Rozdział szesnasty

788 61 10
                                    

Pamela

Obudziłam się nawet z dobrym humorem. Przeciągnęłam się na łóżku, odruchowo patrząc na jego drugą stronę. Joe spał jak zabity, ale w sumie nie miałam się co dziwić, była dopiero dziewiąta rano.

Sięgnęłam po telefon, żeby zrobić poranny przegląd wszystkich social mediów. Zalogowałam się najpierw na swoją pocztę, aby pousuwać spam, który na pewno się tam pojawił. Zdziwiłam się trochę, kiedy zobaczyłam wiadomość od Pani Marleny, która przysposobiła moją córkę. Kontaktowałyśmy się ze sobą sporadycznie, wysyłała mi tylko zdjęcia Klary z jakichś świąt.

Trochę zestresowana kliknęłam na e-mail. Miałam jedynie nadzieję, że nic się nie stało. Poczułam lekkie zdenerwowanie, kiedy przeczytałam, że kobieta podała mi swój numer telefonu i nazwę na skype, prosząc o szybki kontakt.

Wstałam z łóżka, najciszej jak mogłam i udałam się do łazienki, dla pewności, by przypadkiem nikt nie usłyszał tej rozmowy. Wybrałam numer Marleny, czując tylko jak trzęsą mi się ręce. Po kilku sygnałach usłyszałam jej ciepły głos.

Tak słucham?

Dzień dobry, z tej strony Pamela. Coś się stało, że Pani do mnie napisała?

Dzień dobry Pamelko. Jest problem z Klarą, ale to dosyć delikatna sprawa..

Co się dzieje?

Dzwonisz do mnie z komórki, czy jesteś może w Polsce?

Tak.

To wolałabym z Tobą o tym porozmawiać w cztery oczy. Jest możliwość, żebyśmy się spotkały?

Kiedy?

Jak najszybciej.

Pasuje Pani dzisiaj? Mogłabym przyjechać do Warszawy.

Świetnie. Na 14 dałabyś radę? W złotych tarasach.

Oczywiście, to jesteśmy umówione. Zadzwonię do Pani, jak będę dojeżdżać. Do zobaczenia.

Do zobaczenia.

Bardzo mnie to zmartwiło. Co mogło się stać Klarze, skoro nie chciała mi powiedzieć tego przez telefon? Serce zaczęło mi bić coraz mocniej.

Korzystając z tego, że byłam w łazience, postanowiłam wziąć szybki prysznic i wykonać poranną toaletę. Ubrałam się w to, co wisiało na wieszaku, czyli żółtą bluzkę i dżinsowe ogrodniczki. Spięłam włosy w niedbałego koka. Zeszłam do kuchni z zamiarem zjedzenia śniadania, jednak w moich myślach cały czas była Klara. Nie mogłam nic przełknąć, dlatego zmusiłam się tylko do wypicia kawy.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Z niechęcią podniosłam się z krzesła i poszłam je otworzyć. Kogo może tutaj sprowadzać coś o 11 rano? Miałam jedynie nadzieję, że to nie Kuba, bo jeszcze jego mi tu brakowało.

Chwyciłam za klamkę, uchylając lekko drzwi. Takiego gościa tym bardziej się nie spodziewałam u mnie, o tej porze.

- Cześć, Pamela. Mogę na chwilę?

- Jasne. Cześć. - zaprosiłam Krzyśka do środka. - Napijesz się czegoś?

- Nie, dzięki. Ja tylko na chwilę. - powiedział i usiadł.

- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam, siadając obok niego.

- Kuba..

- To w tym temacie nie mamy o czym rozmawiać. Jeśli tylko po to tu przyszedłeś, to możesz już wyjść. - obruszyłam się.

Życie to kwestia wyboru / QuebonafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz