Wstałam dzisiaj wraz ze wschodem słońca, uszykowałam się i zjadłam śniadanie po czym wyszłam z domu. Poszłam się przejść, na dworze widniały wszędzie wszystkie kolory jesieni, najbardziej dominował pomarańcz. Powietrze było rześkie i bardzo przyjemnie. Gdy przeszłam parę metrów zauważyłam nie daleko park, więc ruszyłam w jego stronę i usiadłam na ławce. Zaczęłam podziwiać piękno tej pory roku i wiewiórki, które biegały po całym parku. Kocham je. Ludzie wyglądali na bardzo nerwowych, nie wiadomo z jakiego powodu może coś ich dręczyło albo bali się pewnego dnia napotkać morderce, nie rozumiem wielu uczuć, myślę że one są swego rodzaju słabością. Pewne jest, że mam uczucia odczuwam jakieś emocje, ale większość z nich jest trudna do znalezienia u mnie. Przez pewną chwilę zauważyłam osobę, której w oczach widniała pogarda i żądza mordu, widać było, że szuka ofiary. Nie mogę w to ingerować, więc muszę zachować spokój i udawać, że go nie widziałam. Ehh.. nie wiem dlaczego uczucia wydają mi się takie nie normalne, za dobrze znam ludzi i to jak są od nich zależni, lecz dla mnie większość ich jest skazana na śmierć za dużo myślą o konsekwencjach. Trochę to głupie, że można się uzależnić od własnych emocji, w sumie mogę stwierdzić, że ludzie są marionetkami własnych uczuć. Idioci...
Dzisiaj jestem obserwatorem to moja prawie codzienna fucha. Wygląda na to, że mężczyzna wybrał już ofiarę, wstałam z ławki i przeniosłam się w nieco lepsze miejsce, a w zasadzie tylko dalej szłam powoli przez park. Mój cel obserwacji poruszał się alejką obok gdy dotarł do pierwszej z pań wstrzyknął jej środek usypiający po czym padła na ziemię, dwie kobiety przed sobą zastrzelił pistoletem, kiedy chciał już celować we mnie zdziwił się, bo nie byłam na miejscu, w którym uprzednio mnie widział. Stwierdziłam, że w pobliżu nie ma żadnych świadków ani kamer, więc gdy on zaczął mnie szukać to ja byłam tuż za nim wyciągnęłam szybko dwa sztylety z butów i jednym płynnym ruchem przecięłam mu gardło, a drugi wbiłam mu w serce. Po czym wyjęłam i wytarłam ostrza o martwego już przeciwnika, a bardziej upatrzony cel po czym schowałam sztylety i jak gdyby nigdy nic wyszłam z parku, po jakichś pięciu minutach gdy byłam dwie ulice dalej usłyszałam donośny krzyk, który już mnie nie obchodził. Szłam w nieznane czekając na ciekawe zdarzenia, ale nic się nie dzieje nudne to miasto. Po paru minutach wałęsania się po mieście postanowiłam, wejść do budynku, w którym znajdowało się kino, sprawdziłam repertuary i kupiłam bilet na jakiś horror, jednak okazał się on bardzo nudny i zasnęłam przed połową filmu. Gdy wyszłam z sali ruszyłam w stronę łazienki, jak do niej weszłam dowiedziałam się o ciekawej sprawie o ginących ludziach, którzy udali się na koniec miasta do pewnego strasznego domu. Pomyślałam, że skoro bardzo jestem zanudzona tym dniem to może się tym zajmę, więc jak wyszłam z kina to pobiegłam jak najszybciej w stronę budynku z historii. Chyba uzależniłam się od mordowania. Gdy byłam już przy opuszczonym domku to dokładnie obejrzałam każdy skrawek posiadłości. Po jakichś 5 minutach byłam już w budynku, zostałam bardzo mile powitana. Ze ścian po moim wejściu wysunęły się karabiny maszynowe, którymi ktoś sterował. Zwinnie ominęłam ostrzały i przeszłam do kolejnego pomieszczenia, w którym było podobnie lecz wzrosła ilość maszyn strzelających. Westchnęłam i zaczęłam znowu je wymijać lecz trafiły mnie dwa postrzały, jeden w nogę drugi w rękę. W kolejnym pomieszczeniu cała podłoga była zalana benzyną. Po krótkiej chwili ze ścian wysunęły się miotacze ognia, biegłam jak najszybciej do następnego pokoju, lecz zanim zdążyłam otworzyć drzwi całe pomieszczenie zaczęło płonąć. Stanęłam w płomieniach, trochę się poparzyłam, ale dałam radę przejść dalej. Gdy zamknęłam drzwi moim oczom ukazał się długi korytarz, oparłam się o ścianę i powoli przesuwałam się do przodu. Po paru metrach znalazłam klucz na stoliku, wzięłam go i szłam dalej. Dojście do drzwi, które miałam otworzyć zajęło mi z pół godziny. Włożyłam kluczyk do zamka i przekręciłam go po woli, gdy uchyliłam drzwi moim oczom ukazał się stos podziurawionych i spalonych ciał, a tuż obok stała wysoka kobieta o ciemno fioletowych włosach. Weszłam do środka przymykając skrzypiące drzwi, nagle po całym pomieszczeniu rozszedł się szalony śmiech.
- Hmm.. jesteś teraz w jakimś oddziale, phii.. No, no Milliana jak to jest stracić życie dla zwłok.- powiedziała kobieta po czym znowu zaczęła się śmiać.
- Jestem tu z nudów. Ale chyba zdaje się że na mnie czekałaś prawda.
- Oo.. mam nadzieje, że sama mnie szukałaś Milluś.
- Taa.. chciałam spotkać żmije, żebym mogła się trochę pobawić. Przyznam, że nie miałaś za ciekawych pułapek.
- Chciałabyś, żeby Elvircia cię już zabiła. Przecież wiesz..., moja osoba jest od ciebie o wiele razy lepsza, ponieważ ty jesteś nikim. Hahaha...
- Przestałabyś się wreszcie śmiać z byle czego, to irytujące. (Nagle rozległy się trzy strzały, dwa w sufit, a trzeci w moje ramię. ) Cholera!
-Hmm.. trzeba było nie marudzić. Przecież pamiętasz co się w tedy działo... -zaczęła złowieszczo się szczerzyć po czym rzuciła we mnie nożem, który wbił się w ścianę tuż obok mojej szyi. Wiedziałam, że jeśli za raz czegoś nie wymyśle to na parę dni pozbawiam siebie życia wiem, że ona mnie nie zabije tylko będzie się bawić. Nie spostrzegłam się nawet kiedy dotknęłam ściany. W sekundę wysunęły się ze ściany łańcuchy, które przykuły mnie do niej. Elvira znowu zaczęła się głupio śmiać, po czym zaczęła rzucać we mnie nożami, trafiła tylko jednym w moją nogę, lekko się wzdrygnęłam. Po czym kobieta wyszła na chwilę z pomieszczenia. Wróciła z rozgrzanym metalem, na którym była wielka litera "E", szybko do mnie podeszła i zbliżyła go do mojej skóry na ramieniu, które było akurat odsłonięte. Co raz bardziej zaczęłam czuć spalającą się skórę, która piekła nie do zniesienia. Po jakiejś minucie zemdlałam wisząc na łańcuchach. Nagle poczułam coś wilgotnego na mojej twarzy, zostałam oblana wodą.
- Ej, nie uciekaj mi nigdzie bo nie będę miała zabawy. Jesteś bardzo niegrzeczna, więc za karę będziesz cierpieć. Muszę w końcu cię porządnie wytresować. - znowu widziałam jej głupi uśmiech, aż przeszły mnie ciarki. Tym razem obok mnie stał stolik z lodem. Elvira wbiła mi w ramię nóż po czym zaczęła drążyć małą dziurę, gdy wyjęła narzędzie wsadziła w moją spaloną gorącą ranę lód. Starałam się tym razem nie zemdleć. Było to trudne, bo moje ciało stawało się coraz cięższe. Wiedziałam, że jeśli się poddam nie będę miała chwili wytchnienia. Muszę tylko poczekać na moment nie uwagi. Kiedy rozmyślałam co zrobić to Elvira znudziła się tym, że mnie już tamten ból nie ruszał, ona czekała tylko na moje wrzaski. Przez mój brak reakcji podbiła mi oko po czym zaczęła szalenie biczować mój brzuch. Czemu akurat musiałam spotkać ją ehh... . Gdy zaszło słońce odpuściła mi i wyszła z pokoju, wtedy pierwszy raz od wielu lat spłynęła mi łza po policzku po czym znużył mnie sen. Był on przyjemny, byłam w nim na łące i biegłam do mojego brata, po czym wskoczyłam mu w ramiona. Jest jeszcze ta gorsza część, gdy wtuliłam się w jego ramiona, łąka zamieniła się w morze krwi, my staliśmy się mali, a nad nami stała Elvira Strea opiekunka, która od dzieciństwa zmieniała każdy mój sen w koszmar. Obudziłam się z lekkim krzykiem i zauważyłam, że kobieta akurat nade mną stoi i czeka aż się obudzę.

CZYTASZ
Zabarwiona śmiercią
AkcjaTo opowieść o seryjnych mordercach oraz o sekrecie skrywanym przez świat. Historia toczy się w okół Milliany Howard dziewiętnastoletniej kryminalistki. Jak potoczy się jej los? Jakie podejmie decyzje, by świat nie mógł posiąść potężnej broni?