Rozdział 25

227 20 4
                                    

PERSPEKTYWA WOJTKA

Następnego dnia...
Godzina 8:24

Obudziłem się i zobaczyłem Izę, która leżała na fotelach obok. Była przykryta jakąś bluzą, która była prawdopodobnie własnością Miłosza. Po mojej drugiej stronie, spał Piotrek.
Przetarłem twarz, przeczesałem włosy ręką i westchnąłem. Spojrzałem na salę, z której wczoraj odwieziono Różę na operację. Drzwi były otwarte.
- Zajrzę, co mi tam.. - pomyślałem.
Podszedłem do pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłem pielęgniarkę, która robiła coś przy Rose.
- Dzień dobry - zwróciłem się do starszej kobiety - Czy mogę wiedzieć co się dzieje z moją dziewczyną? - Kobieta popatrzyła na mnie zaskoczona, po czym szybko mnie wyprosiła. Byłem zły. Nie wiedziałem co jest grane. Nie miałem pojęcia, co było powodem ponownego zatrzymania akcji serca i nagłej operacji dziewczyny. Nagle zobaczyłem, że Pimpek się przebudza.
- Hej - przywitał się.
- Cześć.. - rzuciłem smutno, po czym ruszyłem w stronę łazienki. Gdy dotarłem na miejsce, wszedłem do okropnego, zimnego pomieszczenia. Załatwiłem swoje potrzeby, po czym umyłem ręce, a następnie przemyłem twarz. Popatrzyłem w lustro i przestraszyłem się samego siebie. Kosmyki włosów odstawały w różne strony, czerwone i spuchnięte oczy, a pod nimi okropne wory, wyglądały przerażająco. Moja twarz była cholernie blada. Brak mi słów na to wszystko... Minął jeden dzień, odkąd nie rozmawiałem z Różą, a wydaje mi się jakby trwało to co najmniej 2 lata... Czuję wielką pustkę. Mam dość.. To przeze mnie ona tutaj jest. Tak wiem, niby był to wypadek ale to ja zostawiłem gdzieś swój telefon, i to ja nie zdążyłem złapać jej, zanim znalazła się na drodze... Nie mam już siły... Momentalnie po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie wiedziałem już co mam robić. Oczywiście nie myślałem o samobójstwie, w żadnym wypadku, bo wiem że inni mnie potrzebują. Potrzebuje mnie moja mama, która opiekuje się chorą babcią i ciocią, potrzebują mnie chłopaki, potrzebuje mnie Róża. Będę walczył, będę kochał, zrobię dla niej wszystko. Damy radę, ona musi żyć, tak jak każdy z nas. Po chwili wróciłem na korytarz. Piotrek widząc mnie, wstał z miejsca.
- Jak tam? - zapytał cicho.
- Nie wiem...
- Trzymaj się, musimy dać radę.. - powiedział, po czym znów usiadł, i ukrył twarz w dłoniach, drżąc.
- Ejj... - szepnąłem i pogładziłem blondyna po plecach - Musimy wierzyć że wszystko będzie dobrze, okey? Sam już nie potrafię, nie mam siły, ale musimy przetrwać, dla niej...
- chłopak podniósł się do normalnej, siedzącej pozycji i ponownie na mnie spojrzał. Przetarł jeszcze oczy i zwrócił się do mnie :
- Ja się boję.. Boję się, że ona.. - zawiesił się, a ja popatrzyłem na niego z troską i zaciekawieniem.
- Piotrek, spokojnie, mów..
- Boję się.. Boję się że ona.. Że ona odejdzie.. - mówił łkając.
- Nawet tak nie myśl, spokojnie.. Róża jest silna.. Przecież wiesz, ona nie podda się tak łatwo.. - próbowałem uspokoić mojego przyjaciela, mimo iż sam byłem w rozsypce. Nagle drzwi do sali otworzyły się, a z pomieszczenia wyszła pielęgniarka.
Zwinnie wstałem i znów zwróciłem jej uwagę na swoją osobę.
- Czy mogę w końcu wiedzieć, co się dzieje? - powiedziałem głośnym i zdenerwowanym tonem. Kobieta spojrzała na mnie, po czym powiedziała :
- Nie mogę udzielać informacji, dotyczących stanu zdrowia pacjentki. Proszę zapytać lekarza, który zajmuje się panią Zborowską.
- Mogę chociaż do niej wejść? - zapytałem zrezygnowany.
Kobieta chwilę zastanawiała się nad tym, co ma mi odpowiedzieć ale w końcu odparła :
- Dobrze, ale nie na długo - powiedziała, lekko się uśmiechając.
- W końcu - powiedziałem.
Wszedłem do środka, a staruszka zamknęła za mną drzwi. W sali znajdowały się 2 łóżka. Jedno było puste, i ładnie pościelone, a na drugim bezwładnie spoczywało ciało Róży. Twarz dziewczyny nie wyrażała kompletnie niczego. Ani bólu, ani radości, ani smutku. Podszedłem cicho do kozetki, i usiadłem na jej rogu. Musiałem uważać na wszystkie kable i maszyny, które znajdowały się przy łóżku Róży. Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w buzię Rose. Próbowałem przypomnieć sobie te wszystkie wspaniałe i szczęśliwe chwile : spacery po parku, wspólne granie i śpiewanie, koncerty, wspólne wypady na miasto, wyjazdy do stadniny i inne, ale niestety wszystko było tłumione momentem wypadku. Złapałem delikatnie dłoń dziewczyny. Była chłodna. Westchnąłem, po czym jeszcze raz spojrzałem na twarz Róży i wyszeptałem :
- Proszę cię, nie zostawiaj mnie.. Wracaj, potrzebuję twojej miłości i ciebie. Kocham cię całym sercem. Przepraszam..


_____________________________

No, mamy kolejny! ❤️ Przepraszam za nieobecność, ale mam tyle nauki, że masakra.. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał 😅 Postaram się dodawać nowe przynajmniej 2 razy w tygodniu. Nowe osoby zapraszam na mojego instagrama, do którego nazwę znajdziecie w rozdziale "INFORMACJA" 😊 Trzymajcie się, do następnego! ❤️

Stay with me... //Felivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz