9

1K 57 3
                                    


Od razu po wysłaniu wiadomość włożyłem buty oraz bluzę, która była przewieszona o oparcie fotela i zgodnie z obietnicą ruszyłem do sklepu po ukochane mleko młodego. Przez całą drogą do jednych z pobliskich sklepów nurtowało mi jedno. Dlaczego nie ma jej aż przez dwa dni. Pomyślałem, że to ja palnąłem coś głupiego. W tym celu wyjąłem telefon z tylnej kieszeni spodni i dokładnie sprawdziłem naszą konwersacje sprzed trzech dni i tak jak myślałem nic konkretnego się nie dowiedziałem. Schowałam ponownie telefon do kieszeni i wolnym chodem kierowałem się w stronę sklepu. Będąc już pod małym osiedlowym sklepikiem od razu skierowałam się w stronę lodówek gdzie zawsze takowe mleko się tam znajdowało. Zabrałem dwie małe buteleczki i  poszedłem na dział ze słodyczami. Jakie niby ten dzieciak je żelki - powiedziałem cicho pod nosem.

Agust:
Które te żelki.

Kook:
No te, co zawsze.

Agust:
Nie denerwuj mnie jest tu chyba z 30 różnych paczek żelków. Skąd mam wiedzieć, jakie lubisz.

Kook:
Skoro się przyjaźnimy to powinieneś wiedzieć jakie...

Agust:
Masz ostatnią szansę, bo zaraz stąd wyjdę.
Więc jakie mają być?

Kook:
Misie z cukrem...

Agust:
Słodkie czy kwaśne.

Kook:
Słodkie nie LUBIĘ kwaśnych.

Agust:
Będę za 5 minut.

Zapłaciłem za zakupy i po wyjściu ze sklepu ruszyłem do domu młodego. Jungkook nie mieszkał daleko więc zajście zajęło mi około pięć minut od sklepu. Stając przed kamienicą zdziwiłem się że drzwi są zamknięte zawsze jak przychodziłem co często się nie zdarzyło drzwi były otwarte. Po kilki szarpnięciach byłem zmuszony zadzwonić na domofon. Wybrałem numer mieszkania i poirytowany wkurzający dźwiękiem czekałem aż łaskawie wypuści mnie do środka.

- Halo-usłyszałem cichy głos.

- Otwieraj, bo zaraz tu zamarznę.

- Magiczne słowo.

- Przysięgam że jak wejdę do środka to źle się to skończy.

- Magiczne słowo.

- Jungkook do cholery otwieraj te cholerne drzwi.

- Magiczne słowo.

- Płyta ci się zacięła czy jak. Jungkook proszę wpuści mnie.

- Trzeba było tak od razu - drzwi się otwarły.

Zdenerwowany ruszyłem na drugie piętro. Bez pukania wszedłem do mieszkania i zostawiłem buty w przedpokoju.

- Nie słyszałem żebyś pukał - zerwał się z kanapy po swoje rzeczy.

- Bo nie pukałem - ruszyłem ramionami odkładając wszystko na blat kuchenny. - Gdzie masz kawę?

NeighborsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz