W końcu zostałam sama w pokoju, nie chciałam nigdzie iść, więc zasnęłam na trochę. Później Shiro przyniósł mi coś do jedzenia, już nie chciał ze mną za dużo rozmawiać. Poczekał chwile aż zjem i poszedł. Tak właściwie to nie mogę tu zostać za długo. Wieczorem gdy wszyscy już spali wzięłam parę niezbędnych mi rzeczy, trochę jedzenia i wyszłam z budynku. Rozpoczęłam dalszą jazdę, przejechałam tak ze 150 km po czym zatrzymałam się w jakiejś miejscowej kawiarence. Zamówiłam tam coś i gdy miałam już opuszczać lokal usłyszałam opowieść o miejscowym mordercy, ponoć zabija w ciemnych zakątkach. Postanowiłam z nudów zająć się tą sprawą. Przeszłam parę ulic, aż w końcu zatrzymałam się na najbardziej ciemnej okolicy. Prawie w ogóle nie było tam światła, domy otaczał mrok. Właściwie to były klimaty mojego dzieciństwa, więc nie ruszyło mnie to szczególnie. Po przejściu paru kroków dalej w mrok, słychać było już tylko dziwny szelest liści i kroki napastników. Stanęłam, więc na środku drogi i czekałam na ich pierwszy ruch. Długo to nie potrwało gdyż jeden z napastników rzucił się w moją stronę, przerzuciłam go zwinnie przez bark i poszłam dalej w mrok. Wszyscy byli tak zszokowani, że nawet nie zauważyli jak skręciłam w kawałek lasu. Przemknęłam za nimi i zadałam im parę głębokich i szybkich cięć. Próbowali dalej uciekać lecz przez rany nie mieli już żadnych sił. Praktycznie padali jak muchy, jeden po drugim, a ja po kolei ukrócałam ich cierpienia przecinając im tchawice. Może zadałabym im inną śmierć lecz nie miałam ochoty słyszeć ich jęków, więc to była najlepsza opcja. Właściwie to poszło mi tak szybko, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Stwierdziłam, że się trochę rozerwę tej nocy, więc wyszłam z lasu i pobiegłam dalej w ciemną alejkę. Na całej ulicy czuć było tylko zapach benzyny. Od czasu do czasu można było usłyszeć jęki jakby uwięzionych ludzi. Witaj domku, witaj przeszłościo. Lecz starałam się na to nie zwracać specjalnej uwagi, szłam po prostu dalej, dopóki w oczy nie rzucił mi się pewien wielki, ciemny, prawie rozpadający się dom. Był uroczy na swój sposób. Podeszłam do jego drzwi i zapukałam lecz nikt nie otworzył. Drzwi były otwarte, więc bez większego problemu weszłam do środka. Nagle samo z siebie zapaliło się światło, które rozświetliło cały dom. Po całym domu walały się różne śmieci, jedzenie w lodówce było już dawno przeterminowane, a w powietrzu czuć było stęchliznę. W środku było tak nie przyjemnie, że zbierało mnie się na wymioty. Jednak coś mnie zaintrygowało, żeby tu wejść, a konkretnie to byłam ciekawa piwnic i tych wszystkich jęków, które słyszałam. Zeszłam, więc na dół, a to co zobaczyłam było okrutne. Wszystkie możliwe narzędzia tortur oraz różne rodzaje ostrzy, oczywiście całe pomieszczenie było brudne, w okół było widać trupy, które jeszcze się nie rozłożyły na rozkosznych narzędziach. W tym pomieszczeniu był jeszcze gorszy zapach. Nie umiem go opisać był po prostu straszny. Aż zrobiło mi się słabo, więc oparłam się o ścianę. Jak najszybciej jak mogłam wybiegłam z piwnicy na górę. Niestety nie miła niespodzianka, akurat do środka wszedł wysoki mężczyzna, jego ubranie było całe we krwi. W ręku trzymał dwie smycze, na których były skąpo ubrane kobiety.
- Dzień dobry przepraszam za najście, ale było otwarte. Tak w ogóle mieszka pan w bardzo ładnej okolicy. Tylko szkoda, że tu tyle psycholi.- powiedziałam z uśmiechem po czym musiałam zrobić unik, ponieważ mężczyzna rzucił we mnie nożem.
- Witaj piękna my się już chyba poznaliśmy co?- przybliżył się do światła, żebym mogła zobaczyć jego twarz. Stałam jak wryta nie mogłam uwierzyć, że osoba, która właśnie przede mną stoi to Etan Lever. Przez chwile stał spokojnie potem przywiązał kobiety do jakiegoś słupka i poszedł do kuchni parzyć herbatę. Po chwili gdy już doszłam do siebie, poszłam do kuchni.
- Co jest za mocne widoki mam w domu?- zaśmiał się - Przecież to chyba norma, bo przecież wszyscy z naszej drużyny to psychopaci. - znowu zaczął się śmiać.
- Mogę wiedzieć co cię tak bawi?
- Twoja mina, niewiniątka. Widziałem co zrobiłaś tym typom, wiem że to dla rozrywki, bo żadnych zleceń w twoim stanie byś nie otrzymała. - chciałam coś mu odpowiedzieć, ale już nie chciałam drążyć tematu, więc zamilkłam. W tym czasie Etan podał mi herbatę, miała ona dziwny zapach jakby krwi. Nawet nie chciałam wiedzieć co to dokładnie było, żeby nie było wylałam ją do roślinki stojącej obok mnie, gdy Etan zszedł do piwnicy przynieść jakieś ciasteczka. Miały one ponoć jakiś tajny składnik.
- Pewnie rodzice ci takie piekli ze swoich popsutych zabawek, co? Ja niestety nie miałem takich przywilejów i sam się nauczyłem. - w tym momencie zrobiło mi się słabo, musiałam z tąd jak najszybciej wyjść. W moich myślach był chaos, co zrobić, jak się wydostać, zabić? - Brakuje ci słów czy co? Wyluzuj przecież się kumplujemy.
- Chyba powinnam już iść.
- Ah.. tak. No dobrze jak pomożesz mi w przygotowaniach.
- ... - właśnie w tym momencie założył mi obroże i wciągnął do piwnicy, po czym podwiesił mnie na linkach. Dla upewnienia skonfiskował mi całą broń, którą był w stanie zauważyć. Zanim wyszedł uderzył mnie tak mocno w głowę, że zdołałam stracić przytomność. Obudziłam się dopiero po paru godzinach. Sama ze szkieletami, w zimnym, brudnym pomieszczeniu. Ja to mam szczęście. Głupia. Sama pakuje się w takie rzeczy.

CZYTASZ
Zabarwiona śmiercią
AksiTo opowieść o seryjnych mordercach oraz o sekrecie skrywanym przez świat. Historia toczy się w okół Milliany Howard dziewiętnastoletniej kryminalistki. Jak potoczy się jej los? Jakie podejmie decyzje, by świat nie mógł posiąść potężnej broni?