nove

47 13 12
                                    

- Jin, uspokój się... - powiedział Namjoon, idąc za Jinem, który pospiesznym krokiem kierował się do swojego pokoju. 

Nie mógł tego wytrzymać, zupełnie jakby został oblany kwasem na całym ciele i zmuszony do znoszenia wyżerania wszystkich tkanek, jedna po drugiej. 

- Zostaw mnie. - zatrzasnął Namjoonowi drzwi przed nosem i przekręcił klucz, aby nikt nie wszedł do środka. 

Oddychał tak głęboko, że przy wymianie powietrza płuca kurczyły mu się do minimalnych rozmiarów, przez co tracił poczucie stabilności, takiej szeroko pojętej. Mocnym ruchem otworzył szafę i zaczął wyrzucać z niej po kolei wszystkie rzeczy, które tworzyły coraz większą stertę. 

Gdzie popełnił błąd?

Wziął białą koszulę i zawiesił na niej wzrok, pogrążając się w zamyśleniu. 

Czemu miał służyć ten przedmiot?

Dlaczego tak wielką odpowiedzialność zrzucał na siebie z zewnątrz?

Kim był w środku?

Im więcej czasu poświęcał na wpatrywanie się w prześliczną koszulę uszytą z bawełny najwyższej jakości z domieszką kaszmiru, tym mocniej utwierdzał się w fakcie, iż był niekompletny. Niekompatybilny z samym sobą.

Pierwszy raz w życiu zwątpił w moc czegoś, czym mógłby okryć swoje ciało.


Poprawiając kołnierzyk oraz fryzurę, stanął pod drzewem i wyciągnął telefon z kieszeni, aby sprawdzić powiadomienia. Subtelne drżenia powietrza nieopodal gejowskiego klubu muzycznego, spowodowane uderzeniami basów, wprawiały w przechodzących ludzi w specyficzny nastrój. Przez drzwi przechodziły objęte pary o naprawdę przeróżnej aparycji- drag queens na wysokich szpilkach wysmarowani brokatem, trzymające się za ręce grupki dziewczyn w oryginalnych, czasami bardzo prowokujących strojach. Osoby te nie wpasowywały się w stereotyp przykładnego Koreańczyka, a jednak odnalazły swoje miejsce na świecie, w którym mogły spędzić wspólny czas i na kilka godzin przestać się ukrywać. Było im dane oderwać się od szarej rzeczywistości, od pracy, od obowiązków. Byli tam równi, swobodni, na pewien sposób także wyzwoleni. Nikt ich nie oceniał, nie upadlał z powodu "odmiennej" tożsamości. Mogli czuć się ludźmi, a nie kimś z innej kategorii. 

- Jin, co ty tu robisz? Czemu nie powiedziałeś, że przyjdziesz? 

Brunet oderwał wzrok od telefonu i rozkojarzył się pod wpływem głosu stojącego obok chłopaka. Był to Yoongi. 

- O cześć! - przywitał się. - Oh, jednak sobie zrobiłeś? Wygląda genialnie! - uśmiechnął się szeroko, przyglądając się z bliska kolczykowi w wardze kolegi. - Bardzo ci pasuje. Bolało? 

- Wcale nie. Hoseok ze mną poszedł i było raźniej. - Yoongi miał włosy ułożone lakierem i oczy mocno podkreślone czarną kredką. Sprawiał wrażenie bardzo cichego i wycofanego, ale był naprawdę wspaniałą osobą. Poznali się dawno temu w tymże właśnie klubie. - Czekasz na kogoś?

- Widziałeś Taehyunga? - spytał szybko Jin, co chwila zerkając na wejście do klubu. 

- Chyba wszedł z takim jednym. Miał różowe włosy. Ale nie jestem pewny. - przekręcił obrożę na szyi, gdyż jej zapięcie znalazło się z niefortunnie przodu. 

- Kurwa. - pomógł mu ją odpowiednio ustawić. - Już jest okej. 

- Ja idę, bo Hobi czeka. Jak chcesz to potem do nas dołącz. - odszedł, unosząc rękę w geście pożegnania. 

- Jasne, dzięki. Bawcie się dobrze. 

Jak rozgorączkowany sprawdzał powiadomienia, czując jednocześnie kurczące się komórki własnego ciała. Wszystko w nim dosłownie płonęło, wyżerało szczątki jego racjonalnego myślenia, tłumiło logiczne postępowanie, jak również pozbawiało obiektywizmu. Nie potrafił zwyczajnie funkcjonować przy posiadaniu bolesnej świadomości, iż Taehyung bawi się z kimś w klubie. Brak rozsądku trawił jego aktualny stan psychiczny i zmuszał do dopuszczania się przeróżnych, bardzo toksycznych, rozmyślań. Egoistyczna chęć posiadania Taehyunga w niezwykle wysublimowany sposób pchała go w kierunku drzwi wejściowych. Stawiał kroki coraz szybciej, aż w końcu przekroczył próg i przywitał się ze znajomym chłopakiem stojącym na bramce. Został przepuszczony bez żadnych komplikacji. 

apollo in my dreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz