***Katherine
Obudziłam się z samego rana. Słońce dopiero co zawitało na niebie. Wybiła 6. Postanowiłam zwlec się z łóżka, bo w sumie skoro się wyspałam to czemu nie? Przemyłam twarz zimną wodą, żeby się obudzić i założywszy ubrania, skierowałam się do kuchni. Zastałam tam kilku członków stada wraz z rodzicami. Śniadanie było podane na stole. Wzięłam kromkę chleba z szynką, jajkiem, cebulą i sałatą , po czym dosiadłam się do mamy przy blacie kuchennym. Od zawsze lubiłam cebulę. Świeżo pokrojona z odrobiną soli idealnie pasuje do kanapek. Przyglądałam się mamie zajadając.
- Gdzie jest ta biblioteka? - zagadnęłam wziąwszy wielkiego gryza kanapeczki.
- Kilka godzin stąd. W górach. Reszty dowiesz się po drodze. Pojedzie z nami kilka osób, nie możemy ryzykować. - potwierdziłam skinieniem głowy i już nic nie mówiąc dokończyłam śniadanie.
- O której wyjeżdżamy?
- Planujemy wyruszyć o 8. Zejdź do salonu, kiedy będziesz gotowa.
- Dobrze. - odpowiedziałam krótko i skierowałam się do mojego pokoju.
Szykowało się na kilku godzinną podróż... Może by coś zapleść z włosów? Czemu nie? Zaczęłam się bawić przed lustrem. W sumie dawno nie robiłam dobieranego, a w te wakacje były modne holenderskie... Zrobiłam równy przedziałek i próbowałam zapanować nad niesfornymi kosmykami. Udało się! Zadowolona z siebie złapałam szybko tusz do rzęs i jakiś balsam do ust. Szybko poprawiłam swój wygląd i założyłam ciepłą bluzę. Prędko zeszłam po schodach bo zostało mi zaledwie 5 minut do 8. Na schodach przypomniało mi się o telefonie i słuchawkach. Zapewne zostały na łóżku. Wbiegłam z powrotem po schodach, wzięłam sens życia i pognałam do do salonu.- Oooo... Nasza księżniczka raczyła zaszczycić nas swoją obecnością. - zadrwił Borys z szerokim uśmieszkiem.
- Przepraszam bardzo jest punktualnie 8. - wytknęłam na niego język i usiadłam na kanapie.
- Jak z dziećmi... Jak z dziećmi... - powiedziała cicho do siebie Alex.
- Słyszałem! - Borys z miną obrażonego szczeniaczka odwrócił się tyłem do nas.
- Oj wiesz że cię kocham. - podeszła do niego i wtuliła mu się w plecy. Zamruczał i szybko się odwrócił, żeby wpadła mu w ramiona.
- No dobra. Koniec tego dobrego dzieciaki. Zapraszam do samochodu. - tato stanął w progu z szerokim uśmiechem i gestem ręki zachęcał do wyjścia.
Bez oporów ruszyliśmy w kierunku czarnego BMW. Rodzice usiedli z przodu, a ja z moją słodką gromadką z tyłu. Coś czuje, że zapowiada się długa droga. Szczególnie z moimi kochasiami.
Jechaliśmy już chyba 2 godzinę. Coraz bardziej mi się nudziło w samochodzie. Ile można jechać? Alex już dawno zasnęła wtulona w pierś Borysa, a ja nadal tu sterczę i patrzę się tępo w szybę. Mama puściła jakąś denną piosenkę w radiu, która mnie tak rozwaliła, że ledwo otwieram oczy. Nie dam rady. Powieki mi się przymknęły i pogrążyłam się w błogim śnie.
Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. Przetarłam zaspane oczy i skupiłam się na otoczeniu. Staliśmy na stacji benzynowej, zapewne już niedaleko upragnionej biblioteki, ponieważ było bardzo zimno. W samochodzie siedziała Alex, najwyraźniej została, aby mnie pilnować.- Hej. - mruknęłam niewyraźnie do przyjaciółki.
- O... Już się obudziłaś. A myślałam, że będę miała choć chwile spokoju. - zaśmiała się cicho.
- Gdzie są wszyscy?
- Poszli coś przekąsić. Niedługo będziemy na miejscu. Chodź. Napewno jesteś głodna.- otworzyła drzwi i poczekała na mnie, abym się wygramoliła z samochodu.
Razem ruszyłyśmy w stronę stolika. Wszyscy zajadali hot-dogi. Pożyczyłam 6 zł od Borysa... Jeszcze mu nigdy nie oddałam, ale ciii... Kupiłam sobie dużego hot-doga z ostrym sosem z cieplutką paróweczką. Co jak co, ale ja naprawdę lubię hot-dogi. Usiadłam z powrotem przy stoliku i wgryzałam się niczym zwierz w tą bułkę.
CZYTASZ
Malinowy księżyc
Fantasy~ Katherine Wiresto na pozór zwyczajna nastolatka ze zwyczajnymi problemami, z normalnymi przyjaciółmi. Jest ofiarą wypadku w którym omal nie ginie wraz z rodzicami. Jej życie zmienia się o 180 stopni. Wychodzą na jaw kłamstwa, które nie powinny mie...