ROZDZIAŁ 7

197 18 0
                                    

Dziesiątego listopada kończyłaś osiemnaście lat. Chciałam, aby ten dzień był dla ciebie wyjątkowy, ponieważ wiedziałam że i tak będziesz spędzać go sama. Przyszłam do ciebie wieczorem, aby złożyć ci życzenia jako pierwsza. Do dwudziestej czwartej zostały jeszcze trzy godziny, więc nie musiałam się spieszyć. Robiłaś nam herbatę, a ja w tym czasie poszłam do twojego pokoju, aby schować tam prezent. Wróciłam do ciebie i usiadłam na kanapie w salonie. Podałaś mi kubek z herbatą i uśmiechnęłaś się delikatnie. W głębi serca na pewno było ci smutno, bo twoi rodzice wyjechali do pracy za miasto, a brat tego dnia był w szpitalu, więc pewnie nie liczyłaś nawet na życzenia ze strony bliskich. Postanowiłam, że zrobię wszystko, aby te urodziny były najlepszymi urodzinami w twoim życiu. Zajęłaś miejsce obok mnie, a ja objęłam cię ramieniem. Spojrzałam na ciebie i nie mogłam wyjść z podziwu jaka byłaś piękna; twoje oczy tak ślicznie lśniły, miałaś takie idealne usta. Odwróciłaś głowę w moją stronę i wtedy cię pocałowałam. Tak strasznie kochałam smak twoich ust, uzależniłam się od twoich pocałunków.

Zegar wskazywał godzinę dwudziestą drugą. Włączyłaś telewizor i akurat leciał jakiś horror. Chyba nie lubiłaś filmów tego typu, bo przez cały czas zakrywałaś oczy. Uwielbiałam kiedy się bałaś, mogłam wtedy poczuć się jak bohater i zrobić wszystko, abyś czuła się bezpiecznie. Przytuliłam cię mocniej i cicho się zaśmiałam. Wtedy spojrzałaś na mnie i zapytałaś, co mnie tak bawi. Odpowiedziałam ci delikatnym pocałunkiem. Położyłaś dłoń na moim brzuchu i przysunęłaś się bliżej.

Siedziałyśmy tak przez dłuższy czas, aż w końcu zegar wybił północ. Twój dzień, kochanie. Stałaś w kuchni, a ja zdążyłam wcześniej pójść do twojego pokoju po prezent. Podeszłam do ciebie. Stałaś przodem do okna, więc stanęłam za twoimi plecami i położyłam ręce na twojej talii.

  - Wszystkiego najlepszego, księżniczko - szepnęłam cicho i musnęłam twój policzek. Odwróciłaś się w moją stronę i podziękowałaś, a potem mocno mnie przytuliłaś. Chyba byłaś szczęśliwa. Kiedy patrzyłam w twoje oczy, widziałam w nich blask jakiegoś dziwnego uczucia. Dopiero teraz rozumiem, że to była wdzięczność.

Uniosłaś wzrok na wysokość mojego spojrzenia i uśmiechnęłaś się tak szeroko, jak chyba nigdy dotąd. Naprawdę byłaś szczęśliwa. Również się uśmiechnęłam, a potem dałam ci prezent. Byłaś zdziwiona, najwidoczniej nie spodziewałaś się, że mogę ci coś kupić. Otworzyłaś małe pudełeczko, w którym znajdował się srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie serca. Z tyłu wygrawerowane było moje imię. To był taki mały symbol, który oznaczał, że nosisz moje serce. Powiedziałaś, że to najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałaś. Dla mnie najlepszym prezentem byłaś ty. Dostałam cię od życia. Albo od szczęścia. I od miłości. Sama nie wiem, bo byłaś tym wszystkim naraz. Kochałam cię tak bardzo, że nie chciałam wyobrażać sobie życia bez ciebie. Byłaś moją gwiazdką, która lśniła najjaśniej na niebie. Dopiero potem zrozumiałam, że gwiazdy też czasami tracą blask.

***
Heej, witajcie, dzisiaj dodaję rozdział siódmy, więc zostały jeszcze trzy. Dziękuję za komentarze pod pierwszymi rozdziałami, bardzo mnie to motywuje ^^

Pokochaj Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz