2

185 36 105
                                    

Kilka dni później znaleziono jego zwłoki już częściowo pożarte przez podwodne stworzenia. Zaropiałe oczy i blada skóra, to tylko niektóre epitety opisujące go.

Na drzwiach od uczelni, do której uczęszczał, na drzewach przy drodze, którędy często chodził, przy jego domu i na moście, na którym tak często przesiadywał zawisły nekrologi: Kim Seokjin. Właśnie to nazwisko pojawiało się na każdym z nich.

Cztery dni później odbył się pogrzeb. Zwłoki chłopaka zostały spalone i przesypane do eleganckiej białej urny. Rodzina Jina, bo właśnie tak nazywali chłopaka znajomi i on.

Kim Namjoon - jedna z przyczyn tragedii. Po dowiedzeniu się, że jego " księżniczka" rozpruła sobie żyły i utopiła się, nadal krwawiąc, nie mógł w to uwierzyć. Czyżby nie pamiętał o tym, jak go potraktował dwa tygodnie temu? Nie pamiętał, jak kazał mu się wynosić z domu po tym, jak to on sam - Kim Namjoon - zdradził go z kimś innym? Nie pamiętał jego zaskoczenia, kiedy to zmarły chłopak chciał podać mu jego ulubione naleśniki, a on wybił mu talerz z ręki i kazał wyjść natychmiast z mieszkania? Czyżby zapomniał jego łez, rozpaczy i błagania jakiegokolwiek wyjaśnienia? Nie pamiętał tego jak Kim Seokjin - nic nie winny chłopak, przepraszał go za wszystko, nawet za takie bzdury jak przypalone kotlety, tylko po to, by uratować ich związek? Związek, w którym nieboszczyk był najszczęśliwszy? Związek, który trwał od dzieciństwa? Czyżby zapomniał, jak ganiali za piłką nad przepięknym rozlewiskiem, w którym to Jin się utopił? Czyżby zapomniał wszystkie te noce, kiedy zasypiali wtuleni w siebie?

I tak i nie.

Teraz stał nad urną zmarłego. Patrzył pustym wzrokiem na zdjęcie obok i na lekki uśmiech, który zdobił oblicze na portrecie. On sam je robił. On sam zrobił to zdjęcie pod ich ulubionym drzewem. Tym samym drzewem, pod którym Jin wspominał i płakał kilka minut lub godzin przed śmiercią.

- Przepraszam- wypadło niezrozumiale i bardzo cicho z jego ust. Ciemnowłosy przeczesał wolną ręką grzwykę, klęknął i ułożył obok urny niebieskie kwiaty. Takie same, jakie Jin miał u siebie w kwiaciarni. Jego ulubione.

Reszta przyjaciół również się zjawiła. Najbardziej rozpaczał Taehyung. Łkał zakrywając twarz rękoma i nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Przecież niedawno pomagał wybierać mu buty. Tydzień temu pocieszał go w kawiarni przy kolorowych alejach. Słuchał jego żartów i śmiał się z byle czego. Teraz to wszystko umilkło i już nigdy nie wróci. Już nigdy nie usłyszy jego głosu, śmiechu i beznadziejnych żartów. Nigdy.

Hoseok pocieszał Yoongiego obejmując go ramieniem, Jimin z Jungkookiem rozmawiali o czymś na boku, a Namjoon siedział drętwo tuż obok Tae, który patrzył martwym wzrokiem w ścianę.

Potrawy pojawiały się i znikały ze stołów, ludzie rozmawiali i śmiali się. Oprócz niego. On się nie śmiał, ani nie rozmawiał. Siedział niczym manekin w kącie i obserwował kropelki deszczu wolno staczające się z szyby.


Gdy wrócił do domu, zdjął zbędne ubrania i spokojnym krokiem powłóczył się w stronę kanapy, opadł na mebel, który cicho skrzypnął pod jego ciężarem. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz uświadomił sobie co się stało. Wtedy był nieobecny, a teraz uderzyła w niego fala wspomnień.

Zaczął krzyczeć, płakać i zdzierać sobie gardło.

-Namjoonie! Patrz jakie ładne kwiaty!- krzyknął, przykładając mi do nosa bukiet. - To dla ciebie - powiedział z uśmiechem.

Rzucenie poduszką gdzieś daleko przed siebie.

- Obiecujesz, że będziemy zawsze razem prawda? Na paluszek? - podbiegł do mnie, gdy on miał dwanaście a ja dziesięć lat, podniósł moją rękę do góry i uśmiechnął się. - Tak?

- Tak - odrzekłem z uśmiechem i skrzyżowałem z nim nasze małe paluszki.

- Przepraszam!! - krzyknął i uderzył z całej siły pięścią w szafkę. Z knykci zaczęła sączyć się krew.

- Jin? - zapytałem się, gdy obydwoje leżeliśmy w nocy na trawie i podziwialiśmy gwiazdy.

-Hm? - mruknął i spojrzał się na mnie.

-Kocham cię, tak bardzo bardzo - powiedziałem i popatrzyłem mu się w oczy. Przysięgam, że gwiazdy odbijające się w nich były najpiękniejsze. Cały on był piękny. Piękny i tylko mój.

- Ja ciebie też - powiedział i wtulił się we mnie, a ja złączyłem usta z jego pełnymi. Uwielbiałem takie momenty.

A teraz Kim Namjoon siedział na podłodze z załwzawioną twarzą w rozwalonej kuchni i z zakrwawionymi dłońmi.

Samotny.

Bezradny

Pusty.

I z wielką dziurą w sercu, która już nigdy się nie załata.



" Są dwa rodzaje bólu.
Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe.
Cierpienie fizyczne się znosi.
Cierpienie duchowe się wybiera."





a/n

Też was kocham pysiaczki.

Przepraszam że dopiero teraz rozdział ale dzisiaj miałam chwilkę

Nie wiem co ile będą się pojawiać rozdzialiki.

Dajcie jakiegoś koma jak się podoba bo nie wiem co robić.

Jak myślicie co się stanie z Namjoonem.

W razie co to to pochyłe to jego wspomnieniaXDD

Życzcie mi powodzenia bo jutro mam ciezki dzieci w szkole :(

Papa dobrej nocy moje kwiatuszki,motylki ,czytelnicy kochani🌻🌻💜💜

Kocham waasss



Ps:

:)




Black Roses • yoonseok • namjin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz