Rozdział 7

473 28 1
                                    

Właśnie się obudziłam. Rozglądam się po przytulnym wnętrzu i zauważam, że dziewczyn już nie ma. Patrzę na zegarek.

Cooo? Już 9:20 pewnie przegapiłam śniadanie. Przyroda. Zjem obiad.
Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałam w ciepłym łóżku z kołderką. Aż nie chce się wstawać. Ale to dziś wracam do życia w społeczeństwie szkolnym. Chociaż tak naprawdę to dziś jest sobota i w rzeczywistości lekcji nie mam więc mam dzisiaj chwilkę wytchnienia.

Podchodzę do szafy, w której znajduje się kilka ubrań, które dostałam wczoraj aby mieć w czym chodzić. Evie obiecała mi że jak w najbliższym czasie tylko znajdzie chwilkę to uszyje coś dla mnie. Wybrałam zwyczajną biała bluzkę z krótkim rękawkiem, szarą prosta spódniczkę, która powinna być troszkę krótsza niż do kolan i moje troszkę wytarte lecz ukochane tenisówki.  Oczywiście całość przyozdobiłam lśniącymi płatkami śniegu bo dziwnie się bez tego czuje, pomimo że tym sposobem przyciągam uwagę ale zwyczajnie jeśli o to chodzi to nie mogę się powstrzymać. Odkąd bardziej okiełznałam swoją moc, to korzystanie z niej sprawia mi niezwykłą przyjemność. Włosy zostawiam rozpuszczone.

Gotowa na spotkanie z rzeczywistością stwierdzam, że pół godzinki mnie nie zbawi i mogę odpocząć sobie troszkę, pomyśleć i poukładać parę spraw w głowie

Achhh....... No to tak...
Sprawa z Carlosem. Nooo to chyba mi przeszło to było chwilowe, przecież nikt od tak o nie zawróci komuś w głowie. Trzeba się lepiej poznać, pospędzać trochę czasu razem. Więc tak naprawdę to po prostu musimy się zapoznać lepiej ze sobą. Nie ma nawet mowy o jakiś głębszych uczuciach. To było po prostu niezapomniane pierwsze wrażenie i dziwne. Okej. Teraz tylko dziewczyną powiedzieć, że mi przeszło i to było chwilowe, albo zwyczajnie nic nie było. Dobra załatwione.

To teraz tak...
Z tego co słyszałam mam teraz mieszkać z dziewczynami i to w dodatku tutaj. W liceum.
Ogromnie się cieszę, że pomimo wszystko jakoś się ułożyło. Będę mogła znowu porozmawiać z przyjaciółmi, choć po takim czasie to chyba trzeba będzie poznać się na nowo, ale dam radę. już w sumie mam dwie nowe przyjaciółki więc z ich pomocą na pewno dam sobie radę. 

 Wszystko wydaje się być świetne i praktycznie idealne, więc gdzieś musi być haczyk.

 Hmmm... A no tak przecież ja przez sześć lat nie chodziłam do szkoły. O luju jaka ja spostrzegawcza. No to będą zaległości. Po prostu istna katastrofa. Jak ja mam to niby nadrobić? Przez te głupie sześć lat jedyną rzeczą, którą się zajmowałam było przetrwanie. Chociaż myśląc racjonalnie tak czy siak Ben lub dyrektorka będą musieli mnie poinformować co i jak. Zapowiada się fatalny rok pod względem nauki. Ale kto wie może w końcu nie będzie tak źle. W końcu nareszcie nie będę sama tylko będą ze mną moi przyjaciele.

Dobra koniec tego leżenia trzeba się wziąć do roboty i do życia. No to na pewno muszę wstać. No... Tylko że strasznie mi się nie chce. Dawno nie spałam na normalnym wygodnym łóżku ochhh jakie ono miękkie.

Koniec tego. Wstałam. Jest sukces. Patrzę do lustra i poprawiam troszkę pomerchane włosy. chyba są już za długie. za niedługo zaczną mi do tyłka wchodzić, a perspektywa siadania na włosach wcale nie brzmi zachęcająco. muszę tylko znaleźć nożyczki. O akurat leżą na wierzchu na stoliku, to musi być przeznaczenie. biorę je i wracam przed lustro. pomyślmy jaka długość będzie odpowiednia na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu? Jak szaleć to na całego. Przykładam nożyczki do włosów na wysokości  około dziesięciu centymetrów niżej niż ramiona i tnę włosy syblolicznie pozbywając się starego życia, gdyż zawsze miałam długie włosy. Podobam się  sobie w krótszych, więc resztę włosów równam do pierwszego ściętego pasma. wygładami i przeczesuje włosy ręką. Tak teraz mogę iść podbijać świat.

Podchodzę do drzwi już chce je otwierać, nawet kładę rękę na klamce, ale coś ,a raczej ktoś a uścislając to dwie ktośki otworzyły drzwi. Więc ja zamiast je otworzyć to nimi dostałam i zaliczyłam glebę. Ja to mam szczęście.

- Niema to jak spowrotem leżeć.- Śmieje się z mojej bezradności.

- O ludzie Em wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? Przepraszam bardzo, ja nie chciałam.- Zakłopotała się biedna Evie.

- Luz, spokojnie tak szybko się mnie nie pozbędziecie. - Śmiejemy się wszystkie.

- Nie byłaś na śniadaniu więc mamy dla ciebie tosta. - Mal wyciąga tosta z za pleców i mi go podaje.

- Wielkie dzięki, uwielbiam was. - Zjadłam pysznego tosta ze smakiem.
- Tosty są takie pyszne ymmm....

Dziewczyny się śmieją.

-Hyy? - Pytam z zapchaną buzią.

- Nic. - Mówią obie w tym samym czasie, wciąż śmiejąc się pod nosem.

Uwięziona na wyspie potępionych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz