Rozdział 3

747 36 3
                                    

Po wieczorze pełnym przemyśleń poranny hałas i zamieszanie wydają się takie proste i zwyczajne.

Doszłam do wniosku, że muszę mniej myśleć więcej robić.

Tak oto idę. Po prostu idę przed siebie. Co prawda staram się omijać jak najwięcej osób i nie narobić sobie kłopotów. Staram się nie zastanawiać nad wszystkim.

Po pewnym czasie, kilku wywrotkach, paru wyzwiskach kierowanych w moją stronę, znajduję się już praktycznie pod barierą.

Spoglądam na prawie niewidoczny Auredon.

Bariera wygląda jakby się falowała. Ale jak? Nagle dwie dziewczyny po prostu wchodzą na wyspę.

Ich włosy rzucają się w oczy. Fioletowy i granatowy, intensywne, i piękne. Zaraz, zaraz, przecież to Mal i Evie one opuściły wyspę, a teraz tak normalnie ty wchodzą? Po co?

Pewien okres czasu temu było powszechne zamieszanie, ponieważ czwórka najgorszych z najgorszych na wyspie, a bynajmniej tak twierdzono, dostała szansę i możliwość opuszczenie wyspy. Byli to właśnie Mal, Evie, Jay i Carlos. Kolejno potomkowie Diaboliny, Złej Królowej, Jaffara i Cruelli de Mon.
Podobno postawili na dobro.
Myślę, że dobrze zrobili. Teraz sobie spokojnie wchodzą tu i wychodzą.

Stop, stop, że jak?? Jak one to zrobiły?
Tak po prostu?

To chyba moja szansa na wydostanie się, ale muszę najpierw zagadać i wydusić z siebie cokolwiek.

-Przepraszam was bardzo. - Staje przed nimi zagradzając im tym samym drogę.

-Ja... w sumie to mam taką dziwną sprawę...

Fioletowowłosa przewraca oczami, a druga patrzy zaintrygowana.

-Co jest z tobą nie tak? - Pyta Mal.

-Ja... - Niedane jest mi skończyć.

-Dziwnie się zachowujesz, nie jest to tutaj naturalne, a tym bardziej normalne. - Druga dziewczyna wydaje się być zaintrygowana.

-No bo ja...

-Nie istotne, idziemy po co przyszłyśmy
- Córka Diaboliny zwraca się w stronę swojej koleżanki i już chcę mnie ominąć, ale ja wyciągam dłoń do przodu przez co jej stopy delikatnie przymarzają do ziemi.

Obie spoglądają na mnie jak na kosmitkę.

-Proszę posłuchajcie mnie chociaż chwilkę.

Wymieniają spojrzenia, po czym Mal krzyżuje ręce na piersi.

-Dobra, ale najpierw odwróć to czary mary bo to jest zimne.

-To lód. Nic ci nie będzie i zaraz się sam rozpuści. Proszę po prostu posłuchajcie mnie chwileczkę. No bo ja potrzebuje pomocy. Nie daje już sobie tutaj rady.

Granatowowłosa chce mi przerwać, ale uciszam ją gestem.

-Nie jestem z tąd znalazłam się ty przypadkiem. Ja muszę się wydostać. Tak naprawdę w ogóle nie powinno mnie tu być.

-O co w związku z tym? Czemu niby mamy ci wierzyć? - Patrzy na mnie podejżliwym wzrokiem.

-Mogę tylko was poprosić o pomoc i mieć nadzieję, że po prostu uwierzycie, że nie kłamie. - Odpowiadam zmieszana.

Nie przemyślałam tego. Niby dużo myślałam, ale nie wynikło z tego nic sensownego.

-Wiesz co? - Evie zwraca się w moją stronę.
-Ja chyba Ci wieżę. Twój sposób wyrażania się i zachowania jest taki nie tutejszy. I twoje ubrania się troszkę błyszczą jakby miały połysk.

Mal spogląda na swoje buty, które teraz są mokre, bo z lodu się zrobiła kałuża. Gdy podnosi głowę spogląda na mnie z zrozumieniem.

-Moce najczęściej są dziedziczne, wiem z własnego doświadczenia, a tutaj chyba niema nikogo kto może zaprosić zimę w środku lata. Definitywnie nie jesteś z tąd.

-To może przejdziemy się kawałek, a ty opowiesz nam z grubsza jak to się stało. - Evie uśmiecha się promiennie w moją stronę.

Ja natomiast delikatnie się uśmiecham, potakuje głową i zaczynam im opowiadać jak do tego doszło.

-Sześć lat? Dobry żart- Śmieje się Mal.
-Nikt z Auradonu nie wytrzymał by tu tyle.

Ja z Evie nie śmiejemy się, a dziewczyna widząc naszą powagę zaprzestaję czynności.

-Kiepsko, ale mogę pogadać z Benem może jako król coś wskóra.

-Ja osobiście od razu zabrałabym cię s powrotem z nami, ale ludzie jeszcze nie są do nas w stu procentach przekonani, a jakby się dowiedzieli, że tak po prostu wyprowadzamy kogoś z zza bariery to i my, i ty miałybyśmy problemy. My musiałyśmy dostać pozwolenie. Co prawda nie było to nie wiadomo jak trudne, ale jednak przepisy są jakie są. - Wyraziła swoją opinię granatowowłosa.

-Najlepiej będzie jak jutro o tej porze podejdziesz pod barierę, my przyjdziemy i przekażemy Ci co udało się ustalić. Ja przyszłam tu nie bez powodu i muszę iść coś załatwić ale ty z Evie możecie chwilę pogadać. To ja wrócę za niedługo. - Macha do nas i odchodzi w sobie znanym kierunku.

-No to musisz mi powiedzieć Emmo jak to robisz, że Twoje ubrania się błyszczą? Też bym tak  chciała efekt jest cudowny. Nieskromnie mówiąc znam się na ubraniach i jest to zniewalające bo z brokatem można przesadzić. Twoje ciuchy to klasa, no może nie same w sobie, ale ten błysk. - Wpatruje się i komplementuje oczarowana.

-Chciałabyś tak?

-Nawet nie wiesz jak bardzo ale jest to skąplikowane do osiągnięcia, bynajmniej dla mnie.

- No to proszę. - Mówię i macham rękami ozdabiając jej ubranie połyskującym szronem i kilkoma drobnymi śnieżynkami.

Ona kręci się w kółko i przegląda swoją sukienkę. Patrzy na mnie zdumiona i zarazem naprawdę szczęśliwa.

-Dziekuję, dziękuję ci teraz jest przepiękna. - Piszczy z radości i mnie przytula.

Zaczęłyśmy długą rozmowę pełną śmiechu i radości. Naprawdę nie pamiętam kiedy szczerze się uśmiechałam, a co dopiero śmiałam.

Obydwie przekonałyśmy się, że chyba znalazłyśmy nową przyjaciółkę.

Uwięziona na wyspie potępionych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz