19

845 54 6
                                    

Mój głęboki sen został przerwany przez Naesun która zaczęła krzyczeć, a z jej oczu leciały strumienie łez. Szybko zabrałem ją w swoje objęcia kołysząc ją, aby się uspokoiła.

- Już nic się nie dzieje jestem tutaj - szepnąłem mocna ja przytulając.

- Znowu mi się to śniło - mówiła przez łzy.

- Nie płacz już - otarłem jej łzy z rozgrzanych policzków - Powiedz mi co ci się śniło.

- Po co.

- Chce wiedzieć, dlaczego budzisz się w łzach z krzykiem.

- Jest to mężczyzna za każdym razem robi dokładnie to samo. Najpierw chodzi po całym pokoju, a późnej rzucać się na mnie dusząc mnie. Chce się obudzić, ale nie potrafię - zaszlochała.

- Obiecaj mi, że jeśli znowu ci się to przyśni to mi to powiesz dobrze? - złapałem jej twarz wymuszają kontakt wzrokowy. Dziewczyna jedynie kiwnęła na znak, że zrozumiała i z powrotem wtuliłam się we mnie cicho pociągają nosem. Kiedy się uspokoiła wygrzebała się z łóżka i ruszyła do łazienki, a ja poszedłem do salonu w celu znalezienia swojego telefonu. Długo nie musiałem go szukać, bo leżał na blacie kuchennym. Zabrałem swoją zgubę i wróciłem do sypialni dziewczyny. Przekraczając próg pomieszczenia to, co zobaczyłem było przerażające. Na plecach Naesun w każdym możliwym miejscu znajdował się siniak bądź rozcięta rana. Stałem w miejscu nie wiedząc co mam zrobić. Czyli moje podejrzenia o biciu jej sprawdziły się.

- Naesun kto ci to zrobił? - zapytałem przerażony tym, co zobaczyłem.

- Co?

- Nie udawaj widziałem. Powiedz mi kto ci to zrobił - złapałem jej twarz w dłonie będąc blisko płaczu.

- Nie mogę tego zrobić.

- Zdejmij koszulkę - dziewczyna posłusznie wykonała moje polecenie, a moim oczom ponowie ukazały się plecy pełne ran, tyle że z bliska. Delikatnie opuszkami palców zacząłem dotykać jej posiniaczoną skórę. Niektóre rany wyglądały na całkiem świeże a inne zaś na stare. Nie mogłem w to uwierzyć, że wszystko działo się pode mną ktoś bez żadnych skrupułów bił ją a ona za każdym razem udawała, że wszystko jest w porządku. Chodziła uśmiechnięta skrywając ból, który przez cały czas jej towarzyszył - Kto ci to robi Naesun.

- Mój brat. Przychodzi tutaj, żeby się na mnie wyżyć. Zawsze miał mi za złe, że w ogóle się urodziłam. Byłam córeczką mamusi a on spadł na drugi tor. Zawsze, gdy coś chciała dostawałam to a on zawsze musiał się o wszystko prosić. To nie było, dlatego że rodzice kochali mnie bardziej. Po prostu sprawiał im problemy już od dzieciństwa tylko on nigdy tego nie zrozumiał. Zawsze, gdy coś mu nie pasuje zamieniam się worek, na którym może wylać cała swoją złość i żale do mnie. Kocham go jako brata, ale nie potrafię już tak - wyszlochała. Z każdym jej wypowiedzianym słowem czułem jak ogarnia mnie nienawiść do tego człowieka. Jak można bić swoją siostrę.

- Boisz się go prawda to przez niego wtedy byłaś na tym dachu i nie spadłaś ze żadnych schodów, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej.

- Chciałam Ci powiedzieć, ale bałam się, że jak ci powiem to on się o tym dowie a wtedy i tobie zrobiłby krzywdę. Już i tak dowiedział się o tym, że spędzamy ze sobą dużo czasu - z jej oczu leciał strumień łez. Czułem się z tym wszystkim okropnie. Gdyby tylko powiedziała mi o tym wcześniej mógłbym jakoś zmniejszyć jej cierpienie. Przez dobre kilka minut staliśmy w jednym miejscu wtuleni w siebie, dopóki po mieszkaniu nie rozległ się głośnych huk drzwi. Oboje dobrze wiedzieliśmy kto to jest przerażona jeszcze mocnej mnie przytuliłam.

- Zamknij się tutaj i nie wychodź, dopóki po ciebie nie przyjdę.

- Co ty chcesz zrobić? - zapytała jeszcze bardziej przerażona.

- Obiecaj mi, że stąd nie wyjdziesz - pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z sypialni do mężczyzny, który ciągle nawoływał Naesun. Zamknąłem za sobą drzwi i dopiero kiedy usłyszałem dźwięk zamka odsunąłem się od nich zatrzymując się na środku salonu.

- Kogo moje oczy widzą ty jesteś ten, co się przyczepił do mojej siostry - zakpił.

- Ja przynajmniej jej nie biję.

- Co ty powiedziałeś?

- Ja przynajmniej jej nie biję - ostanie słowo wyraźnie podkreśliłem. Po tych słowach chłopak rzucił się na mnie z pięściami. Zacząła buzować we mnie coraz to silniejsza złość, przez co ciosy dawane chłopakowi robiły się silniejsze. Jeden cios w brzuch kolejne w żebra i chłopak cały we krwi, która wyciekała z jego nosa, jak i rozciętego łuku brwiowego leżał na ziemi zakrywając swoją twarz rękami. Mimo tego, że chłopak był już pół przytomny nic nie powstrzymywało mnie przed kolejnymi mocnymi uderzeniami. Chciałem, aby poczuł to samo jak bił swoją siostrę. Złapałem chłopaka za kołnierzyk koszulki i z całej siły popchnąłem go na ścianę. Ten wygiął się w pół z doskwierającego mu bólu w całym ciele. Otarłem ręką krew, która małym strumieniem wypływała z mojego nosa i ostatni raz uderzyłem chłopaka puszczają jego koszulkę. Ten, bez jakichkolwiek siły zjechał po ścianie plecami cały we krwi. Mocno złapałem jego twarzy patrząc mu się prosto w oczy.

- Radzę Ci się tu nie pokazywać, bo następnym razem wylądujesz na oiomie - puściłem jego parszywy ryj głęboko oddychając. Chłopak próbował coś jeszcze powiedzieć, lecz nie umiał ostatkami sił wstał z ziemi i ruszył w stronę wyjścia. Zamknął za sobą drzwi a ja poczułem zawroty głowy.

- Yoonie nic ci nie jest? - usłyszałem głos, który powoli zanikał a obraz stawiał się coraz bardziej zamazany.

***

- Boże Min nareszcie chcesz, żeby na zawał zeszła?

- Co się stało? - przymrużyłem oczy przez światło, które mnie oślepiało.

- Zemdlałeś nic nie pamiętasz?

- Pamiętam - usiadłem kilka razy mrugając.

- Wiesz ile ty tak leżałeś? Jest prawie osiemnasta. Już zaczęłam wątpić w to, że w ogóle się obudzisz.

- Spokojnie nic mi nie jest - uśmiechnąłem się.

- Trzeba opatrzeć to wszystko - zabrała potrzebne jej rzeczy z kuchni i usiadła na moich udach wycierając już zaschniętą krew - Zdejmij koszulkę - jak powiedziała tak zrobiłem wolnymi ruchami ściągnąłem materiał ze swojego ciała - Gdzie cię boli?

- Tutaj - wskazałem trzy miejsce na klatce piersiowej.

- Serce cię boli? - położyła swoją rękę w tym miejscu delikatnie się uśmiechając.

- Co to jest? - zapytałem wskazując na tubkę, którą trzymała w ręce.

- Krem. Szybciej ci się zagoi mi zawsze pomagało - nałożyła białą maść na wszystkie miejsca.

- Niestety nie mogę nic zrobić z twoim sercem - uśmiechnęła się wkładając krem na koszyczka. Dobrze wiedziała, że nie boli mnie w tym miejscu więc nie panikowała. Kiedy miała schodzić z moich ud ponownie przysunąłem ja do sobie, tyle że jeszcze bliżej.

- Chyba nie zostawisz mnie w takim stanie.

- W takim, czyli jakim. Niestety nie mogę nic zrobić z twoim bolącym sercem. Możemy pojechać do szpitala, jeśli chcesz - złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Już mi lepiej - uśmiechnąłem się zadziornie widząc jej uśmiech na twarzy.

- Nie miałam okazji ci podziękować, gdyby nie ty nie wiem co mogłoby się dziś stać. Przepraszam też, że nie powiedziałam ci wcześniej.

- Już nigdy nikt cię nie skrzywdzi i ja o to zadbam.


NeighborsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz