Rywal

32 3 0
                                    

~Narracja~
Nadszedł ranek, Rose wyszła z pokoju i jak zawsze w soboty wybrała się do stajni. Ubrała bryczesy, i granatowa koszulkę polo i wybrała się w trasę. Jechała na rowerze. Podróż nie zajęła jej dużo czasu ponieważ mieszkała niedaleko stajni, a przemieszczanie się po miasteczku rowerem jest 100 razy lepsze niż samochodem - Zero korków!
Gdy dojeżdżała na miejsce, podpieła  rower i w dalsza trasę czyli około jakieś 50m poszła pieszo. Gdy dochodziła ujrzała tłum rozwrzeszczanych dzieciaków z przedszkola, których satysfakcjonowało stanie koło konia. Odetchnęła i weszła na teren posiadłości. Kierowała się ku stojącemu w stajni Oliverowi.

~Rosalie~

- Hej. - zwróciłam się do chłopaka
- No dzień dobry, widzę ze nie tylko ja wybrałem się na sobotni wolontariat - wypowiedział przeglądając ochraniacz stajennego
- Yhm. Ale może ty mi wytłumaczysz co robią tu te dzieci? - wypowiedziałam szybko lecz stanowczo
- Taa, podobno nasz trener zorganizował warsztaty z odżywiania zwierząt.. - odpowiedział. Widać było, że sam nie był zadowolony zaistniałą sytuacją.
Nagle gdy chciałam kontynuować rozmowę z przyjacielem grupa dzieciaków wybiegających do siodlarni nam przeszkodziła..
- A to są nasi mistrzowie. Oliver i Rosalie - wypowiedział śmiejący się trener.
-Może pokażą nam jakieś sztuczki z ich konikami. Co? - dodał
- Nie wiem czy to..
Dokończenie zdania był uniemożliwione przez przedszkolaków, którzy dostali ataku jakieś euforii. A wiec wzięłam mały bacik i wraz z Oliverem skierowaliśmy się w stronę boksu aby wziąć konie na padok.
- Pomocy.. - wyszeptałam załamana a jednak lekko roześmiana
Chłopak tylko zaśmiał się ze mnie i poczochrał po włosach. Poszliśmy po Valentina, wkoncu kiedyś uczyłam go „sztuczek". Napewno coś pamięta. Szybko założyłam mu ogłowie i wsiadłam na oklep. Wykonałam pare pozycji ujeżdżeniowych. Zaczęłam od lewady, poprzez ustępowania i piaff.
- Ooo, może Vall powinien być ujeżdżeniowcem a nie koniem sportowym? - powiedział do mnie Oliver
- Chciałbyś. - odpowiedziałam
Minęło pare godzin a dzieci opuściły posiadłość. Wraz z chłopakiem wypuściliśmy konie na padok i poszliśmy coś zjeść na miasto.

~Valentino'Omall~

Po wypuszczeniu spokojnie jadłem trawę. Nie przejmowałem się niczym tylko co chwila spoglądałem na Amora rozmawiającego z innymi końmi. Jedyne ci mogę o nim teraz pomyśleć to „Co on znowu wyrabia?". Pare chwil spokoju przerwała mi kłusujący w moja stronę cudna, gniada klacz. Była to Kometa. Odkąd ją poznałem po powrocie wzbudzała we mnie zachwyt.
Była wyjątkowa.
- W coś ty się wpakował? - spojrzała załamana na mnie klacz
- O czy ty mówisz? - myśląc ze klacz żartuje nie odrywałem głowy od soczystej trawy.
- No o waszym wyścigu wokół pastwiska, który ma się zaraz odbyć.
- Co? - lekko podniosłem ton a zarazem łeb. Wpatrywałem się w nią jakby miała przepowiedzieć mi przyszłość.
- Z kim? - to było jedyne co byłem wstanie dodać.
- Z Kingdom'em - parsknęła
Cały wściekły spojrzałem w stronę ogiera i ruszyłem cwałem w jego kierunku. Jedyne ci zdążyłem usłyszeć to wołanie Komety
- Valentino!
Lecz chyba po chwili się poddała i darowała sobie całe widowisko. Podeszłem do Amora.
- Kindgom. Co ty do cholery odwalasz?! - podnosiłem ton a przy tym lekko odbiłem się od ziemi i zaryłem kopytami w trawę
- Co wymieniasz przed? Boisz się? - rzucił mi spojrzenie takie jak zawsze. Wredne ale i cholernie pewne siebie.
Wtedy zrozumiałem ze muszę ustawić się na lini startu i poprostu pobiec. Nie zrobię z siebie patałachy. Wkońcu to ja jestem Valentino i ja nie wymiękam!
Ustawiliśmy się a z jednej małej grupy koni zebrało się zbiorowisko. Amor, parskał do mnie i ustawił się. Zrobiłem to samo, zauważyłem nawet ciepłe spojrzenie od Komety. Dostałem wtedy siły i miałem ochotę pojąć to wyzwanie.
Podczas gdy stałem na starcie, uświadomiłem sobie, że właśnie ścigam się z Amorem Kingdomem, który był o krok do zdobycia mistrzostw Feaster Stable. Zrozumiałem ze ten wyścig może ogromnie i bezpowrotnie przywrócić wiarę i pewność siebie po kontuzji. Po stresujący okresie czasu Silar wypowiedział te słowa i rozpoczął moja rywalizację..

3.. 2.. 1..
Ruszyliśmy.

Valentino - myśleć i marzyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz