- J..Jin, gdzie idziesz? Poczekaj... - powiedział Tae, podążając za swoim rozedrganym chłopakiem pozbawionym ostatków zdrowego rozsądku- działał on raczej pod wpływem przeciążających go emocji i momentalnie nie umiał odróżnić świata fantazji od rzeczywistości. Znowu popadł w ten dziwny stan, którego sam nie był nigdy w stanie opisać słowami, ani nawet po części wytłumaczyć osobie trzeciej. Był małym chłopcem, był przerażonym dzieckiem. Oddychając głęboko, pochłaniając pojedyncze hausty powietrza i wypuszczając je głośno nosem, wszedł do łazienki, uprzednio pchając drzwi z całej siły, przez co odbiły się od ściany i prawie uderzyły w głowę pędzącego za nim Taehyunga. Ten na szczęście w odpowiednim momencie uchylił się od gwałtownego ciosu i wszedł wraz z nim do niewielkiego pomieszczenia. Naprawdę chciał go zrozumieć i w jakikolwiek sposób pomóc.
- Idź stąd. - powiedział brunet, popierając się rękami o krawędzie umywalki. Popadł w jawny atak paniki, przed oczami zaś miał jedynie pustkę. Zdawało się iż bardzo intensywnie się nad czymś zastanawiał, aczkolwiek były to tylko pozory, gdyż w głowie również miał pustkę. Wbijał palce w biały kamień, aż te w końcu stały się chorobliwie blade, pozbawione dopływu krwi pod wpływem zbyt silnego nacisku. Uniósł w milczeniu głowę, aby skierować swoje zamglone spojrzenie na własne odbicie w lustrze. Zamrugał kilka razy i przybliżył się.
- Jin. Ja nigdzie nie pójdę. Chcę ci pomóc... - powiedział po cichu szatyn i zrobił ostrożnie kilka kroków do przodu, aby móc przynajmniej dosięgnąć do jego drżącego ramienia. Nie był jednak w stanie, ponieważ wyższy chłopak jakoś dziwnie spazmatycznie uchylił się od dotyku swojego księcia, nie odrywając przy tym wzroku od tafli wiszącej na wysokości jego twarzy. - Daj sobie pomóc. - oparł czoło o jego gorącą łopatkę i zagryzł usta jeszcze mocniej niż w obecności oprawców. - Jin, naprawdę nie wiem co się dzieje... Jak ja ciebie nie zrozumiem, to kto...?
Oboje poruszali się na bardzo niestabilnym gruncie- Taehyung nie był poinformowany, więc nie umiał się ustosunkować do nowej sytuacji i był zmuszony błądzić po omacku, natomiast Jin poczuł ciężar nieprzepracowanych wspomnień traumatycznych.
Piekła go klatka piersiowa i obawiał się, że kości mogą nie wytrzymać naporu stworzonego przez uderzenia serca. Zacisnął mocno powieki, natomiast palcami zaczął wodzić po twarzy jakby w poszukiwaniu czegoś z pozoru tylko istniejącego.
- On znowu to zrobił. - wybełkotał, a Tae uniósł brwi, próbując cokolwiek z tego zrozumieć. - Ja już mam tego dosyć.
- Czego masz dosyć? Co on zrobił? - szatyn bardzo taktownie dobierał słowa i nawet już modulował odpowiednio ton głosu, aby dostosować go do stanu Seokjina. Gdzieś z tyłu głowy miał zarazem obawy, że może pogorszyć jego samopoczucie, ale mimo wszystko chciał przy nim zostać. - Jin, powiedz... - udało mu się położyć ręce na jego ramionach. Odebrał to jako dobry znak.
- Widzisz, krew mi leci z nosa. Jestem brzydki, taki paskudny, jestem brudny i bolą mnie plecy. Wszystko jest czerwone, a on pęka, tak jak ja. Brzydzę się sobą... Co jest prawdziwe? - Jin wyrzucał z siebie chaotycznie zlepek mało powiązanych ze sobą słów, czego oczywiście nie był zdolny zrozumieć. Logika wówczas dla niego nie istniała. Był anarchistą we własnym umyśle, ciemna strona psychiki żywiła się dezorganizacją, pozostawiając mu tylko bezbronność. - Idź stąd, idź! - uderzy rękami w umywalkę tak mocno, że obiekt zatrząsł się równie mocno, co zszokowany Taehyung.
Kim Seokjin zdecydowanie nie był sobą. Jego funkcje psychiczne się porozrywały, co skutkowało brakiem powiązań pomiędzy kluczowymi zachowaniami i myślami.
- Co, dalej tu jesteś?! Mówię, idź! Zostaw mnie! Chcesz na mnie patrzeć? To się patrz. Nie ma na co. Taehyung. Nie widzisz, jaki okropny jestem? - popatrzył mu w twarz, bo odwrócił się od ściany.
CZYTASZ
apollo in my dreams
Fanfictionmarzyciel schwytany w jadowite szpony złudzeń miota się bezsilnie spragniony siebie ✧・゚: *✧・゚:* taejin; angst, smut