Ten Yuta
To nie może być on
- Niemożliwe.
- A jednak.
Zaczął powoli wstawać
Ujrzałem łzy w jego oczach
Sztuczny uśmiech
Zawsze powtarzał abym się nie przejmował chociaż wiedział, że to nic nie daje
A może on sam się martwił?
Miał wyjść
Zostawić mnie samego tak jak zawsze
Wyczekującego na następne spotkanie
Z głową pełną pytań bez odpowiedzi
Ale
Ja nie mogłem już dłużej czekać
Oni będą ze mnie dumni jeśli to zrobie
Teraz
Zatrzymałem go w ostatniej chwili
Chwyciłem jego dłoń
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz wytworzony przez ciepłą rękę chłopaka
Znieruchomiał. Japończyk nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Owszem miał zamiar z nim bliżej porozmawiać i zakończyć ten debilny rozdział w ich życiu. Chciał działać według planu a Sicheng zniszczył go doszczętnie.
Stał więc jak słup. Dłoń chińczyka była niemożliwe zimna, pusta, bez jakiegokolwiek śladu życia.
Zdecydował zmienić plan, zaryzykować.
Spojrzał głeboko w szkliste oczy Sichenga
- Cheng Cheng. Przepraszam jeśli będziesz przeze mnie cierpiał.
Połączył ich usta w namiętnym ,ale powolnym pocałunku.
Całowali się tak jeszcze dopóki nie zabrakło im tchu.
Nie mogłem uwierzyć
Właśnie całowałem się z kompletnie nieznajomą osobą
Najgorsze w tym wszystkim było to, że poczułem motyle w brzuchu
Motyle które nie uznaczały nic dobrego...
- Kocham Cię
Powiedział mu cicho, położył do łóżka i przykrył kołdrą
CZYTASZ
wakey - wakey
FanfictionY U W I N W życiu zawsze jest ktoś, dla kogo ty jesteś prawdziwym światełkiem