Rozdział 2

11 0 0
                                    


Miałam dzisiaj jeszcze dzień wolny, żeby zapoznać się z pracą i budynkiem. Nie chciałam wychodzić z pokoju i mijać tych wszystkich psychopatów w szczególności nie chciałam spotkać mojego szefa. Utknęłam tu na razie i nic na to nie poradzę ehh.. . Jutro miało się zacząć moje pierwsze zadanie w prawdzie z Mike, ale lepszy on niż Crowley. Byłam zewsząd otoczona wariatami spełnił się mój koszmar z przed lat. Życie w niewoli nie ma sensu. Praktycznie mogę stwierdzić, że jestem ich ofiarą jak nie zabawką, równą zabawek moich rodziców. Po moich rozmyślaniach poszłam dalej spać.
...
Gdy wstałam był już następny dzień, jak zwykle śniły mi się koszmary. Była dopiero 5 rano, a stawić się miałam dopiero o 9, więc poszłam się umyć. Stojąc pod prysznicem rozmyślałam nad tym jak się wydostać z tego w co się wpakowałam. Gdy wyszłam z łazienki zrobiłam sobie tosty na śniadanie, po czym je skonsumowałam. Następnie ubrałam się w mój czarny mundur, niestety zostały mi jeszcze 2 godziny, pomimo tego, że wszystko robiłam najwolniej jak tylko potrafiłam. Nie chciałam już dłużej leżeć, więc udałam się na spacer po placówce. Jak wyszłam z pokoju przywitało mnie pięć osób. Nikogo nie znałam, ale nie obchodziło mnie to jakoś specjalnie, szłam dalej. Czułam się źle w budynku, więc wyszłam na zewnątrz lecz tam od razu zauważył mnie Mike. -I już po spokoju- powiedziałam po cichu do siebie, w tym czasie złapał mnie w pasie.

- Gdzie się wybierasz mamy misje do wykonania, a poza tym już chcesz poczuć mój nóż pod skórą?- ostatnią część zdania szepną mi do ucha.
- Poszłam się przewietrzyć, nie miałam zamiaru uciekać przełożonemu pierwszego dnia pracy, przecież mogło by mu się zrobić smutno .. hihi.
- Coś ty taka odważna dzisiaj, lepiej nie kombinuj bo oberwiemy oboje.- odpowiedział po czym lekko popchnął mnie do przodu, żebym poszła z nim dalej. Zabrał mnie do pokoju, który był inny od pozostałych jakie widziałam, wydawał się bardziej ciepły i był lepiej umeblowany. Mike gestem dłoni pokazał, że mam usiąść na kanapie po czym wręczył mi odznakę, która określała moją przynależność do ich oddziałów. Dokładniej oddziały były przynależne do organizacji APPM, czyli Armii Państwowej Przeciwko Mordercą. Wiem trochę paradoksalna nazwa, ale nie wnikam. Mike z powagą malowaną na twarzy usiadł na przeciwko mnie.
- Wiem, że nie chcesz tu być, nikt nie chce, ale oni dysponują za dużą siłą, jak coś możemy tu rozmawiać swobodnie, nie ma tu podsłuchów. Ehh.. to chyba jedyne pomieszczenie bez nich.- po tych słowach moje oczy się lekko powiększyły, z mojej twarzy można było wyczytać oburzenie.
- Czego ode mnie chcesz?-odpowiedziałam, po czym westchnął.
- Wiem, że po moim wcześniejszym zachowaniu mi nie ufasz, a poza tym jesteś bardzo mało ufna. To dobrze bynajmniej nikt cię tak łatwo nie oszuka.-uśmiechnął się.
- Przestań udawać taki humor, masz rozdwojenie jaźni czy co, mam dosyć tego miejsca, więc dałbyś spokój.
- Hah.. możliwe, że mam przez to miejsce.
- Bardzo śmieszne. Pff..
- Mam dobrego informatora może ci pomóc, przy tym co planujesz.
- Co masz na myśli..
- Chcesz uciec na następnej akcji.
- Nie.
- Wiem, że kłamiesz naprawdę chce ci pomóc tylko jest jedna cena za to...
- Wiedziałam, że jest haczyk. Pewnie inna tajemna organizacja co.., nie pisze się na to. A poza tym kto powiedział, że chce pomocy, co?!
- Poczekaj daj wytłumaczyć, zgadłaś z organizacją. Wiedziałem, że jesteś mądra. Jestem agentem - powiedział po rozejrzeniu się szeptem jakby ktoś miał pojawić się, gdy wypowie te słowa - chciałbym dać cię do grupy morder...
- Znowu to- przekręciłam oczami -mówiłam, że nie jestem zainteresowana. Skończyłam z tym dawno i to nie była moja wola. Zabijałam niewinnych ludzi nie rozumiesz jak to jest!
- O tym możemy porozmawiać później, a jeśli chcesz to możesz uciekać w pojedynkę i tak ci się to nie uda znajdą cię i zastrzelą.
- Dobra jaka jest opcja gdybym zgodziła się na twoje warunki?
- Będziesz miała wolność, na pewno większą niż tutaj, poznasz podobnych ludzi do siebie oraz już dzisiaj nie wrócisz do tego miejsca, za 20 minut po ciebie wrócę i liczę na twoją pozytywną odpowiedź.- powiedział wychodząc. Byłam zmieszana nie wiedziałam co mam zrobić, czy ryzykować samemu, czy zgodzić się na warunki Mika, co było równym ryzykiem. I tak jestem już w grobie.
...
Kiedy uchyliły się drzwi wiedziałam, że to Mike, stanął przede mną i czekał na odpowiedź.
- Nie chce już widzieć twarzy Crowley 'a, chyba.. że byłaby martwa.- zachichotałam- Zaryzykuje i zgodzę się na twoje warunki.- Mike uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy z pokoju. Ruszyliśmy w stronę mojej kawalerki, żebym mogła wziąć ciuchy, które nie były pułapką. Założyłam ubrania pod mundur służbowy i poszłam z moim towarzyszem do magazynu z bronią. Tam zaopatrzyłam się w jeden sztylet i dwa pistolety. Gdy udawaliśmy się do wyjścia na akcje, minęliśmy najgorszego szefa jakiego miałam w całym życiu i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do srebrnego samochodu Mika i przejechaliśmy nim z 6 km. Po czym Mike powiedział że przesiadamy się, popatrzyłam na niego chwile pytająco.
- Zdejmij mundur i zostaw broń, jeśli chcesz przetnij rękę i pobrudź mundur, upozorujemy porwanie lub śmierć oni sami to stwierdzą. - po tych słowach mrugnął do mnie. Zrobiłam wszystko co powiedział lecz kiedy przecinałam rękę poczułam kojące uczucie nie był to ból tylko coś przyjemnego. Przez to uczucie za mocno przecięłam rękę i Mike musiał mi ją opatrzyć, bo nie chciał, żebym pobrudziła krwią jego nową tapicerkę. Potem wsiedliśmy do auta. I w ten sposób zaczęłam kolejną pracę. Jechaliśmy już 7 godzin przez co byłam już zmęczona, spojrzałam na Mika, ale nie mogłam wyczytać po jego wyrazie twarzy nic. Nie minęła nawet chwila i zasnęłam. Za parę godzin obudził mnie mówiąc, że już jesteśmy na miejscu. Przetarłam oczy i wysiadłam z auta moim oczom pojawiło się małe miasteczko. Zauważyłam przed nami domek to tam właśnie zaczyna się kolejna cześć mojego życia, kiedy weszliśmy do środka moim oczom ukazało się pięć różnych twarzy, a wraz z nimi pięć zupełnie odbiegających od siebie historii.
- To jest wasza nowa koleżanka Milliana Howard mam nadzieje, że miło ją tu przyjmiecie.- ledwo skapnęłam się, że Mike mnie przedstawił. Wpatrywałam się w postacie, wszystkie były moimi rówieśnikami. Pierwsze przywitały się trzy dziewczyny z radością, że mają kolejną koleżankę w zespole. Chłopcy byli mniej zachwyceni jeden z nich krzyknął do Mika z kuchni.
- Mike może zamiast zwozić tutaj same dziewczyny, to przywiózłbyś jakiegoś chłopaka, bo inaczej będzie średnio z hierarchią tego domu.
Widać było ciepło tego domu, wszyscy zachowywali się jak prawdziwa rodzina. Na ten widok poczułam ciepło w środku i poleciała mi łza z jednego oka, nawet nie zwróciłam na to uwagi. A dziewczyna o piwnych oczach i brązowych włosach, przede mną krzyknęła.
- Shiro pacz co zrobiłeś, uraziłeś nową! Musisz być taki oschły i okrutny.- na te słowa chłopak podszedł do nas i spojrzał mi w oczy.
- Brooke ty kłamczucho, przestań robić ze mnie tego złego!- krzyknął. Chłopak miał białe włosy i zielone oczy był wysoki i chudy, ale wysportowany. Zaczęłam małą kłótnie próbowałam coś zrobić, ale nikt mnie nie słuchał trochę to było nie komfortowe, więc krzyknęłam.
- Cisza! To nie jego wina.
-To czyja?- zapytała dziewczyna stojąca obok Brooke, miała ona niebieskie oczy, delikatną cerę oraz kruczoczarne włosy. Na jej pytanie lekko się zaczerwieniłam.
- Moja..- na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem, czułam się lekko zakłopotana. Nagle poczułam rękę Mika na moim ramieniu.
- Rozumiem, że spodobało ci się tutaj.- stwierdził, a ja przytaknęłam głową lekko zakłopotana.- Dobra do następnego razu, muszę już lecieć, pa dzieciaki.
Do zobaczenia. -odpowiedzieli chórem.
A ja na myśl, że zostanę tu sama z ludźmi, których jeszcze nie znam, trochę się zestresowałam. A on mnie zamierza zostawić z tyloma pytaniami ehh...
- Trzymaj się Milliana, do następnego jak coś twój pokój jest na górze.- po tych słowach już wyszedł.
Poszłam nic nie mówiąc, na górę i położyłam się na moje łóżko. Lecz spokój nie trwał za długo, bo do mojego pokoju weszła blond włosa dziewczyna. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na dziewczynę, miała zielone oczy i zgrabną sylwetkę. Była ubrana w niebieską bluzę i czarne spodnie, dziewczyna zbliżyła się do mnie.
- Cześć, jestem Alyssa Rowey. Wątpię, że Mike ci o nas coś wspominał.
- To prawda nic nie wspominał... No oprócz tego, że ktoś tu mieszka.
- Przepraszam, że weszłam tak bez pytania, ale chciałam powiedzieć, że możesz na mnie liczyć jak coś, a i ubrania na zmianę masz w szafie. Nie wiedziałyśmy z Sylvią jaki masz rozmiar, więc nie mam pewności czy będą dobre.
- Nie ma sprawy, jestem trochę zmęczona może pogadamy jutro. -powiedziałam spławiając ją.
- A to już nie przeszkadzam, do jutra.- odparła i wyszła z mojego pokoju.
Miałam wrażenie, że coś tu nie gra, i że jedyną osobą, która nie udaje nie wiadomo kogo w tym domu jest Shiro. W sumie i tak go nie znam stwierdziłam. Po czym wyszłam z mojego ciemno fioletowego pokoiku i poszłam do łazienki znajdującej się na końcu korytarza. Gdy wracałam do pokoju spotkałam chłopaka o złocistych, bujnych włosach i czerwonych oczach przez jedno z nich przechodziła blizna, był równie wysoki co Shiro i Mike. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął się.
- My się jeszcze nie znamy prawda. Jestem Leon Denight, miło mi.- po tych słowach ukłonił się i pocałował moją rękę.
- Ej nie strasz nowej, kobieciarzu! -krzyknął stojący za nim Shiro. Spojrzał się na mnie pogardliwym wzrokiem, po czym zabrał Leona ze sobą. Zostałam sama na korytarzu, więc szybko ruszyłam do pokoju i zamknęłam się w nim na klucz, żeby nie mieć już żadnych nie proszonych gości. Miałam już dość tego dnia, więc położyłam się wygodnie w łóżku i zasnęłam.

Zabarwiona śmierciąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz