-Kiedyś mi się podobał...
Chłopak zamilkł i ustał wśród tłumu klientów . Spojrzał na mnie, a potem pokiwał tylko głową. Przechodząc obok mnie dodał.
- Co cie tak ciągnie do tych blondasków?...
Poszłam za nim nie wiedząc czy mam na to pytanie odpowiedzieć czy poprostu się nie odzywać. Luka w pewnym momencie złapał za mój plecak i zarzucił go na oparcie jednego z krzeseł, a mnie próbował objąć drugą ręką.
-Łooi, A ty co znowu robisz? Nie jestem Chloe sory?..
Przesunelam się kawałek od niego po czym zerknełam na jego bladą twarz. Lekki uśmiech i rumieniec. Jestem ciekawa czy zrobił to specjalnie by mnie zdziwić czy serio próbował coś osiągnąć.
Usiedlismy przy stoliku przy oknie. Wystrój tego miejsca jest powalający. Klimat nadają mu staromodne meble, fotele i stoliki w ciemnych kolorach A tuż obok nich śnieg opadający na wąskie uliczki.
-Na co miałabyś ochotę?-zapytał po chwili ciszy Luka. Spojrzałam na kartę i wybrałam karmelową latte i tarte truskawkową. Chłopak wybrał zimową herbatę z pomarańczą i goździkami i sernik waniliowy. Zaczęliśmy rozmowę, pytał się mnie o klasę, O nauczycieli, szkołę i O mnie. Czym się interesuje, co robie w wolnym czasie. Dowiedziałam się że chłopak ma podobny gust muzyczny co ja i dodatkowo gra na gitarze. Zapytał się czy mogłabym mu zaprojektować koszulkę z naszym ulubionym wokalistą. Oczywiście się zgodziłam ponieważ miałam taki sam plan na weekend. Minęły dobre 3 godziny zanim zorientowalismy się że jest już ciemno.
-Odprowadzę Cię do domu. Teraz nie jest już bezpiecznie O tej godzinie.
Wyszliśmy z kawiarni. Chłopak niósł mój plecak mimo licznych protestów z mojej strony. Dotarliśmy pod piekarnie. Miałam już się z nim pożegnać, gdy rodzice wyszli po mnie, a wraz ze mną zabrali i chłopaka. Pytali się czy nie zostanie na trochę, oczywiście musieli pokazać mu całe mieszkanie wraz z piekarnią. Mama zabrała go do salonu czestując wypiekami domowej roboty. Poszłam zrobić nam wszystkim herbaty, gdzie usłyszałam zaskakujące zdanie.
- Nie jesteśmy parą, ale mam nadzieję że niedługo nią będziemy...
Tak, upuściłam widelec..
