Rozdział XVIII

508 82 4
                                    

Chłopak wyszedł ze szkoły przed końcem lekcji i udał się do domu. Nie obchodziło go, że nauczyciel od języka angielskiego wpiszę mu ucieczkę ze szkoły. Tego dnia nie miał zamiaru spędzić tam ani chwili dłużej. Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit, w tym samym czasie ściskając w dłoni rzecz, którą wygrzebał z najciemniejszych zakamarków jego szafy. Rzecz, której powinien pozbyć się już dawno temu, jednak coś w środku nie pozwalało mu na to. Podniósł rękę i rozluźnił uścisk tak, że srebrny naszyjnik wisiał na jego środkowym palcu, a przed twarzą znajdowała się zawieszka w kształcie połowy serduszka z wygrawerowaną literką "Y". Po policzkach spływały mu łzy. Donghyuck nienawidził Lucasa, za to jak go traktował, jednak gdzieś w głębi serca tęsknił za czasami, kiedy byli w sobie szczerze zakochani. Wiedział, że czasu nie da się cofnąć, a wspomnienia pozostaną na zawsze. Zdecydowanie wolałby wyrzucić ze swojego umysłu wszystkie przykre sytuacje, które spotkały go z powodu starszego, a zostawić te chwile, które sprawiały, że na jego twarzy pojawiał się uśmiech.

***

-Kim on dla ciebie jest?-zapytał wkurzony chłopak przyciskając młodszego do ściany.

-Mówiłem ci już, że Renjun jest tylko moim kolegą.-odpowiedział czerwonowłosy, którego serce właśnie przyspieszyło.

-To co to miała być za sytuacja na przerwie?-zapytał podniesionym głosem, a Donghyuck tylko spuścił głowę-Mówię do ciebie, więc mi odpowiedz!-uderzył pięścią w ścianę.

-Ja go tylko pocieszałem, on po prostu miał ciężki dzień...-z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Tak bardzo się bał.

-Czyli zamierzać kleić się do każdego, kto ma "ciężki dzień"?-prychnął starszy-Nie wiedziałem, że mój chłopak jest aż taką dziwką.

-Ja go tylko przytuliłem, chciałem go pocieszyć.-załkał-Czemu tak mówisz?

-Sam dałeś mi do tego powód. I to nie jeden raz.-Yukhei chwycił młodszego za ramię i ścisnął je tak, że młodszy aż syknął z bólu-Myślisz, że nie widzę, jak uśmiechasz się do tego Jaemina? Ilu chłopaków tak naprawdę kochasz, co?-chwycił za jego brodę i podniósł ją lekko do góry, żeby chłopak spojrzał mu prosto w oczy.

-Przecież dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie.-odparł trzęsącym się głosem.

-Kłamiesz!-otwarta dłoń starszego w ciągu sekundy znalazła się na policzku Haechana, pozostawiając po sobie czerwony, piekący ślad.

-Czemu mi nie wierzysz?-zapytał młodszy ściskając ze sobą powieki, by powstrzymać łzy.

-Chcesz, żeby ci uwierzył? W takim razie mi to udowodnij.-powiedział i przybliżył się do Hyucka w celu wpicia się w jego usta.

Młodszy natomiast obrócił głowę, nie pozwalając starszemu na kontakt, po czym spuścił wzrok.

-Widzisz? Jesteś bezwartościowy, żałuję, że marnuję na ciebie czas. Powinieneś być wdzięczny, że z tobą jestem. A ty co robisz? Nie mamy nawet o czym rozmawiać.-Lucas puścił chłopaka i odszedł w tylko jemu znanym kierunku.

Donghyuck zsunął się po ścianie na podłogę, schował głowę między kolana i zaczął płakać.

***

Na samo wspomnienie chłopak poczuł ukłucie w sercu. Dobrze pamiętał tamten dzień, pamiętał, że bardzo zabolały go słowa starszego. Haechan rzucił naszyjnikiem o podłogę i schował twarz w poduszkę, jednocześnie zwijając się w kłębek. Po chwili usłyszał dzwonek do drzwi, więc niechętnie wstał z łóżka i udał się w stronę korytarza. W drzwiach ujrzał Marka, który prawie, że natychmiastowo przytulił chłopaka widząc jego napuchnięte od płaczu oczy.

✨I can't help falling in love with you • markhyuck✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz