9

1.3K 140 19
                                    

Na pewno dziwnym widokiem jest kiedy najbardziej znany, niebezpieczny, morderca i przestępca jest widziany jak ciągnie za sobą małego wychudzonego dzieciaka. Już pewne ludzie pytają siebie w myślach jakie to okropności go czekają albo co mu zrobiłem czy też takie jak "czym sobie to dziecko zasłużyło"? Nawet u ludzi z podziemia widzę pewnego rodzaju konsternację i strach. Ale bynajmniej nie martwią się o dzieciaka. Co to to nie! Świat się jeszcze nie kończy. Po prostu mnie znają a przynajmniej plotki o mnie i wiedzą do czego jestem zdolny. No ale sorry, dziecka przecież nie skrzywdzę! A tym bardziej tego. Może i zrobione z tą jędzą ale to nie zmienia faktu że to niewinne dziecko. Miało wybór kim się urodzi? Nie. A wdać że chłopczyk wycierpiał bardziej niż wielu dorosłych na torturach. A poza tym ona sama powiedziała że jest ona bardziej podobny do mnie niż do niej. Ale jak do tego doszło? No jak się pytam!? Jak zawsze wszystko potrafię spieprzyć! Najpierw na powitanie rodzę się bez "Daru", następnie przyłączam się do świata przestępczego pod rządami tej jędzy, robię jej dziecko o którym nic nie wiem i w rezultacie skazuję go na cierpienie, zapominam o wszystkim jakby nigdy nic i skupiam się na zostaniu bohaterem jak na totalnego ignoranta przystało a gdy dochodzi co do czego nie potrafię ocalić jednego kolegi z klasy a w rezultacie przeszłość daję mi potężnego kopa w DUPĘ!!!! I jak żyć!? Może jednak wyjdę sobie w góry? Ułożę sobie z dzieciakiem w miarę spokojne życie? Znajdę żonę i się ustatkuję? Eh, jakie to było by piękne. 

Ale teraz jest to niemożliwe! Muszę uratować Kacchana a następnie zabić tą sukę! Ale najpierw muszę komuś przekazać dzieciaka. Przecież go nie zabiorę do siedziby złoczyńców. Tylko komu? 

Byłem już blisko wyjścia kiedy zobaczyłem stojącego tam Ezrę. I właśnie zdałem sobie sprawę że nie mam innego wyboru jak jego wybrać do tego zadania. Boże, jakie ty mi paskudne kłody rzucasz pod nogi.

- Ezra! - Warknąłem głośno czym natychmiast zwróciłam na sobie jego uwagę, a i tak nic szczególnego nie robił tylko obserwował otoczenie, i nim, broń boże, cokolwiek zdążył powiedzieć ja mu to uniemożliwiłem - Za mną! Ale już! - Ten się spiął do tego stopnia że aż mu krew chyba krążyć przestała bo jakiś bladszy się zrobił

- Tatata-Ta jest! - Zasalutował bo jakże by inaczej? Ezra, który niczego nie odwali głupiego? No błagam. To tak jakby ksiądz niezmolestował ministranta 

Szliśmy we trójkę w dużym napięciu. Chłopak, mój syn którego imienia ciągle nie znam, wyraźnie był spięty i wystraszony a mimo to trzymał się mojej ręki niezwykle mocno jakbym miał zaraz gdzieś zniknąć. Po części ma rację ale raczej to będzie tylko kilka godzin góra a co z nim dalej zrobię to o tym zdecyduję po spokojnej rozmowie z nim. Waśnie. Dam go Ezrze, ale gdzie powinien go zabrać? Może do UA... NIE! Co ja gadam! To nie wchodzi w grę! To może... komuś z klasy? Nie, i jak to wytłumaczę? "Hejka, to mój syn, dzięki że go przypilnowaliście!" Nie ma takiej opcji! To chyba tylko zostaje mi matka. Ale jak ja jej to wytłumaczę? Coś czuję że raczej dam radę ale muszę się przygotować na pierwszą w swoim życiu reprymendę z jej strony. No cóż, musiał być ten pierwszy raz. 

Gdy już wyszliśmy od razu złapałem Ezrę za kołnierz i przyparłem go do pobliskiej ściany. Ten jękną zaskoczony a chłopiec pisną wystraszony ale na razie musiałem to zignorować. 

- Posłuchaj mnie teraz uważnie bo nie pora na żarty czy wygłupy! - Warknąłem a ten pokiwał głową - Masz go zabrać do mojej matki, do mojego domu, a następnie tak długo go obserwować aż nie wrócę, czy to jasne?

- Ttak ale przecież ja... 

- Nie wciskaj mi że nie wiesz kim jestem i że nic o mnie nie wiesz bo wiem że wiesz bardzo dużo - Teraz był przerażony i muszę przyznać że pierwszy raz go takiego widzę 

- Dobra - Zachichotał spięty - Masz mnie 

- Phy - Prychnąłem i go puściłem a następnie spojrzałem na synka - Pójdziesz z nim a gdy już wszystko załatwię porozmawiamy - Oznajmiłem mu i ku mojemu zdziwieniu nie protestowa i posłusznie wykonał polecenie ale nie mogłem teraz okazywać żadnego współczucia, żalu czy litości, nie w tym stroju - Idźcie, później się spotkamy - Oznajmiłem obydwu

Ruszyli i kiedy skręcali do jednego z zaułków dostrzegłem załzawione oczy chłopca które mówiły mi "wróć", choć mogła to być tylko moja wyobraźnia. Ale nie mogłem teraz o tym myśleć. Nie w tej chwili. Teraz musiałem ocalić Kacchcana! Mam nadzieję że Kirishima i reszta jednak odpuścili bo nie chciał bym by byli w rejonie moich działań. Już wystarczy mi że Todoroki wie kim jestem a przynajmniej się teraz tego domyśla. Spojrzałem w niebo. Gwiazdy przyjaźnie migotały na nocnym niebie. Stąpam po cienkim lodzie. Jeśli mam to jakoś przeżyć muszę być bardzo ostrożny.

Wróg Publiczny Nr. I i Bezimienny PotwórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz