,,Skradająca się powoli namiastka samotności, nie ma nic wspólnego z pustką."- jest to cytat z mojej ulubionej książki, zawsze otwieram ją na 6 rozdziale, gdy czuje się nieswojo.
Zamykam książkę uprzednio wkładając zakładkę pomiędzy zapełnione kartki i odkładam ją na stolik nocny. Spoglądam w uchylone okno, zza którego widać rozgwieżdżone niebo. Zamykam na chwilę oczy i wsłuchuje się w głęboką ciszę, panującą po zmroku na ulicach osnieżonego Paryża. Sięgam po telefon, sprawdzam godzinę, 3.40 nadal nie widać chłopaka w czarnym stroju spacerującego po dachach, upewniając się, czy nikomu nic nie zagraża.
Zssuwam gumki z moich, ciemnych włosów, wyłączam światło i wracam z powrotem do swojego łóżka. Myśląc o blondynie. Martwiąc się przekręcam się z boku na bok, uświadamiają sobie w pewnym momencie; ,,Ale przecież on już nie wróci". Otwieram zaciśniętą w pięść dłoń i spoglądam na czarny pierścień, ten sam, który nosił mój partner.