Ciemno. Zimno. Ogień. Ból. Moja ciągła godzinna mantra. Nie mogę stracić przytomności ani się ruszyć, pomimo tego, że nie jestem już związana. Ktoś podłożył ogień. A jaa.. płaczę? Tak płacze chcę stąd wyjść, boję się braciszku... Proszę znajdźcie mnie... Czy mój zegarek coś.. ? Nie raczej nie... Nie mam już czasu, w każdej chwili ten budynek może runąć. Strasznie tu gorąco.. Muszę spróbować dojść do okna, to tylko kawałek. Do czołgałam się do ściany i teraz tylko wstać bardzo powoli opierając się o nią aau.. . Osunęłam się na ziemie. Krew zaczęła sączyć się mocniej, a ja już nie dałam rady chyba to już będzie mój koniec.
*2 doby i jakieś 6 godzin później od zniknięcia Milliany z domu*
***Perspektywa Shiro***
- Otaczamy dom. Szybko przygotować się.
Nie mamy czasu, mam nadzieję, że jeszcze żyję. Już po ciebie idziemy nie martw się Milliano.
- Shiro nie wejdziemy tam najpierw musimy ugasić ogień.
- Nie zdążymy! Wchodzimy teraz Brooke.
- Jesteś wariatem! Budynek się zaraz zawali. Shiro gdzie ty?! Shiro!- krzyczała za mną, a ja nie zwracając już na nią uwagi pobiegłem do budynku. Gdy wszedłem do środka drzwi za mną zalały się ogniem i runęły. Piwnica była cała zawalona deskami i co jakiś czas buchał stamtąd ogień. Odpuściłem sobie wchodzenie tam głównie z jednego powodu. Usłyszałem na górze jakieś trzaski, tak jakby do słownie przed chwilą ktoś tam upadł. Wszedłem powoli po schodach na piętro, żeby przypadkiem nie zawaliły się one za mną. I żeby książę nie wpadł sam w opały heh. Na górze znajdowało się bardzo dużo drzwi o tym samym kształcie, kolorze, rodzaju drewna. Podszedłem do pierwszych dębowych drzwi, po czy złapałem za klamkę. Otwarte? Ale nikogo tam nie było. Sprawdziłem wszystkie drzwi i żadne z nich nie były zamknięte. W każdym pomieszczeniu nie było żadnej żywej duszy. W końcu padłem na chwilę przy ścianie na końcu korytarza. Powinny być tu chyba jeszcze jedne drzwi, jestem tego pewien w stu procentach. Tylko gdzie one są, gdzie? Przepraszam....
Obraz? Obraz!
Przestawiłem obraz, po czym znalazłem, to muszą być te drzwi. Wziąłem rozpęd i wyważyłem drzwi. Ze środka buchnęło na mnie dużo dymu, a przy ścianie znalazłem zgubę. Była znowu cała poharatana.
- Ahh.. czy ja zawsze muszę znajdować cię w takim stanie?- wymamrotałem podchodząc do nieprzytomnej dziewczyny. Teraz już będzie dobrze, ochronię ją.***Perspektywa Brooke***
Chciałam pójść za Shiro, ale nie mogłam całe wejście się zawaliło. Pozostaje mi tylko czekać na jego powrót. Zaczynam się o niego martwić, odkąd zjawiła się ta Howard sprowadza go na złą drogę. Mój biedny, jak wróci to namówię go na jakiś wyjazd. I będziemy tylko we dwoję... no, ale dobra koniec tych planów.
- Brooke co jest?! Nagle posmutniałaś coś się stało?
-Nie, nie ja tylko rozmyślałam. Nic się nie stało.
- No bo wiesz teraz ty tutaj dowodzisz.
-Wiem Alyssa, na razie tu zostaniemy i zabezpieczymy teren z zewnątrz. Nie będziemy ryzykować.
- Ale Shiro stamtąd wyjdzie prawda?
- Nawet nie myśl inaczej. Ten kretyn na pewno da sobie radę.- powiedziałam, po czym dodałam cicho z obawą- Musi.- Dobra nie mogę okazywać słabości w końcu to nie w moim stylu. A poza tym dowodzę tu i muszę zachować zimną krew. Inni się tak nie przejmują, muszę też bardziej uwierzyć w możliwości Shiro tak będzie najlepiej. Po chwili usłyszałam za nami pisk opon. Gdy odwróciłam się zauważyłam czerwone, sportowe auto, z którego jako pierwszy wyskoczył Gavin, a następnie Mike.
- Gdzie jest Shiro! - naskoczył na mnie Mike, aż ugięły się pode mną nogi po czy wskazałam na palący się budynek. Gdy spojrzałam na Gavina zobaczywszy w jego oczach przerażenie zmieszane z szaleńczą żądzą mordu, które aż mroziło krew ze strachu. Wolałam nie odzywać się na razie i zamilknąć. Atmosfera stawała się coraz cięższa i gorsza do zniesienia. Mijały sekundy, minuty i każda była coraz to dłuższa i bardziej nie znośna. Wszyscy chodzili w te i z powrotem, z niepokoju lub popijali melisę na uspokojenie na tyle vanu. Gdy w końcu naglę usłyszeliśmy wielki huk dochodzący od strony domku. To był dźwięk rozsypywanego budynku. Runął prosto na naszych oczach.
- Nie.. nie! Nie, nie, nie, nie bracie czemu.. czemu mnie nie posłuchałeś? Czemu!?- płakałam i krzyczałam. Nie mogłam się opanować i zaczęłam biec w stronę budynku, ale zostałam zatrzymana przez Etana tuż przed przejeżdżającym szybko aucie. Gdy obróciłam się w jego stronę przysunął mnie bliżej siebie, obejmując mocno.
- Uspokój się już.- szepnął mi łagodnie, swoim aksamitnym głosem do ucha- To był jego wybór. Na pewno wyniósł się z budynku i przeżył nie martw się. - jego uścisk był mocny, ale coraz bardziej się rozluźniał, a gdy rozluźnił się całkowicie mogłam wreszcie spojrzeć mu w oczy. Byliśmy bardzo blisko, Etan to wykorzystał i pocałował mnie. Po czym nadal trzymał mnie w uścisku.
Gdy po pewnym czasie udało nam się ugasić ogień, zaczęliśmy przeszukiwać gruzy. Mogliśmy zadzwonić po służby, ale prędzej by nas zamknęli niż nam pomogli, więc musimy robić wszystko na własną rękę. W gruzach znaleźliśmy dużo ciał. Gdy po paru godzinach poszukiwań wreszcie znaleźliśmy ciuchy Shiro i Milliany zaczęłam płakać, a Gavin nie wytrzymał poszedł do auta kopiąc wszystko dookoła. Jego świat tak samo jak i mój legł w gruzach. Mój brat nie żyję, a ja nie mam już nikogo. No może poza tym, że teraz Etan zaczął mnie bardzo wspierać. Powinnam nie myśleć o takich rzeczach w takiej chwili, ale chyba się w nim zakochałam. W końcu żyje się dalej i nie mogę zważać cały czas na innych czas pomyśleć trochę o sobie. Nie mogę cały czas opłakiwać strat, bo się odwodnię. Prawda braciszku? Zawsze mi to powtarzałeś. Pamiętasz?
CZYTASZ
Zabarwiona śmiercią
ActionTo opowieść o seryjnych mordercach oraz o sekrecie skrywanym przez świat. Historia toczy się w okół Milliany Howard dziewiętnastoletniej kryminalistki. Jak potoczy się jej los? Jakie podejmie decyzje, by świat nie mógł posiąść potężnej broni?