. - Będę.
- Ja też - powiedział nagle zdecydowany Midoriya.
- Okej... - organizator skrzętnie zanotował nazwiska.
Bakugou spojrzał wrogo w zielone oczy.
- Debil - warknął, odchodząc.
- A temu co? - Ashido spojrzała na zbitego z tropu Midoriyę, opierając się o ławkę.
Zapytany tylko pokręcił głową, udając, że nie ma pojęcia. A przecież wiedział, tak dobrze wiedział! I czemu powiedział "tak"? Dlatego, że będzie miał szansę na spędzenie całej nocy z ukochanym? Czy Bakugou w ogóle go kochał? A co, jeśli był tylko zabawką w jego dłoniach?
Potrząsnął głową. Jego partner zawsze dobrze krył się z uczuciami, więc nie mogło być takiej opcji... A może?...
Usiadł na swoim miejscu równo z dzwonkiem. Klasa, do tej pory skupiona przy ławce Kirishimy, zatraciła poczucie czasu i dopiero teraz w popłochu zajmowała krzesła, próbując zdążyć przed nauczycielem.
- Ogarnęliście się już? - usłyszeli nagle cichy mruk. Zanim zdążyli zareagować, z podłogi podniósł się żółty śpiwór, z którego po chwili wyłoniła się rozczochrana, zmęczona i znudzona życiem twarz wychowawcy. Spięli się w sobie, dopiero teraz orientując się, że mężczyzna był tu cały czas. I najprawdopodobniej słyszał ich każde słowo. - To pierwsza lekcja... - powiódł wzrokiem po struchlałych podopiecznych - godzina wychowawcza - rzekł i z powrotem opadł na podłogę.
Po chwili konsternacji znów zaczęła się wrzawa, a chwilami, gdy co bardziej rozfikany uczeń zapominał o tym, że nauczyciel wciąż tu jest, krzesła lub ławki jęczały cierpiętniczo pod wpływem nie zawsze przebranych butów.
- Ej, patrzcie! - na tle wszystkich głosów najmocniej wybił się ten Uraraki. W klasie ucichło, bo wszyscy przestali gadać i spojrzeli we wskazanym kierunku. Ukazały się im słowa wysmarowane kredą na tablicy.
- "Jeżeli jest godzina wychowawcza, to macie pomyśleć nad swoimi czynami?" - przeczytała Yaoyorozu, a Kaminari wskoczył na ławkę (bez zdejmowania butów, oczywiście) i niezgrabnie stepując, krzyczał:
- Sensei! Sensei! Niszczę mienie szkolne i myślę o tym!
Rozległy się śmiechy co odważniejszych osób, a po chwili zaczęła się reakcja łańcuchowa. Wszyscy jak na komendę zaczęli wariować i zgłaszać swoje wybryki wychowawcy, wiedząc, że i tak nie dostaną za to kary.
- Pana, a ja piję piwerko!
- A ja używam telefonu na lekcji!
- A ja palę szluga!
- Daj jednego!
- A ja rysuję po tablicy!
- A my się zapładniamy nawzajem!
- A ja walę konia!
- Ashido?!
- Równouprawnienie! - wrzasnęła dziewczyna, wskoczyła na ławkę i zaczęła zawodzić tęsknym głosem, jak to świat się zmienił i jak nie toleruje różnorodności międzyludzkiej.
- Ej! Ktoś idzie!
Wszyscy dopadli ławek i zamarli, jakby zapominając o tym, że ich wariatctwa nie da się nie domyśleć, głównie ze względu na rozlaną wodę na podłodze, kilka powywracanych krzeseł, jakże imponujący rysunek męskiego przyrodzenia na ścianie, dwa zagubione buty i przewrócony śmietnik, którego zawartość walała się aktualnie po większej części podłogi. Przez pół sekundy rozlegał się dźwięk przekręcanej gałki w drzwiach, a oni wstrzymali zduszone oddechy.
- Przepraszam za spóźnienie! - do klasy wparował Iida, ale po chwili ręka, z przyzwyczajenia właściciela uniesiona ku górze, opadła w zaskoczeniu. - Co to za syf?...
- To jest to, co obecnie znajduje się w naszych głowach - mruknął ktoś z tyłu klasy, ale nie zamierzał się ujawnić. Zresztą, może to i lepiej...
- No, przewodniczący jest, można zaczynać - zza biurka podniósł się nauczyciel i wyjął nogi ze śpiwora, co oznaczało koniec zabawy. - Dyżurni, posprzątać. I tę sztukę nowoczesną na tablicy zmazać. No, Iida, wchodź, nie mamy czasu...
Tak oto klasa 1-A jeszcze przed wielką imprezą zasiała w swoich sercach ziarno autyzmu.
CZYTASZ
PartyBOYS
FanfictionNie wiedzieli, kiedy ani jak to się zaczęło. Żaden z nich tego nie chciał. A jednak, ciągnęli to do przodu, nie wiedząc, kiedy przestać. Czy to dla nich lepiej, czy może gorzej?