Rozdział 5

951 115 26
                                    

  - Kacchan...
  - Mm?
  - Co do tej imprezy... - Midoriya podciągnął kolana pod brodę, wciąż unikając wzroku rozmówcy, jakby chciał się zabezpieczyć przed jego reakcją. Było to w jakiś sposób uzasadnione, skoro, dopiero co ubrany, siedział na łóżku, a jego partner w dalszym ciągu był mocno podminowany. Jednak, nawet zafascynowany partnerem, nie mógł nie zauważyć licznych ugryzień na jego ramionach i brzuchu, które nie mogły zrobić inne niż rekinie zęby. - i Kirishimy...
  - Nic między nami nie ma - przerwał mu Bakugou z irytacją. - Nie ma, nie było i nigdy nie będzie.
  - To... czemu...? - Wydukał, w przypływie odwagi patrząc w czerwone ślepia, które zwęziły się i błysnęły ostrzegawczo.
  - Bez powodu - powiedział ich właściciel niebezpiecznie niskim tonem. - Alkohol, tylko alkohol. Tylko alkohol, rozumiesz? - Złapał go gwałtownie za ramiona, aż zabolało, a w jego oczach widniał szaleńczy błysk. - Nic więcej, jasne?!
  - Kac-
  - Nic więcej! Nic więcej, rozumiemy się?!
  - Kacchan, nie tak głośno! - Syknął natychmiast Midoriya, w duchu przeklinając nieogarnięcie swojego kochanka. - Tak właściwie, to chcę ci coś powiedzieć... - dodał nieśmiało, widząc, że Bakugou już nieco ochłonął.
  - Mm?
  - Todoroki... - chłopak wziął głęboki wdech, już czując wściekłość rozmówcy nadciągającą wielkimi krokami. - Zdradzałem cię z nim - wyrzucił z siebie jednym tchem.
  Nastała chwila ciszy, która dla coraz bardziej drżącego pod wpływem spojrzenia partnera nieszczęśnika zdawała się być czymś dłuższym niż wiecznością.
  - Co? - Ten ton. Ten ton dzikiej bestii, której już nic nie jest w stanie powstrzymać od ataku. - Z tym chujem?... - Wycedził przez zaciśnięte zęby, i, nie czekając na reakcję, wpił się kochankowi w usta. Chwilę trwali, zapominając o źródłach swojej wściekłości czy przerażenia. No, dopóki nie dryńknęły telefony obu z nich.

Różowykwasełe wysłała zdjęcia (5).

Różowykwasełe: Co XDD

Pikachu: NANI XD

Niewidzialna: JEZU JA TEŻ MAM NAWET WIĘCEJ

Niewidzialna wysłała zdjęcia (18).

Grawitejszyn: O boże... w sumie spodziewałam się tego ale jak to się stało XD

Cycki69 jest dostępny

Cycki69: Co się dzieje?

Grawitejszyn: DEKU SIĘ CAŁOWAŁ Z TODOROKIM XDD

Cycki69: ...

Różowykwasełe: A no tak, zabujaaałaaa sieeee

Pikachu: Wo

HotIceBoi jest dostępny

HotIceBoi: Ashido, skąd masz te zdjęcia?

Różowykwasełe: Z telefonu....

HotIceBoi: Pamiętasz co tam się stało?

Różowykwasełe: Lol nie

HotIceBoi: Ja też nie

Kamieńxd jest dostępny

Kamieńxd: Żyjecie?

Pikachu: Ano

Grawitejszyn: A ty?

Kamieńxd: Kaca mam po sprzątaniu

Kamieńxd: I podobnie jak todo nie pamiętam co się działo na imprezie

HotIceBoi: Chyba gdzieś poszedłeś z bakugou

Kamieńxd: Serio?

Różowykwasełe: *lenny*

Kamieńxd: Bakugou? Co tam się stało?

Kamieńxd: Nie żartuj, widać że to czytasz

  Dalszego ciągu konwersacji Midoriya nie zdążył przeczytać, bo jakaś niepojęta siła przygwoździła go do łóżka, wytrącając telefon z dłoni. Chciał krzyknąć, ale widząc dzikie, rozszalałe źrenice nad sobą zmartwiał całkiem.
  - Powiedz szczerze - Bakugou mówił wolno, cicho, jak zawsze, gdy sekundy dzieliły go od naprawdę wielkiego wybuchu, przed którego siłą uległby cały kraj, nie, kontynent albo nawet świat - kochałeś się z nim?
  - Co? Nie! - wykrzyknął przerażony, chociaż zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji. Jego kochanek miał broń silniejszą niż pięści czy słowa.
  Dowody.
  - Tylko się całowaliśmy, przysięgam!
  - W takim razie co to jest? - wciąż patrząc na niego nienawistnie, pokazał mu wyświetlacz telefonu, na którym raziło zdjęcie dwóch chłopaków, z czego jeden leżał na ziemi, a drugi górował nad nim i całował go po szyi.
  - Ale... ja nic nie pamiętam... - jego serce zatrzymało się na chwilę, jakby razem z umysłem, który musiał przetrawić podaną mu informację. Tak, coś już kołatało mu się po głowie, ale było tak zamazane, że było to równoznaczne z nicością sprzed chwili.
  - Zapytam jeszcze raz - przybliżył się jeszcze bardziej, przez co sprawiał wrażenie demona, który przyszedł pożreć niewinną duszę - kochałeś się z nim?
  - Nie - jego drżący głos niemal cudem wydostał się przez zaciśnięte gardło. - A nawet jeśli, to pamiętam, że się opierałem, więc to był raczej gwa-
  - Jesteś moją własnością! - przerwał mu Bakugou i przypadł do niego z nową dawką szaleństwa, dzikiej namiętności i wściekłości. Miażdżył delikatne usta, szarpał włosy, trzymał w żelaznym uścisku biodra i pierś, zachłannie blokował każdy ruch ofiary, która ledwie mogła złapać oddech. - Dotykał cię w ten sposób?! - ucałował bladą szyję, patrząc nienawistnie na wyraz twarzy partnera i wsłuchując się w jego jęki, które teraz wydawały się być potwierdzeniem na pytanie. - Podobało ci się to?! - Midoriya wyjęczał coś przez ponownie zajęte usta, kręcąc głową. - Był w stanie zadowolić cię jak ja?! - od dłuższego czasu wędrował dłońmi pod koszulką ofiary, teraz włożył jedną z nich do jej spodni, z chorą satysfakcją przypatrując się spiętym mięśniom, szybkim ruchom klatki piersiowej, drżeniom całego ciała i szklących się oczu, które, nie dostrzegając na twarzy napastnika litości, skryły się pod powiekami.
  - Nie dotykał... mnie... - wydusił chłopak pomiędzy jednym spazmem a drugim, gdy ręka partnera zaczęła się poruszać, w zbyt szybkim tempie i zbyt mocnym uścisku.
  - A może jest lepszy ode mnie? - zapytał, już nieco spokojniejszy, ale nie dał tego po sobie poznać.
  - Nie... Nikt nie jest... Kacchan...! - jęknął Midoriya i z imieniem kochanka na ustach osiągnął szczyt przyjemności. Bakugou może i nie miał zamiaru na tym kończyć, ale słowa te sprawiły mu taką przyjemność, że właściciele mógłby to zrobić. Ale nie przerwał. Dla zasady.
  Po pół godzinie, zdecydowanie dłużej niż zwykle, legli wreszcie na poduszki, wyczerpani.
  - Nie idziesz do siebie?... - udało się wyartykułować Midoriyi. Z powodu bólu dolnej części ciała był zmuszony leżeć na brzuchu, ale nie przeszkadzało mu to.
  - Za późno - mruknął tylko i zamknął oczy, zaraz jednak otworzył je i łypnął na rozmówcę. Westchnął i ujął zmaltretowane ciało w dłonie, by ułożyć je na swojej piersi i objąć ramionami.
  - Ne, Kacchan...
  - Co znowu?
  - Obudziłem cię?
  - Nie, wcale...
  - Wybacz...
  - Mów, co chcesz. Chcę spać.
  - Kim dla ciebie jestem?
  Spojrzał nań z lekkim zdziwieniem. Już chciał odpowiedzieć, ale jego kochanek wciąż nie skończył.
  - Bo ja... Kocham cię, Kacchan... I nawet jeśli jestem tylko twoją zabawką... To jestem szczęśliwy, kiedy się mną bawisz...
  - Więc dla ciebie to zabawa? - spytał z lekkim, ale wyczuwalnym rozbawieniem w głosie.
  - Znaczy się... Bo nie wiem, co do mnie czujesz, i czasami myślę, że to dla ciebie okej, być w takiej a nie innej relacji z osobą, której nienawidzisz...
  - Jesteś, byłeś i będziesz Deku... - mruknął Bakugou pod nosem, zatapiając dłoń w zielonych włosach i patrząc gdzieś w dal. - Kiedyś, kiedy byliśmy mali, zorientowałem się, że jesteś jedynym, który naprawdę mnie chwalił. Jedynym, który nie opuści mnie, gdybym popełnił błąd. Poczułem coś. A potem okazało się, że nie masz Quirk... - westchnął krótko. - Wkurzyłem się, jak mogłem zakochać się w kimś takim. Na siebie, ciebie, na wszystkich. I wyszło, jak wyszło...
  - Czyli...
  Zielone tęczówki spotkały się z czerwonymi, błyskając iskierkami szczęścia.
  - Kochasz mnie, Kacchan?
  - A czemu nie? - uśmiechnął się, nieco krzywo, ale szczerze, i przymknął oczy. - Miłość jest ślepa, głucha, boli i w dodatku często umiera... Ale jest piękna, nie sądzisz?
  - Tak. - Wtulił się w pierś kochanka, pozwalając powiekom opaść, po czym dodał już bezwiednie - piękna jak jesienny świt...
  Posnęli w swoich ramionach, odurzeni miłością do siebie i zapachem jesiennej nocy, wdzierającym się przez otwarte okno, nocy, która teraz przeradzała się w poranek, świeży i żywy, jak uczucie bijące w ich sercach.

PartyBOYS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz